Obecna pandemia spowodowała, że dziesiątki, a może nawet setki osób na świecie zaczęły pisać swój „Dziennik roku zarazy”. Zdarzyła się bowiem sytuacja wyjątkowa w dziejach globu. Kilka miliardów ludzi niemal we wszystkich państwach na naszej planecie zostało poddanych poddanych jednocześnie przymusowej kwarantannie.
Zapewne przez długie lata antropolodzy, historycy, socjologowie, psychologowie społeczni, filozofowie kultury oraz przedstawiciele innych nauk humanistycznych analizować będą dziesiątki tysięcy dzienników, relacji, wspomnień, pamiętników i korespondencji, jakie powstały w czasie tego jedynego w swym rodzaju eksperymentu społecznego. Szczególną wartość mają spisywane na gorąco obserwacje autorów, którzy potrafią wznieść się ponad kronikarskie odnotowywanie faktów i dostrzec szerszy kontekst dziejących się zjawisk społecznych.
„Gigantyczna operacja fałszowania prawdy”
Jednym z pierwszych tego typu intelektualnych „Dzienników roku zarazy” jest książka pt. „Gdzie się znajdujemy? (A che punto siamo?) wydana właśnie przez niezwykle wpływowego lewicowego filozofa włoskiego Giorgio Agambena (w Polsce przetłumaczono kilkanaście jego prac). W swej najnowszej publikacji stawia on wiele kontrowersyjnych, a zarazem inspirujących tez.
Agamben pisze, że obecnie jesteśmy świadkami wykluwania się nowego porządku, który podważa demokratyczną zasadę podziału władz. Powstaje on poprzez zaprowadzenie „terroru zdrowotnego i swoistej religii zdrowia”.
Włoski filozof zauważa, że w czasie lockdownu naruszono wiele fundamentalnych praw człowieka, z których na pierwszym miejscu wymienia on prawo do prawdy. Jego zdaniem dokonana została „gigantyczna operacja fałszowania prawdy”, ponieważ masowo dostarczano ludziom niezweryfikowane naukowo dane na temat pochodzenia koronawirusa, zachorowalności, śmiertelności, terapii czy leków. Na podstawie tych niepewnych i niesprawdzonych informacji doprowadzono natomiast do drastycznego zawieszenia podstawowych praw obywatelskich.
Testowanie nowej techniki rządów
Wykreowana atmosfera strachu sprawiła, że ludzie zgodzili się na ograniczenie własnych swobód, czego w normalnych warunkach nigdy by nie zaakceptowali – i to w skali, jakiej nie widziano ani podczas dwóch wojen światowych, ani w czasie totalitarnych dyktatur. Ani komunizm, ani nazizm nie ograniczyły nigdy wolności przemieszczania się w takim stopniu, jak działo się to podczas pandemii.
Obecny stan wyjątkowy to najdłuższe zawieszenie legalnych praw w historii Włoch, co najdziwniejsze – wprowadzone w życie bez udziału obywateli, a zarazem nie wywołujące z ich strony żadnego protestu. Zdaniem filozofa, dla przyszłych pokoleń będzie to „jeden z najbardziej haniebnych momentów w historii Włoch”.
Italia – według Agambena – staje się dziś laboratorium, w którym testowana jest nowa technika rządów. Według niego siły rządzące światem wykorzystują pretekst pandemii (przy czym jest drugorzędne, czy zagrożenie wirusem jest realne, czy wydumane) po to, by zmienić paradygmat panowania nad ludźmi, ponieważ dotychczasowe modele się wyczerpały. Jego zdaniem wiele elementów stanu wyjątkowego, które zostały wprowadzone w okresie przymusowej kwarantanny, pozostanie nawet po ustaniu pandemii jako część systemu.
Wdrażany obecnie mechanizm opiera się na wspomnianym już „terrorze zdrowotnym i swoistej religii zdrowia”. Wynika to z podstawowego założenia, że najważniejszą wartością jest bezpieczeństwo biologiczne. Nic dziwnego, że w tej optyce zaprzestanie wszelkiej działalności politycznej i rezygnacja z jakichkolwiek relacji społecznych podniesione zostały do rangi najdoskonalszej formy uczestnictwa obywatelskiego (jak obserwowaliśmy to podczas pandemii). Innymi słowy: obywatel zredukowany został jedynie do swego biologicznego istnienia. Status obywatela zrównał się ze statusem uchodźcy, tak że właściwie są oni nie do odróżnienia.
Kościół „służebnicą nauki” – „nowej religii naszych czasów”
W tej sytuacji postawa dwóch podmiotów życia publicznego budzi szczególne rozczarowanie Agambena. Pierwszym z nich są środowiska lewicowe. Ich przedstawiciele, którzy zawsze tak głośno protestują przeciw łamaniu konstytucji, teraz godzą się bez słowa sprzeciwu na ograniczenia podstawowych swobód, wprowadzanych drogą ministerialnych dekretów bez żadnej podstawy prawnej.
Drugą instytucją budzącą rozczarowanie Agambena okazał się Kościół katolicki, który potulnie i bez protestu zgodził się na wszelkie ograniczenia narzucone mu przez władze świeckie, łamiące przy tym zarówno zapisy konstytucji, jak i konkordatu.
W tekście opublikowanym na łamach „Neue Zürcher Zeitung” włoski filozof napisał, że podczas walki z pandemią granica oddzielająca cywilizowaną ludzkość od barbarzyństwa została przekroczona. A jednak Kościół jakby w ogóle tego nie zauważył. Nigdy bowiem w dziejach chrześcijaństwa – jak twierdzi autor – nie było tak, by ludzie umierali w samotności w imię zwykłego ryzyka, zaś ich ciała musiały być kremowane bez pochówku. Te bijące w oczy fakty – ku zdumieniu Agambena – nie stały się żadnym wstrząsem dla katolickich elit.
Zdaniem lewicowego myśliciela Kościół w czasie epidemii radykalnie zaprzeczył „swoim podstawowym zasadom” i „stał się służebnicą nauki”, która z kolei „stała się nową religią naszych czasów”. Jak pisze Agamben:
„Kościół na czele z papieżem, który nazwał siebie Franciszkiem, zapomniał o tym, że Franciszek przytulał trędowatych. Zapomniał, że jednym z dzieł miłosierdzia jest odwiedzanie chorych. Zapomniał o męczeństwie, które uczy poświęcenia życia zamiast wiary, zaś wyrzeczenie się bliźniego oznacza wyrzeczenie się wiary ”.
Eichmann zawsze polegał na swoim sumieniu i przykazaniach moralności kantowskiej
Agamben odrzuca podnoszony dziś przez niektórych katolików argument, że ofiary zostały pozostawione same sobie „w imię zasad moralnych”. Jego zdaniem nie można wyrzec się dobra w celu ocalenia dobra. Taką samą logiką posługiwał się Adolf Eichmann, który zawsze polegał na swoim sumieniu i przykazaniach moralności Kantowskiej.
Trzeba przyznać, że to dość odważne twierdzenie jak na człowieka lewicy. Oznacza ono, że filozoficznie u źródeł ludobójstwa leży Kantowska koncepcja autonomii moralnej jednostki, która głosi, że o wszystkim rozstrzyga indywidualne sumienie, a nie ogólne normy moralne, tradycja czy prawo naturalne. Eichmann był konsekwentny: podążał za głosem swojego sumienia, a nie za przykazaniami religijnymi czy zasadami etyki absolutnej. Punkt, do którego doszedł, był – zdaniem Agambena – logicznym rezultatem przyjętego przezeń prymatu własnego sumienia.
To ciekawe spostrzeżenie, zwłaszcza w kontekście faktu, że kantyzm jest podstawą rozpowszechnionej dziś w Kościele katolickim na Zachodzie etyki sytuacyjnej. Skoro zwolennicy tej myśli nie czytają Jana Pawła II ani Benedykta XVI, to może niech poczytają lewicowego Agambena.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/509340-lewicowy-filozof-o-nowych-rzadach-terroru-zdrowotnego