Na czym polega pożar bezobjawowy? Jest gdzieś jakiś ogień i choć go nie widać, on pali i niszczy? Na czym polega powódź bezobjawowa? Jest gdzieś jakaś woda, która zatapia i demoluje, mimo że sucho jest? Albo choroba bezobjawowa? Jest i niszczy nasz organizm, gdy o tym nie wiemy? Czy też go nie niszczy? Czyli tak naprawdę żadnej choroby w naszym organizmie nie ma, istnieje ona jedynie w naszych myślach i naszym strachu? Bo wirus ( jak tysiące innych wirusów) przechodzi przez nasz organizm, nie czyniąc mu żadnej krzywdy, a jego rzekoma „pandemiczność” polega jedynie na tysiącach histerycznych medialnych komunikatów, którym większość z nas posłusznie uległa? Jeśli choroba bezobjawowa jest urojeniem, dlaczego zdewastowała niemal cały świat?
Po co nadal informujemy tak intensywnie i dramatycznie o liczbie zakażonych, skoro 97 proc. z nich przechodzi chorobę bezobjawowo, czyli „ma” chorobę, której nie ma? Wiadomo przecież od wielu tygodni, a nawet już kilku miesięcy, że liczba testów pozytywnych jest proporcjonalna do liczby testów wykonanych i jest przeciętnie na poziomie 15 proc. W marcu ogłosił to włoski rządowy instytut zdrowia (ISS), potem potwierdzały kolejne instytucje w wielu krajach. Skoro na Śląsku nagle „wybuchła epidemia”, jedyną jej przyczyną jest to, że zrobiono tam tysiące testów. Decyzje są w naszych rękach, chcemy „wybuchu pandemii” na Podlasiu, ruszmy tam z masowymi testami, natychmiast będą „podlaskie ogniska epidemii”. Chcemy zatrzymać przekop Mierzei Wiślanej, zróbmy tam tysiące testów, natychmiast będą „setki zakażeń” w Elblągu i Krynicy Morskiej i trzeba będzie inwestycję wstrzymać. Naprawdę tego nie rozumiemy czy udajemy?
To wstrząsające, jakie triumfy święci dziś Wielkie Kłamstwo WHO dzięki naszemu przyzwoleniu. Po raz kolejny przypominam, że polega ono na zmianie definicji „pandemii”, której lobbystyczna agencja farmaceutycznych koncernów, zwana Światową Organizacją Zdrowia, dokonała w roku 2008, gdy przygasł biznes antybiotykowy i trzeba było znaleźć nowe źródło zysku. Pandemia to wielka liczba zgonów. Ale od dekady wmawia się nam, że jest to wielka liczba „zakażeń”. Nie zachorowań (skoro 97 proc. zakażeń jest bezobjawowa, czyli zachorowań nie ma), ale właśnie „zakażeń”.
Skoro zaledwie w 60 proc. skuteczne (czyli w 40 proc. kłamliwe) testy są wstanie wywołać ogólnoświatową histerię i wielkie błaganie o miliardy szczepionek, wyobrazić sobie możemy taki oto scenariusz: farmaceutyczny koncern X wymyśla chorobę „śmiertelne zaróżowienie ucha”. Sporo ludzi ma zaróżowione uszy. Chyba nawet wszyscy. Dobroczynny koncern X wpłaca miliard dolarów WHO, by zbadała i zrozumiała to okropne zagrożenie. Kilka tygodni później WHO ogłasza „pandemię śmiertelnego zaróżowienia ucha” (Pink Ear Desease – PED). Co prawda 97 proc. zarażonych przechodzi śmiertelną różowość ucha bezobjawowo, ale koncern prowadzi potężną kampanię wyjaśniającą, że zaróżowienie ucha jest strasznym zagrożeniem dla ludzkości i trzeba masowo robić testy na PED (nie szkodzi, że co drugi test daje wynik błędny), by ludzkość ratować. Biorą w owej PED-kampanii udział media (w których – trzeba trafu – koncern X umieszcza sporo reklam) i liczni wybitni specjaliści (którzy – trzeba trafu – od lat otrzymują hojne granty od fundacji, których koncern X jest hojnym sponsorem). Koncern X ma też tak wielką siłę przekonywania, że potrafi skłonić rządy wielu krajów, by za leczenie „śmiertelnego zaróżowienia ucha” wypłacały szpitalom trzykrotnie więcej pieniędzy niż za leczenie grypy czy zapalenia płuc.
I oto masowo ludzie chorzy na raka, zapalenie płuc, nadciśnienie, grypę z powikłaniami, zawały serca, udary, ludzie poturbowani w wypadkach drogowych i pokąsani przez rekiny – wszyscy jednako mrą na „śmiertelne zaróżowienie ucha”. I mamy pandemię PED. I pilnie potrzebna jest szczepionka. Obowiązkowa dla wszystkich.
8 czerwca – pod wpływem faktów – WHO wreszcie przyznała, że pacjenci, którzy nie mają objawów choroby, nie zarażają. Ta epokowa diagnoza mówi, że dewastująca świat izolacja miliardów ludzi jest kompletnie bezsensowna. Izolujmy tylko ludzi chorych, to głoszą od wielu tygodni dziesiątki lekarzy, profesorów, epidemiologów i wirusologów, którzy nie boją się farmaceutycznych koncernów ani nie mają z nimi czułych relacji. Izolowanie osób niewykazujących objawów jest idiotyzmem.
W pierwszych pięciu miesiącach tego roku w Polsce zmarło mniej osób niż w tym samym okresie w latach 2017, 2018 i 2019. Mamy więc pandemię bezobjawową. Pożar bezogniowy. Ogłoszono powódź, zakutaliśmy się w ratunkowe kamizelki i siedzimy w pontonach ustawionych na pustyni. Aż nas przeciwko powodzi i różowości uszu zaszczepią.
Felieton ukazał się w numerze 26/2020 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/506695-ludzie-z-rozowymi-uszami