Nie wiem, jak było w innych szkołach, ale u nas rozdanie świadectw z pełnymi restrykcjami. Każde dziecko miało wyznaczonych pięć minut, żeby podejść do stolika ustawionego pod szkołą, odebrać świadectwo, pożegnać panią i odejść. Żadnego gromadzenia. Żadnych akademii. Tylko ósmoklasiści, którzy żegnają szkołę na dobre, mieli większą uroczystość.
W ten sposób kończy się rok szkolny, przysłonięty przez epidemię koronawirusa. Kończy się także trzymiesięczny eksperyment ze zdalną edukacją. Czegoś takiego ani polska szkoła z nauczycielami i dyrektorami na czele, ani uczniowie i ich rodzice jeszcze nie doświadczyli. Z powodu epidemii, z dnia na dzień, wszystkie strony tak zwanego systemu edukacji musiały dokonać technologicznego skoku, co w wielu miejscach z braku sprzętu i doświadczenia wcale nie było łatwe.
To był prawdziwy test wytrzymałości dla rodzin. Dociera do nas mnóstwo głosów rodziców, którzy są tą sytuacją skrajnie wyczerpani. Mamy informację od mamy, wykonującej zawód medyczny, że u nich w przychodni pięciu kolejnych lekarzy musiało skorzystać ze zwolnienia, żeby móc zająć się dziećmi, przebywającymi na zdalnej edukacji. I tak przychodnia została bez lekarzy
–mówił mi Tomasz Elbanowski, prezes Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców w rozmowie dla tygodnika „Sieci”.
Podczas tego testu bywało śmiesznie, o czym chętnie opowiadają znajomi rodzice.
Agnieszka Manikowska: „Córka ma chat z klasą i nauczycielką. Prasuję obok i mimowolnie się przysłuchuję. Naglę słyszę dorosły głos, który przebił się przez zwykłe rozmowy, odpowiedzi i pytania podczas lekcji: „K…a co z tą kamerą?” No cóż, kamera może dziecku nie działała, ale mikrofon za to sprawował się bez zarzutu.”
Katarzyna Głowacka: „Mamo, musisz mi dać swój komputer, bo na ajpadzie jak chcę podnieść rękę, to muszę wyjść z lekcji, wejść na czat, potem znaleźć ikonkę i dopiero podnieść rękę, ale pani i tak odpowiada mi na lekcji, więc nie wiem, czy mnie zobaczyła czy nie!”
Marek Kałka: „Zajęcia online z fortepianu. Zanikające dźwięki. Zanikający synchron uczeń-dźwięk. W końcu zanikający uczeń. Nauka gry online przypomina przyziemienie Antonova 225 bez załogi, która właśnie się pochorowała.
Wszyscy musieli sobie jednak jakoś poradzić z sytuacją. Rodzice, którzy nagle stali się nauczycielami, nauczyciele, którzy nie tylko musieli (w wielu przypadkach z własnych pieniędzy) doposażyć się w sprzęt, wskoczyć na nowy poziom korzystania z dostępnej technologii, a w efekcie i tak nie mogli mieć pewności czy bardziej oceniają pracę dzieci czy kreatywność rodziców. Musiały dać radę także dzieci, dla których wiele godzin przed komputerem i izolacja od kolegów były często nużące i zniechęcające. Dali radę także dyrektorzy szkół, którzy musieli formalnie nad tym wszystkim zapanować i dopilnować, by żadne dziecko nie zniknęło z systemu, by do wszystkich dotarły materiały.
Podejście nauczycieli do eksperymentu było różne. Szybko wyszło kto lubi swoją pracę, a kto ją wykonuje z braku lepszego pomysłu na życie. Było mnóstwo kreatywnego podejścia, wspaniałe, przygotowywane w pocie czoła prezentacje, ewentualnie wysyłane ciekawe materiały, były łączenia, podczas których słychać było ożywione dyskusje dzieci z nauczycielem na drugim końca kabla. Były jednak i sytuacje, w których nauczyciel X kazał przeczytać dzieciom rozdział Y, zrobić zadanie Z, a następnie efekt wysłać mailem.
Nie metoda decyduje o powodzeniu w nauczaniu, tylko osobowość nauczyciela, jego umiejętności oraz to czy przykłada się do pracy
– mówił w rozmowie ze mną dla tygodnika „Sieci”, szef MEN Dariusz Piontkowski, podkreślając jednocześnie plusy przymusowej zdalnej edukacji .
Okazało się, że współczesna technologia umożliwia inną formę kształcenia niż tylko stacjonarne zajęcia, co jeszcze kilkanaście lat temu mogło wydawać się fantazją. Jestem też bardzo wdzięczny nauczycielom, którzy stanęli na wysokości zadania, w bardzo szybkim tempie przyswoili nowe metody nauczania i nowe metody komunikacji. Z sygnałów, które dostaje MEN, przytłaczająca większość nauczycieli bardzo dobrze wypełnia swoje obowiązki. Nie mam wątpliwości, że w wielu wypadkach przygotowanie się do zdalnej lekcji wymaga więcej pracy i kreatywności niż w przypadku standardowych metod nauczania. Na pewno część tych umiejętności, które nieco pod przymusem zdobyli nauczyciele, dzieci, a także rodzice – będzie przydatna w przyszłości
– nie ma wątpliwości szef MEN.
Ale edukacja, to nie tylko nauczyciele, to także uczniowie. Niektóre z moich dzieci równie chętnie oglądały prezentacje, co rozwiązywały polecone zadanie, a innym (szczególnie jednemu) pod górkę było z każdą formą zdalnej edukacji, bo każda pozbawiona bezpośredniego przymusu, okazywała się po prostu niepotrzebną stratą czasu, który można było spożytkować na granie na komputerze, skakanie na trampolinie, kopanie piłki, czy rzucanie do kosza (na czas kwarantanny wywieźliśmy dzieci na działkę, bo inaczej wszystkim groziłoby zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym). I na nic były apele „wszystkich świętych”, że to nie „koronaferie” oraz nasze, rodziców granie na nucie odpowiedzialności i straszenie przyszłym potencjalnym bezrobociem, wynikającym z braku ukończenia szkoły.
Nieoczekiwanie jednak wszystkie strony edukacyjnej barykady, chyba bardziej niż kiedykolwiek doceniły tradycyjny model nauczania. Uczniowie poczuli nagle, że szkoła może być nieocenionym dobrem, którego wcześniej nie mieli okazji docenić. Okazało się, że niespodziewane spełnienie marzenia większości, by „budę szlag trafił”, nie jest tak atrakcyjne, jak można było się spodziewać. Za kontaktem z uczniami, może i nawet za tymi opornymi, zatęsknili też nauczyciele. Jednak lepiej mówi się do kogoś, kto chociaż czasem słucha, niż do komputera. Okazało się też, że przygotowanie ciekawej prezentacji jest bardziej czasochłonne niż przygotowanie tradycyjnej lekcji. Za szkołą zatęsknili też rodzice, którzy może wreszcie będą mniej sarkać na pedagogów. Dla niektórych odkrycie, co w istocie znaczy powiedzenie: „obyć cudze dzieci uczył” może być przełomowe. Właściwie, to po narodowej kwarantannie należałoby ukuć jego nową, bardziej wymowną wersję: „obyś własne dzieci uczył”.
Oby od września wróciła stara, dobra normalność. Tymczasem zobaczcie Państwo, jak fenomenalnie żegnają swoich uczniów nauczyciele SP w Dłutowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/506612-wreszcie-zaczely-sie-wakacje-tego-roku-nikt-nie-zapomni