Seksuolog Helmut Kentler swój „eksperyment” rozpoczął już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Był psychologiem policyjnym w berlińskim Senacie, a jego prawie trzydziestoletnia, odrażająca działalność nie byłaby możliwa bez ochronnego parasola władz Berlina, urzędów ds. młodzieży i instytucji edukacyjnych i naukowych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szokujący raport! Władze Berlina przez 30 lat przekazywały bezdomne dzieci „pod opiekę” pedofilom
Jak udało się Kentlerowi wmówić im wszystkim, że kontakty seksualne między dorosłymi a dziećmi nie są szkodliwe? Stanie się to zrozumiałe, gdy się prześledzi działalność i publikacje innych niemieckich seksuologów i psychologów, którzy przygotowali grunt swoimi publikacjami i działalnością, sącząc delikatnie do przestrzeni publicznej poglądy, które umożliwiły zaakceptowanie seksualnego wykorzystywania dzieci w rodzinach zastępczych, często składających się z pedofili, już wcześniej mających wyroki za przestępstwa seksualne.
Niemieckie stowarzyszenie Pro Familia, zajmujące się edukacją seksualną i planowaniem rodziny, wielokrotnie na swojej stronie internetowej publikowało artykuły broniące pedofilii. Jednym z autorów takich tekstów był niemiecki profesor socjologii, Rudiger Lautman, czołowy ekspert od LGBT, autor książki „Die Lust am Kind (1994) - w wolnym tłumaczeniu „Żądza do dzieci, pragnienie dzieci” - relatywizującej zbrodnie pedofilskie. Wprawdzie książka wywołała w Niemczech skandal oraz publiczną krytykę i Lautman później próbował się od niej dystansować, ale nie zapomniano mu współpracy z FPD, która w latach osiemdziesiątych chciała „oswoić” niemieckie społeczeństwo z pedofilami (Młodzi Demokraci, ówczesna organizacja młodzieżowa FDP, postanowiła na zgromadzeniu ogólnym w marcu 1980 r. poprzeć usunięcie ust. 174 i 176, które zabraniają wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży, z niemieckiego kodeksu karnego.)
Nieszkodliwa pedofilia
W późniejszych artykułach publikowanych na stronach Pro Familia Lautman apelował o rozgraniczenie na „nieszkodliwą pedofilię” za zgodą obu stron i wykorzystywanie seksualne, kiedy zgody młodocianego nie było. Protestował przeciwko prowadzonej – jego zdaniem - krucjacie przeciwko pedofilom. Już po opublikowaniu swojej książki twierdził, że szkodliwość kontaktów dziecka z „prawdziwym” pedofilem jest wątpliwa, ponieważ traktuje on dzieci z wyjątkową „ostrożnością”.
Psycholog Wolf Vogel, także publikujący na stronach Pro Familia, apelował o podejście do tematu pedofilii bez osądów moralnych. W artykule „Nędza zakazanej miłości” wyrażał żal, że dziecko nie może opowiedzieć rodzicom „jak ekscytujących przeżyć doznało w kontakcie z dorosłym” gdyż ci od razu zawiadomiliby policję.
To „naukowe” podłoże prawdopodobnie ułatwiło przekonanie przez Kentlera urzędników niemieckiego Jugendamtu, czyli Urzędu d.s. Dzieci i Młodzieży, a także berlińskiego Senatu, że kontakty seksualne między dziećmi i dorosłymi nie są szkodliwe, a „eksperyment” niemieckiego seksuologa przyniesie wymierne korzyści - dzieci nie będą już mieszkać na ulicy, nie będą trafiały do domów dziecka, a pedofile, zamiast szukać nowych ofiar, będą mogli bezkarnie uprawiać swój proceder. Jak dosadnie określił to po trzydziestu latach „FAZ” : „ Mogli znęcać się nad wychowankami w obrębie własnych domów”. Kentler zdołał także przekonać berliński Senat, że opieka pedofilów nad małoletnimi „umożliwia ich społeczną integrację”.
Przez wiele lat urzędy d.s. dzieci i młodzieży ignorowały zagrożenia, a nawet broniły pedofili, którym powierzono dzieci. Nie reagowały także na listy ofiar, które zgłaszały przypadki seksualnych nadużyć i wykorzystywania do pornografii dziecięcej. Dopiero kilka lat temu dwie ofiary tego „eksperymentu” opowiedziały swoją historię, od tego czasu badacze z Uniwersytetu w Hildesheim przeszukiwali akta i przeprowadzali wywiady. Efektem ich pracy był zaprezentowany w poniedziałek raport.
Ile skrzywdzonych dzieci przewinęło się przez „rodziny” pedofili, nie ustalono, wiadomo tylko, że proceder trwał trzydzieści lat, a jego twórca nigdy nie poniósł żadnych konsekwencji, bo po pierwsze zbrodnie seksualnego wykorzystywania dzieci się przedawniły, a po drugie przecież koncepcja Kentlera, oparta na „wspólnym mieszkaniu dziecka i pedofila”, została zatwierdzona przez urzędników berlińskiego Senatu i, z kilkoma wyjątkami, zaakceptowana także przez okręgowe urzędy d.s. dzieci i młodzieży.
Ekscytujące przeżycie w kontakcie z dorosłym
Na marginesie tego berlińskiego skandalu warto wspomnieć o dokumencie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) „Standardy edukacji seksualnej w Europie”, w którym szczegółowo opisano, na czym ona ma polegać i czego dzieci w różnym wieku powinny w szkole o swojej seksualności i zachowaniach z tym związanych się dowiedzieć. WHO powoływała się na współpracę przy tworzeniu tego programu licznego grona światowych ekspertów o ugruntowanej pozycji w nauce oraz zamieściła listę naukowców, wykaz badań i stron internetowych, jako pomocniczych źródeł przy tworzeniu programu. Okazuje się, że jedną z takich organizacji jest właśnie niemiecka Pro Familia, na której stronach wspomniani Lautman i Vogel publikowali. Nic zatem dziwnego, że jednym z punktów standardów, mówiących o edukacji dzieci w wieku od 9 do 12 lat zaleca się poznanie „różnorodności zachowań seksualnych” oraz poznawaniu różnych sposobów wyrażania swojej seksualności. Czy w owej „różnorodności” ma się również mieścić „ekscytujące przeżycie w kontakcie z dorosłym”?
Czy edukacja seksualna według WHO może chronić przed pedofilią
Podpisanie Warszawskiej Karty LGBT i deklaracja wprowadzenia edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole „przy uwzględnieniu kwestii tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej, zgodnej ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO)” budzi od początku kontrowersje. Prawica twierdzi, że prowadzi to do seksualizacji dzieci, natomiast aktywiści LGBT i opozycja dowodzi, że edukacja seksualna pomoże dzieciom ochronić się przed pedofilią. Tylko że w standardach WHO jakoś trudno dojrzeć zalecenia, jak nauczyć dzieci chronić się przed pedofilią. Definiowanie pedofilii jako stanu, w którym głównym lub wyłącznym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi przed osiągnięciem przez nie dojrzałości płciowej (polski Kodeks Karny uznaje takie zachowania w stosunku do dzieci poniżej 15 roku życia za przestępstwo) narzuca niejako konieczność zawarcia w zaleceniach edukacyjnych dla dzieci w wieku 6-12 i 12- 15 lat ( takie cezury wiekowe wprowadza WHO) tematu pedofilii i rad, jak się ustrzec przed dorosłymi, chcącymi seksualnie wykorzystać dzieci. Tymczasem w okresie 6-12 lat dzieci mają według WHO rozpoznawać zmiany zachodzące w swoim ciele, poznać różnice między przyjaźnią, miłością i pożądaniem, podstawowe metody antykoncepcji, posiadać podstawowe informacje związane z cyklem płodności oraz mieć świadomość, że seks jest przedstawiany w mediach w różny sposób. Natomiast dzieci w wieku 9-12 powinny poznać sposoby radzenia sobie z presją grupy rówieśniczej, skutecznego stosowania prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w przyszłości. Wskazano także na potrzebę nauki akceptacji, szacunku i rozumienia różnorodności dotyczącej seksualności i orientacji seksualnych. Z dziećmi w tym wieku należy rozmawiać na temat pierwszych doświadczeń seksualnych, przyjemności, masturbacji, orgazmu. Według standardów WHO dzieci i młodzież w wieku 12-15 lat powinny posiąść umiejętność reakcji na niesprawiedliwości, dyskryminacje i brak równości, a także umieć rozpoznawać objawy ciąży czy chorób przenoszonych drogą płciową.
Obawa, że pod płaszczykiem „edukacji seksualnej” wprowadzanej do szkół bez zgody i kontroli rodziców można przemycać treści szkodliwe dla dzieci sprawiła, że powstał obywatelski projekt „Stop pedofilii”, który zakłada, że:
§1. Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§4. Kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowywaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo–wychowawczej lub opiekuńczej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Projekt do tego stopnia zaniepokoił lobby dążące do wprowadzenia edukacji seksualnej według WHO, że stal się przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim, dyskusji opartej na kłamstwie, iż rząd zamierza karać w ogóle za edukację seksualną.
Eurodeputowany Robert Biedroń grzmiał w czasie dyskusji: „ Można odnieść wrażenie, że to projekt pisany pod dyktando lobby pedofilskiego. Tak naprawdę stwarza piekło dla ofiar, a otwiera niebo dla pedofilii”. Konia z rzędem temu, kto udowodni, że przepisy te zabraniają edukacji seksualnej. Tym bardziej, że taka edukacja w polskich szkołach jest prowadzona od wielu lat. A jak zakaz propagowania pedofilii może być na rękę lobby pedofilskiemu? Raczej rzecz ma się wręcz odwrotnie.
Ekscytujące przeżycie czy zbrodnia na dziecku?
Jeżeli jeszcze pamiętamy o europejskim systemie wartości i jego tradycyjnej moralność, opartej na przeciwieństwie dobra i zła, odwołujących się do kanonu i autorytetu chrześcijańskiego, nie będziemy mieli problemu z odpowiedzią na powyższe pytanie. Nie ustają jednak próby, by doprowadzić do sytuacji, w której człowiek zagubi się w rozumieniu prostych, odziedziczonych po przodkach zasad. Wtedy po prostu wmówi się ludziom, co jest dobre, a co złe. Eksperyment Kentlera jest tego przerażającym przykładem. I ostrzeżeniem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/505622-pedofilowi-dziecko-na-wychowanie-oddam
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.