Sąd Rejonowy Katowice-Zachód oddalił w czwartek wnioski prokuratury i Rzecznika Praw Dziecka w sprawie odebrania babci i wydania mieszkającemu w Belgii ojcu 4-letniej dziewczynki, któremu sąd w Brukseli przyznał prawa rodzicielskie – dowiedziała się PAP od prezesa sądu. Z kolei władze belgijskie stoją na stanowisku, że - zgodnie z wyrokiem sądu - 4-letnia dziewczynka, której matka zmarła w Polsce, powinna wrócić do ojca w Belgii – poinformowała w czwartek w imieniu władz belgijskich Ambasada Belgii. Podobnego zdania jest polski sąd. O całej sprawie kilkukrotnie pisaliśmy na naszym portalu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
RPD domagał się natychmiastowego wstrzymania wykonania orzeczenia, które - jego zdaniem - jest sprzeczne z dobrem dziecka i spowoduje trwały uszczerbek na zdrowiu psychicznym małej dziewczynki.
Informację o postanowieniu przekazał prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód Grzegorz Grzyb, odnosząc się do pytań skierowanych kilka godzin wcześniej przez PAP. Przedstawił też stanowisko sądu w tej sprawie.
W toczącej się dyskusji publicznej osoby wypowiadające się zdają się nie zauważać istnienia obowiązujących przepisów prawa, które wyznaczają zakres kognicji (rozpatrywania sprawy – PAP) Sądu Rejonowego Katowice-Zachód w Katowicach
—napisał prezes Grzyb.
Jak podkreślił, punktem wyjścia jest ustalenie jurysdykcji krajowej. W tej sprawie reguluje ją rozporządzenie Rady Unii Europejskiej z listopada 2003 r., które dotyczy uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich i rodzicielskich. Jak wskazuje sąd, zgodnie z art. 10 tego rozporządzenia – którego stronami są zarówno Polska, jak i Belgia - w przypadku bezprawnego uprowadzenia lub zatrzymania dziecka zostaje utrzymana jurysdykcja sądu w państwie członkowskim, w którym dziecko miało miejsce „zwykłego pobytu”.
Małoletnia została bezprawnie uprowadzona przez matkę w Belgii do Polski. W takiej sytuacji w sprawach odpowiedzialności rodzicielskiej (…) zachowana została jurysdykcja państwa członkowskiego, w którym małoletnia miała miejsce zwykłego pobytu przed bezprawnym uprowadzeniem. W niniejszym przypadku krajem tym jest Belgia
—zaznaczył prezes.
Jak przypomniał, prawomocnym wyrokiem z 21 listopada 2017 r. sąd w Brukseli, po wniosku ojca, nakazał matce natychmiastowe przewiezienie dziewczynki z powrotem do Belgii i powierzenie jej ojcu. W konsekwencji katowicki sąd jest uprawniony do orzekania wyłącznie w zakresie wydania dziecka ojcu, zgodnie z obowiązkiem wynikającym z wyroku brukselskiego sądu, o co ojciec zwrócił się w trybie przewidzianym przez konwencję haską z 1980 r.; wszelkie kwestie opiekuńczo-wychowawcze powinien zgodnie z posiadaną jurysdykcją rozstrzygać sąd belgijski” – przekonywał prezes.
Sędzia Grzyb przypomniał, że wydane przez katowicki sąd postanowienie ze stycznia 2018 r. - o wydaniu dziewczynki ojcu – jest prawomocne, nie można go zaskarżyć i wiąże nie tylko strony i sąd, który je wydał, ale także inne sądy czy organy państwowe i inne osoby.
Prezes przekonuje, że zgodnie z obecnymi przepisami, w stosunku do postanowień dotyczących władzy rodzicielskiej wydanych na podstawie konwencji haskiej nie stosuje się art. 577 Kodeksu postępowania cywilnego, który pozwala zmieniać nawet prawomocne orzeczenie, jeżeli wymaga tego dobro dziecka. „W konsekwencji zmiana okoliczności sprawy po uprawomocnieniu się postanowienia nie może stanowić podstawy do jego zmiany” – napisał.
W ciągu ostatnich trzech dni dziewczynkę próbowano odebrać jej polskiej rodzinie dwa razy. Dziecko miało być odebrane na podstawie postanowienia radomskiego sądu, który wydał je w drodze pomocy prawnej, udzielonej sądowi w Katowicach. W poniedziałek kurator sądowy odstąpił od tej czynności, bo dziewczynka zaniosła się płaczem i kurczowo trzymała się babci, nie chcąc iść z obcymi jej ludźmi. W środę przedstawiciel sądu zrezygnował ponownie, gdyż - jak stwierdził - ojca nie było w miejscu, w którym miało nastąpić odebranie dziecka od rodziny matki. Kobieta zmarła kilka miesięcy temu.
W pomoc polskiej rodzinie dziewczynki zaangażowało się Ministerstwo Sprawiedliwości, zastrzegając, że o tym, czy dziecko zostanie wydane, decydują sądy. Strona polska zaproponowała mediacje, by ojciec, który nie mówi po polsku, mógł spotykać się z córką i przyzwyczaić do siebie dziecko. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik zaapelował do obu stron, by – dla dobra dziecka – doszły do porozumienia.
Pytany o możliwość mediacji, prezes Grzyb odpowiedział w piśmie przesłanym PAP, że „polskie prawo nie zna instytucji mediacji z osobą niestosującą się do prawomocnego orzeczenia”. Jak dodał, sąd nie może nakazać ojcu, który ma pełnię praw rodzicielskich uczestniczenia w mediacji „z osobą, w której bezprawnej pieczy pozostaje jego dziecko”.
Przeprowadzenie takiej mediacji zależy zatem wyłącznie od dobrej woli ojca małoletniej
—podsumował sędzia Grzyb.
Wiceminister sprawiedliwości zdecydował w poniedziałek o wystąpieniu do Sądu Okręgowego w Katowicach o wszczęcie nadzoru administracyjnego nad sprawą 4-latki. Z kolei zajmujący się również sprawą Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak wniósł do sądu w Katowicach o natychmiastowe wstrzymanie wykonania orzeczenia, które - jego zdaniem - jest sprzeczne z dobrem dziecka i spowoduje trwały uszczerbek na zdrowiu psychicznym małej dziewczynki. Dziewczynka przebywa pod opieką rodziny w Radomiu.
W komunikacie skierowanym do PAP władze belgijskie oświadczyły, że „wyrażają głęboki niepokój w związku z tym, iż wyroki belgijskich i polskich sądów w sprawie uprowadzenia za granicę 4-letniego dziecka narodowości belgijsko-polskiej nie są wykonywane należycie”.
Jednocześnie strona belgijska zaapelowała do władz polskich o „pomoc w jak najszybszym powrocie dziecka do ojca w Belgii, zgodnie z wszelkimi stosowanymi zasadami międzynarodowej współpracy oraz w zgodzie ze wspomnianymi wyrokami sądów w Belgii oraz w Polsce”.
Zdaniem strony belgijskiej sprawa jest tym bardziej nagląca, że - po śmierci polskiej matki - ojciec pozostaje jedynym żyjącym rodzicem dziecka.
Władze belgijskie podkreśliły w oświadczeniu, że pomimo wielokrotnych próśb ze strony ojca, nie umożliwiono mu kontaktu z córką.
Już w listopadzie 2017 r. belgijski sąd wydał nakaz natychmiastowego powrotu dziecka do Belgii. Decyzję tę podtrzymał w roku 2018 sąd w Polsce
—zaznaczono w komunikacie.
W listopadzie 2019 r. sąd belgijski przyznał wyłączną opiekę rodzicielską ojcu. Dzień później zmarła nagle przebywająca w Polsce matka dziewczynki. Opiekę nad dzieckiem przejęła babcia dziecka.
Strona belgijska wskazała w komunikacie, że ojciec stawiał się w Polsce na kolejne rozprawy sądowe, przesłuchania, a nawet poddawał się testom psychologicznym.
Polskie sądy podtrzymały postanowienia sądu w Belgii i nakazały ich wykonanie. Ponadto w trakcie postępowania ustalono, że nie doszło nigdy do przemocy domowej, wbrew temu, co błędnie głosiły polskie media
—zaznaczono w oświadczeniu przekazanym PAP.
Rodzice 4-latki poznali się w Belgii. Matka pracowała tam jako lekarz okulista, podobnie jak jej partner. Prawo do opieki nad dzieckiem belgijski sąd przyznał ojcu w listopadzie 2019 roku. 37-letnia mama dziewczynki zmarła nagle, dokładnie dzień po tym wyroku. Postanowienie w tej sprawie sąd wydał w trybie zaocznym i – zdaniem resortu sprawiedliwości - są wątpliwości, czy mama wiedziała o tym postępowaniu. Korespondencję w tej sprawie wysyłano bowiem na jej belgijski adres, choć matka rozstała się z partnerem i wyjechała do Polski, gdy dziecko miało rok.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/505380-komplikuje-sie-sytuacja-4-latki-wroci-do-belgii