Nie udał się plan rozbicia 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II i zdominowania tego dnia zgniłą opowieścią o pedofilii w Kościele. Wielu przyłożyło rękę, by tak się stało. Miała w tym pomóc przesunięta data premiery filmu braci Sekieskich i mocne wsparcie wielu mediów. Okazuje się jednak, że antyklerykalna propaganda nie ma już takiego pola rażenia, a świadomość grzechów obecnych w Kościele nie wpływa na osłabienie wiary. Co jeszcze pokazał wczorajszy dzień i co powinniśmy sobie na nowo uświadomić?
Wczorajsze świętowanie planowane od wielu długich miesięcy miało być naprawdę wyjątkowe. I w Polsce i na świecie. Ukochany św. Jan Paweł II cały czas obecny jest w naszych sercach. Pamiętamy o jego nauczaniu, przywołujemy przesłanie, które zostawił, wracamy do jego książek, zwracamy się do niego z modlitwą o wstawiennictwo. Mieliśmy wyjść wczoraj licznie na ulice naszych miast, by we wspólnocie Kościoła raz jeszcze podziękować za tego wielkiego Polaka, za proroka naszych czasów. Pandemia koronawirusa zamknęła nas jednak w domach. Łączyliśmy się więc wirtualnie i duchowo, choć równie gorliwie, ze wzruszeniem i głęboką pamięcią. Telewizja Polska stanęła na wysokości zadania, by ten dzień był wyjątkowy i odświętny. Ponad milion osób, które włączyły TVP3 w godzinie Miłosierdzia, by połączyć się we wspólnej modlitwie Koronką do Bożego Miłosierdzia transmitowanej przez Telewizję Polską to ogromne świadectwo wiary. Trzeba by jeszcze doliczyć tych, którzy modlą się z Radiem Maryja, Telewizją Trwam, lokalnymi mediami katolickimi oraz modlących się indywidualnie. Widać, że największe dzieło pontyfikatu św. Jana Pawła II, jakim było wszczepienie w życie Kościoła kultu Miłosierdzia Bożego za św. Faustyną, przyniosło owoce. Ojciec Święty mógł się o tym przekonać już z perspektywy wieczności w setną rocznicę swoich urodzin.
Ale wczorajsze świętowanie miało także inną stronę. Niektóre środowiska podjęły próbę uderzenia w Kościół tuż przed tym ważnym dla katolików dniem. Bracia Sekielscy postanowili zmienić datę premiery i wypuścić drugi film o pedofilii w Kościele właśnie teraz. „Gazeta Wyborcza” już w weekend poświęciła temu tematowi główne miejsce, posuwając się do najbardziej ohydnej antyklerykalnej nagonki. Sobotnia okładka chyba nie wymaga dodatkowych komentarzy…
Pisałam to wiele razy, ale powtórzę. Nie ma najmniejszego przyzwolenia na krzywdzenie innych ludzi, zwłaszcza dzieci. Bez względu na to, czy robi to ksiądz, nauczyciel, trener czy sąsiad, kara powinna być surowa i nieodwołalna. Ale opisywanie całego Kościoła tylko i wyłącznie przez pryzmat pedofilii i patologii jest propagandowym kłamstwem, na które nie może być zgody. Bracia Sekielscy robią z siebie bohaterów i obiektywnych śledczych, choć już pierwsza część filmu pokazała jak wiele tam nierzetelności. Nie dość, że ich informatorem był człowiek oskarżony dziś o oszustwo, to jeszcze zatajono podstawowy fakt o esbeckiej przeszłości księży oskarżonych o pedofilię. Oba fakty mają fundamentalne znaczenie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sekielski przyznaje: Księża z dokumentu byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy SB. Dlaczego przemilczał to w filmie?
Opłacalne nagłaśnianie „pedofilii w Kościele”
Po pierwsze, widać że na temacie „pedofilii w Kościele” można dobrze zarobić. Widać to dobrze zwłaszcza na Zachodzie. Oprócz prawdziwych ofiar, którym należy się wyjątkowa troska i wsparcie, pojawia się także sporo oszustów, ciskających oskarżenie pod adresem niewinnych księży, często po dwudziestu paru latach i oczekujących wysokiego odszkodowania. Na Zachodzie wyspecjalizowały się w tym zakresie kancelarie prawne, skutecznie prowadzące sprawy. Hojność darczyńców, którzy przekazali braciom Sekielskim już blisko dwa miliony na filmy, które można było wyprodukować za kilkadziesiąt tysięcy, też mówi dużo. Ostatnio silny jest trend wyrażania swojej niechęci w formie wpłacania datków. Za przykład niech posłuży tu sprawa zbiórki na nowe Seicento dla kierowcy, który miał kolizję z kolumną BOR w Oświęcimiu.
Ciekawe jest też nieproporcjonalne przemilczanie pedofilii w innych grupach społecznych. Zwłaszcza w środowisku artystów i celebrytów. Czyżby wchodzenie na ten teren aż tak dalece się nie kalkulowało? Dotychczasowe doniesienia żyły najwyżej kilka dni. Wszystko zamiatane było pod dywan. Widocznie bardzo wiele wpływowych osób musiałoby stracić twarz. Jaki będzie odzew po jutrzejszej premierze filmu Sylwestra Latkowskiego?
Komuniści rozsadzali Kościół od środka. Wpuszczali do seminariów swoich agentów, by jako księża prowadzili podwójne życie
Po drugie, kolejny raz wypływa sprawa celowego wpuszczania do Kościoła ludzi, których celem było rozsadzenie i skompromitowanie struktur od środka. Tak było na świecie, ale i w Polsce. Służby infiltrowały Kościół nie tylko pozyskując tajnych współpracowników, ale także wprowadzając ich do seminariów. Ich zadaniem było przejście całej ścieżki seminaryjnej, łącznie z wyświęceniem na kapłanów i dalszej służby, tak jak zadaniem niektórych agentek było wyjście za mąż za „obiekt zainteresowania” służb. Opisuje to szczegółowo Bella Visano Dodd, wpływowa funkcjonariuszka Komunistycznej Partii USA w latach 1927-1949 i szefowa związku nauczycielskiego w stanie Nowy Jork, która w 1950 roku porzuciła komunizm i powróciła do Kościoła. Opowiada o nim w książce „Szkoła ciemności. Wspomnienie życia i konflikt dwóch wiar”, ale jeszcze ważniejsze są jej zeznania złożone w 1953 roku w amerykańskim Senacie przed Komisją Śledczą ds. Działalności Antyamerykańskiej.
W latach trzydziestych wprowadziliśmy tysiąc stu mężczyzn do kapłaństwa, aby zniszczyć Kościół od wewnątrz. Chodziło o to, aby ci ludzie zostali wyświęceni, a następnie wspięli się po drabinie wpływów i władzy jako prałaci i biskupi.
Byli to ludzie niewierzący w Boga, najczęściej ateiści, komuniści, a wśród nich także homoseksualiści, którzy zyskali w ten sposób łatwy dostęp do dużej liczby młodych chłopców. Zadanie nie było ciężkie: mieli za darmo mieszkanie i wyżywienie, cieszyli się szacunkiem i prestiżem społecznym, a jednocześnie ożywiało ich poczucie tajnej misji wymierzonej w znienawidzoną instytucję. Ryzyko zdemaskowania było żadne, bo nie musieli kontaktować się z centralą i wykonywać konkretnych zadań. Wystarczyło, że prowadzą podwójne życie.
Jak opisuje Bella Dodd, był to pomysł Stalina, który w młodości był prawosławnym seminarzystą i dobrze wiedział, jak wielką rolę w życiu publicznym odgrywa Kościół. Polecił więc wprowadzać do Kościoła ludzi bez wiary i moralności, by od środka rozsadzali kościelne struktury.
Praktykę tę komuniści realizowali nie tylko na Zachodzie, ale przede wszystkim w katolickiej Polsce. I choć bracia Sekielscy nie mają lub nie chcą mieć świadomości tego problemu, w swoich filmach niechcący go ujawniają. Brakuje wiec rzetelnego zbadania sprawy, pogłębienia problemu i dotarcia do pełnej prawy. Jest też uderzająca stronniczość i bezprawne rozciągnięcie zarzutu pedofilii na cały Kościół.
Konieczny zakaz przyjmowania homoseksualistów do seminariów
Po trzecie, kolejny raz widać, że homoseksualiści nie mogą mieć wstępu do seminariów, a skłonność ta jest kluczową przeszkodą do sprawowania posługi kapłańskiej. Bohater drugiego filmu Sekielskich mówi w pewnym momencie, że on też kiedyś został skrzywdzony, że taka skłonność została w nim wzbudzona, że sam jej nie rozumie. To go oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia, ale dowodzi, że dojrzałość emocjonalna powinna być istotnym czynnikiem rekrutacji alumnów, a wszelkiego rodzaju dewiacje powinny być dla kandydata dyskwalifikujące. Nawet, jeśli ujawnią się dopiero na 4 czy 5 roku seminarium, ryzyko jest zbyt poważne, by dopuścić takiego człowieka do święceń. Wszelkie postulaty tzw. Kościoła otwartego i tęczowych środowisk są więc skrajnie błędne.
Wnioski
Jako katolicy mamy pełną świadomość, że ludzie są grzeszni. Także kapłani. Skoro w gronie 12 apostołów, żyjących u boku samego Jezusa Chrystusa znalazł się Judasz, a tak pewny swojej wierności św. Piotr w kluczowym momencie zaparł się swojego Mistrza, musimy mieć świadomość, że taka jest właśnie ludzka natura. Jako wspólnota nie jesteśmy w niczym lepsi od pierwszego Kościoła. Ale grzeszność jednostki nie przekreśla świętości Kościoła jako wspólnoty. Nie tylko w historii Kościoła, ale także dzisiaj mamy pośród nas wielu świętych, oddanych Panu Bogu, ludziom i swojej służbie kapłanów. Zmasowany atak i próba wytresowania nas do odruchowego kłamliwego skojarzenia ksiądz-pedofil jest perfidną grą, której celem jest nie tyle zniszczenie tego czy innego duchownego, ale uderzenie w samo jądro wiary, odsunięcie ludzi sakramentów, pozbawienie ich siły wzrostu, doprowadzenie do zanegowania Boga albo przynajmniej życia sakramentalnego. Właśnie temu miało służyć wytoczenie tego działa w przeddzień 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II.
Skoro zamysł autorów tej operacji nie wypalił, nie jest z naszą katolicką świadomością źle. Rozróżniamy płaszczyzny i rozumiemy istotę spraw. Wiele doświadczyliśmy wczoraj wzruszeń podczas wspominania Ojca Świętego. Kluczowe jest teraz jedno: żebyśmy na tych wzruszeniach nie poprzestali. Spuścizna, jaką zostawił św. Jan Paweł II jest tak głęboka, aktualna i cenna, że naszym obowiązkiem jest zmierzyć się z jej treścią, przyjąć ją i wdrażać w życie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/500973-czego-nie-dowiemy-sie-z-filmu-braci-sekielskich