Cała historia wokół tzw. cenzury w Radiowej Trójce oraz wycofania piosenki Kazika z pierwszego miejsca listy przebojów zaczyna przypominać telenowelę.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało jak scena z najpiękniejszych snów mediów opozycji totalnej. Media publiczne podlizują się „wielkiemu prezesowi” zakazywaniem piosenki, która, jak twierdzą, obraża go. I to wszystko dzieje się na falach nie innego radia tylko słynnej Trójki, medialnego „złotego cielca” III RP. Pomysł doskonały. Nie trzeba było jednak dużo czasu, aby się okazało, że cała historia nie jest tak prosta i nie będzie łatwo stworzyć o niej pamflety na temat PiSowskiej cenzury. Na pewno nie takie, w które ktoś uwierzy.
Dyrekcja Trójki wniosła poważne oskarżenia o ustawianiu głosów na liście (oskarżenia, które jeszcze trzeba udowodnić), które podaje jako główny powód unieważnienia głosowania. W międzyczasie głos zabrało jeszcze kilku muzyków, którzy wypowiedzieli się na temat braku obiektywizmu takich list w stacjach radiowych oraz o ich ustawianiu. Zobaczymy co przyniesie ta dyskusja, kiedy stanie się jasne, co tu się naprawdę wydarzyło.
Michał Szułdrzyński pisze teraz dla „Rzeczpospolitej” o tym, że główny spór nie dotyczy wcale domniemanej cenzury, ale piosenki Kazika, która, cytuję, „pokazuje J. Kaczyńskiego, jako polityka, którzy wykorzystuje pozycję”. Ale ja myślę, że piosenka nie zasłużyła na tak wielki szum medialny wokół siebie.
Skonstruowana w konwencji kabaretowej, w stylu, który trochę przypomina Toma Waitsa, charakteryzuje się zbyt naciągniętym przesłaniem. Jeśli największym grzechem Kaczyńskiego jest to, ze przyjechał limuzyną na cmentarz, na grób swojego brata, w 10 rocznicę tragedii, która naznaczyła cały polski naród, oraz że uczynił to w czasie trwania pandemii, kiedy jedna część cmentarza była zamknięta, to wszystko naprawdę nie zasłużyło na tę emocjonalną piosenkę, nawet w satyrycznym wydaniu.
Oczywiście to, że nie broni się artystycznie nie znaczy, że piosenka może być zakazana, nie trzeba o tym przekonywać. Jeśli ktoś pomyślał, że zrobi rządzącym przysługę „zdejmując” ją z listy, jest albo głupi albo nieżyczliwy. W sumie klasyczna cenzura w dzisiejszym zdygitalizowanym świecie jest niemożliwa i chwała Bogu za to.
Muszę przyznać, że nie jestem uważnym fanem Kazikowych utworów, ale zwróciłem uwagę na jeden szczegół, którego brakuje mi u dzisiejszych muzyków rockowych w Chorwacji. To co wiem o Staszewskim to to, że nigdy nie pozwolił na wykorzystanie swojej twórczości przez jakąkolwiek stronę polityczną dla jej egoistycznych celów. W Chorwacji, kraju, gdzie popkultura jest jednolita politycznie (oczywiście z nachyleniem w lewo), a muzycy gotowi są dać się zaprząc do wozów interesów partyjnych, brakuje mi artysty, mającego silne artystyczne „ja”, takie jak Kazik.
Jestem ciekawy, czy Kazik w kolejnych dniach zachowa swoją artystyczną integralność czy będzie robił z siebie „męczennika wolnego słowa”. Czy może dalej jako artysta – jak sam mówi w jednej ze swoich o wiele lepszych piosenek - będzie „iść prosto“ między dwoma przeciwstawnymi obozami.
Bo to wszystko tak naprawdę jest nowy atakiem na obóz rządzący, a nie żadną walką o wolność słowa.
Jeśli byłoby inaczej, wtedy te same media, które podnoszą alarm z powodu Trójki zrobiłyby to samo w przypadku Rafała Trzaskowskiego, który zagroził wczoraj przed kamerami dziennikarzom TVP. Media totalsów o tym nie piszą, a dziennikarze nie solidaryzują się ze swoimi kolegami po fachu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/500796-ile-w-tym-walki-o-wolnosc-slowa-a-ile-ataku-na-rzad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.