Rzecznik rządu Piotr Müller podał we wtorek w TVP1, że w środę powinien zostać ogłoszony terminarz znoszenia kolejnych obostrzeń. Minister Łukasz Szumowski poinformował na antenie Radia ZET, że być może od 18 maja zostaną otwarte salony fryzjerskie i kosmetyczne. W międzyczasie, gdy Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego dyskutuje o tempie znoszenia restrykcji, parlamentarzyści debatują nad sposobem przeprowadzenia bezpiecznych wyborów prezydenckich. Mając na uwadze te dwie jakże ważne dla Polski kwestie, warto zwrócić uwagę na to, co stało się w stolicy Korei Południowej.

Co się stało w Seulu?

Wystarczyła jedna zakażona osoba, aby w prawie 10 milionowym Seulu zostały zamknięte wszystkie kluby, bary i inne przybytki życia nocnego. Zarażony 29-latek, odwiedził pięć barów i klubów nocnych w dzielnicy Itaewon w nocy z 1 na 2 maja, przekazując jednocześnie wirusa dziesiątkom innych osób. Na dzień dzisiejszy, liczba zakażonych osób łączonych ze skupiskiem infekcji w barach i klubach nocnych w Seulu, wynosi 102. W tym 73 wśród gości tych lokali i 29 pośród ich krewnych i znajomych.

To jednak czubek góry lodowej, bo władze Seulu musiały ustalić nazwiska ponad 5,5 tys. osób, które odwiedziły te miejsca między 24 kwietnia a 6 maja. Przeprowadzono 7 tys. badań na koronawirusa wśród osób związanych ze skupiskiem wirusa w Itaewon. Z powodu zakażenia w tej sławnej seulskiej dzielnicy, władze zdecydowały się przesunąć o tydzień termin powrotu uczniów do szkół. Zgodnie z najnowszą decyzją placówki edukacyjne mają być stopniowo otwierane między 20 maja a 8 czerwca.

Należy podkreślił, że Korea Południowa bardzo dobrze poradziła sobie z pandemią i po dwóch miesiącach złagodziła kampanię dystansu społecznego. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, w zeszły czwartek w całej Korei odnotowano zaledwie cztery nowe przypadki zakażenia. Mimo to, rzecznik ministerstwa zdrowia przekonywał, że druga fala zakażenia koronawirusem jest nieunikniona.

Nie będzie łatwo zakończyć falę Covid-19, dopóki nie zostanie opracowana szczepionka lub lekarstwo. Będziemy musieli uznać, że druga fala jest niemalże nieunikniona

—powiedział rzecznik resortu zdrowia i opieki społecznej Son Joung Rae, cytowany przez agencję Yonhap.

Czego uczy sytuacja w Seulu?

Czego może nas nauczyć sytuacja w Seulu? Choćby tego, że o przestrzeganiu rygoru sanitarnego trzeba przypominać do znudzenia. Trzeba pogodzić się z tym, że nie ma i nie będzie powrotu do żadnej „normalności”. Covid-19 zmienił nasze życie i nic już nie będzie takie jak przed pandemią. Odmrażanie gospodarki – konieczne i słuszne – musi iść w parze z rygorem sanitarnym. Jeżeli o tym zapomnimy, będziemy ją ponownie zamrażać. Możemy wypłaszczyć do maksimum krzywą zakażeń, ale nadal będziemy narażeni na wybuch skupisk infekcji. Przerabiamy to właśnie na Śląsku, gdzie zarażonych jest prawie 800 górników. Władze, ale także media, co niniejszym czynię, powinny wciąż i wciąż przypominać Polakom, że nie żyjemy w normalnych czasach. To, że możemy dziś iść do galerii handlowych, a niedługo będziemy mogli pójść do salonu fryzjerskiego, nie oznacza, że nic nam nie grozi. Niestety, ale wydaje się, że ta świadomość jest coraz mniejsza, a widać to na ulicach polskich miast, gdzie coraz częściej można zobaczyć osoby bez maseczek, które lekceważą rygor sanitarny.

Symbolem tego była niedziela 10 maja, gdy Polacy tłumnie wyszli z domów, często zapominając o kwestiach bezpieczeństwa. Tłumy na ulicach, na plażach, w parkach, a jednocześnie ponad 60 proc. Polaków obawiało się iść do lokali wyborczych. Skutecznie zastraszono ich „kopertami śmierci”, ale już nikt skutecznie nie trafił do nich z przekazem o konieczności przestrzegania reżimu sanitarnego. I tutaj ponawiam pytanie za Michałem Karnowskim, który pytał wczoraj w TVP Info, kto za to przeprosi? Przecież ktoś powinien.

CZYTAJ WIĘCEJ: - Kto przeprosi za woltę opozycji ws. wyborów 10 maja? Michał Karnowski: Należą nam się wyjaśnienia. Jak tak można kłamać?

Seul a wybory prezydenckie w Polsce

Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało, aby wybory prezydenckie odbyły się w lokalach wyborczych, ale także, aby wyborcy mieli możliwość oddania głosu drogą korespondencyjną. Bardzo ważne poprawki zgłosił do tego projektu minister Łukasz Szumowski. Jedna z nich zakłada, że „minister zdrowia w przypadku zagrożenia epidemicznego na 7 dni przed wyborami będzie mógł wydać rozporządzenie o obowiązkowym głosowaniu korespondencyjnym na terenie danej gminy”.

CZYTAJ WIĘCEJ: - Minister zdrowia zgłasza cztery poprawki do projektu w sprawie wyborów. Szumowski: Dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo

Nie trudno sobie wyobrazić, jak zachowaliby się samorządowcy związani z Platformą Obywatelską, gdyby to w ich mieście na kilka dni przed wyborami, nagle wybuchło skupisko zakażeń koronawirusem. Gdyby to tylko opłacało się Platformie Obywatelskiej, a nie wykluczam, że w tej akcji wzięłaby udział cała opozycja, mogłoby dojść do bojkotu czy wręcz obstrukcji organizacji wyborów, jaką obserwowaliśmy w maju.

Użyto by tych samych metod co poprzednio. Choć codziennie chodzimy do sklepów, część z nas do pracy, to nie byłoby problemem straszyć „śmiercią” w lokalach wyborczych. To już raz się udało i nie mam podstaw, aby nie zakładać, że nie uda się ponownie. Rząd musi się odpowiednio zabezpieczyć przed każdą możliwą próbą obstrukcji organizacji wyborców przez opozycję. Musi zabezpieczyć się przed możliwym nieposłuszeństwem wobec państwa ze strony samorządowców, nawet gdyby opozycja zapewniała o swoich dobrych chęciach.

Jeżeli, nie daj Boże, okaże się, że czkawką zapłacimy za coraz luźniejsze podejście do reżimu sanitarnego, a w niektórych miejscach naprawdę puściły hamulce, to próba zablokowania wyborów, wcale nie jest nierealna. A stąd blisko do wizji Polski bez prezydenta. Do 6 sierpnia jest bardzo mało czasu.