Świat po tej pandemii się zmieni. Mniej lub bardziej. Raczej mniej. Dlaczego tak sądzimy?
Linia Maginota
Wiele razy sprawdziła się prawda mówiąca, że generałowie zazwyczaj są dobrze przygotowani do wygrania minionej już wojny. Wyciągają wnioski z dawnych porażek, przygotowują się do ich uniknięcia, a tymczasem świat poszedł naprzód i jeśli przeciwnik zaatakuje, to w inny sposób niż podczas poprzedniej wojny. Francja, która zapłaciła straszną daninę krwi podczas I Wojny Światowej, wielki wysiłek włożyła w to, by lepiej sobie poradzić w kolejnej. Ogromnym kosztem postawiła linię Maginota – ciąg fortyfikacji nie do zdobycia. Tylko, że armia niemiecka zamiast wykrwawiać się na przełamywaniu tej linii zaatakowała Francję od północy.
Nie tylko generałowie popełniają taki błąd. Często także politycy, intelektualiści, uczeni, dziennikarze. Nawet artyści dają się uwięzić w nieaktualnych schematach myślowych. I lekarze.
„Wzmocnić służbę zdrowia!”
To zalecenie dla rządów nasuwa się w oczywisty sposób w obliczu żniwa zbieranego przez koronawirusa. Jest choroba, są objawy – leczymy.
Co jednak, jeśli następny cywilizacyjny wstrząs nie będzie miał charakteru medycznego, a np. klimatyczny, migracyjny, militarny albo spowoduje go sztuczna inteligencja, która – niczym wirus – wyrwie się z jakiegoś laboratorium, gdyż ktoś niebacznie zaprogramuje w niej instynkt wolności?
A co jeśli następne zagrożenie będzie miało charakter medyczny, lecz pandemia będzie dotyczyła chorób psychicznych? I to jakichś całkiem nowego rodzaju?
Jeśli głównym lub jednym z głównych wniosków z obecnej sytuacji miałoby po prostu być zalecenie dofinansowania służby zdrowia, to – podobnie jak jest dziś z podejściem do chorych na COVID-19 – będziemy mieli do czynienia z leczeniem objawowym. Z leczeniem, które łagodzi przebieg choroby, ale nie sięga do jej przyczyn. Z leczeniem nie opartym na szerszym zrozumieniu tego, z pomocą jakich mechanizmów wirus oddziałuje na ludzki organizm.
Leczenie przyczynowe
A gdybyśmy chcieli sięgnąć głębiej, poza objawy, do bardziej fundamentalnych przyczyn opłakanej dzisiejszej kondycji ludzkiej cywilizacji? Cywilizacji, przypomnijmy, zasadnie określanej jako naukowo-techniczna.
Gdybyśmy próbowali sięgnąć do przyczyn najgłębszych – przynajmniej z tych dostępnych ludzkiemu umysłowi – to nie wystarczy nam skupić się na tym, co dziś widzą już prawie wszyscy. Na niesprawnościach instytucji międzynarodowych oraz państwowych. Na ogromnej kumulacji bogactw w rękach nielicznych i często rażących nierównościach społecznych. Na niedoinwestowaniu służby zdrowia i hiper-wynagrodzeniach celebrytów muzyki i sportu. Na nadmiernie napiętych (zbytnio zoptymalizowanych pod względem czasu i oszczędności) międzynarodowych łańcuchach dostaw. Na szaleństwie cywilizacji konsumpcyjnej, gdzie tworzymy – nie bacząc na ekologiczne obciążenie Planety – coraz więcej, coraz powszechnie dostępnych gadżetów? (Ile smartfonów ostatnimi laty kupiono w Waszej rodzinie?)
Skupienie uwagi na nauce i technice, które zostały przez mechanizmy rynku oraz ideologię postępu nakierowane bardziej na tworzenie strumieni innowacji, niż na badanie zagrożeń wynikających z nazbyt szybkiego rozwoju, idzie już w dobrym kierunku. Idzie, ale jeszcze nie sięga sedna sprawy. Dlaczego?
Choroba duszy
Bo to wszystko materialny i organizacyjny wymiar życia. A tym, co wymaga uleczenia jest nie ciało człowieka, ani nawet nasza psychika, ale duchowość.
Zaś duchowość może być leczona tylko wtedy, gdy zdrowa jest kultura, w jakiej wzrasta człowiek. Czy dziś mamy jakiś klucz do zdrowej duchowości?
Sądzimy, że taki klucz można wskazać. Nie jesteśmy w punkcie zero. Ludzkość w swoich próbach zrozumienia świata, tej naszej rzeczywistości już do czegoś dotarła. Są pisma – i te traktowane jako natchnione, i pisma myślicieli będących z Bogiem na bakier – pokazujące, na czym polega ludzka linia życia ku dojrzałej duchowości. Powiemy o tym za tydzień.
Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie
Felieton K. i A. Zybertowiczów, pt. „Leczenie objawowe” ukazał się w Sieci, w nr 20/2020.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/499535-leczenie-objawowe-a-gdybysmy-chcieli-siegnac-glebiej