W dobie wielkich dyskusji o dużej polityce, dacie i sposobie przeprowadzenia wyborów prezydenckich, kolejnych odsłon tarcz antykryzysowych i pomysłów na to, by maksymalnie szybko i bezpiecznie odmrażać gospodarkę nie powinny nam umknąć rzeczy na pozór mniejsze, ale nie mniej ważne w kontekście codziennego życia wielu obywateli.
O tym, jakie negatywne efekty przynosi zamrożenie rozstrzygnięcia konkursów (przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej) dotyczących wsparcia osób z zaburzeniami psychicznymi i osób doświadczających bezdomności, pisał na naszym portalu Marek Pyza.
CZYTAJ WIĘCEJ: Cały resort walczy z wirusem, niestety z niczym więcej
Idźmy dalej, bo podobnych spraw jest - niestety - więcej. Zwróćmy uwagę na rosnące zjawisko coraz większej skali telefonów, jakie wykonywane są przez dzieci, młodzież, kobiety i innych poszkodowanych z prośbą o pomoc. Zjawisko rosnącej przemocy, a na pewno napięcia widać wyraźnie na danych dotyczących innych krajów Unii Europejskiej (ciekawie opisał to Marek Budzisz - link do tekstu poniżej) i trudno oczekiwać, że w Polsce jest pod tym względem znacząco lepiej, że jesteśmy wolni od tego problemu.
Także na tym tle sporo wątpliwości budzi inny konkurs - tym razem rozstrzygnięty - dotyczący dotacji na działanie Centrów Pomocy Dzieciom. Chodzi o decyzję Ministerstwa Sprawiedliwości, które pieniądze przekazało Fundacji Profeto (prowadzonej przez ks. Michała Olszewskiego), dotychczas nieznanej z tego rodzaju działalności. Konkurs jak konkurs: z pewnością trzeba wziąć pod uwagę formalne wątpliwości czy nawet merytoryczną decyzję o bardziej pluralistycznym podejściu do instytucji, które otrzymują wsparcie na codzienną działalność, ale wydaje się, że nie jest to najlepszy moment na tego rodzaju - i tak duże - zmiany. Tym bardziej, że Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która od lat prowadzi telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111) odnotowała znaczący wzrost zapytań i próśb o działanie w ostatnim czasie. Oni w konkursie przepadli, a sprawa jest naprawdę gardłowa, wymagająca niezwykłego profesjonalizmu, doświadczenia i wrażliwości. Także, a może przede wszystkim w tak trudnym czasie jak walka z epidemią i ograniczone możliwości pracy (której jest więcej…).
To temat kompletnie niepolityczny. Poglądy czy sympatie partyjne, nie mówiąc o wzajemnej niechęci, muszą zejść tu na drugi plan, bo wysoką cenę mogą za to zapłacić najbardziej potrzebujący (w tym ci najmłodsi), a nie politycy, publicyści czy nawet prowadzący same fundacje i instytucje. Jeśli faktycznie Profeto może być bardziej skuteczne od Dajemy Dzieciom Siłę, trzeba to uargumentować (dlaczego dla przykładu nie spluralizować tego rodzaju działalności i przeznaczyć pieniędzy na kilka takich inicjatyw?), bo pieniądze są niemałe, a wsparcie bardzo potrzebne. Tego rodzaju świadczenia muszą być udzielane przede wszystkim profesjonalnie - tak by potencjalni dzwoniący wiedzieli, że mogą liczyć na realne wsparcie (a nie na przykład obawiać się dyskomfortu, dzwoniąc do fundacji księdza jako niewierzący). Nie ma, a przynajmniej nie powinno być tu nawet odrobiny miejsca na niedopowiedzenia.
Byłoby naprawdę dobrze, by kryzys epidemiczny znalazł również odzwierciedlenie, by wreszcie na poważnie zająć się takimi placówkami jak Domy Pomocy Społecznej. Raporty Najwyższej Izby Kontroli - uderzające tak w kolejne samorządy, jak i rząd - pokazują jak na dłoni, że udzielana pomoc najsłabszym musi uzyskać o wiele bardziej profesjonalny poziom niż ma to miejsce obecnie. Łatanie dziur i problemów oddolnymi zrywami zakonnic, księży czy wolontariuszy wzruszają w reportażach, ale nie mogą być systemowym wytrychem do zrzucenia z siebie odpowiedzialności za ten stan rzeczy.
Poszkodowanymi w pandemii koronawirusa nie są bowiem tylko zakażeni i osoby objęte kwarantanną czy nadzorem epidemicznym. Jasne, o nich również trzeba zadbać, ale musimy zrobić wszystko, by wychodząc z tego trudnego czasu nie okazało się, że owszem, krzywą zakażeń w miarę udało się spłaszczyć, ale w tle odbyło się mnóstwo innych dramatów: ofiar zamrożenia systemu ochrony zdrowia, zamykania połączeń w lokalnym transporcie publicznym (bez gwarancji, ze wrócą) czy wspomnianych wcześniej problemów z ofiarami przemocy, dziećmi czy osobami w kryzysie bezdomności.
Zarządzanie kryzysowe nie dotyczy dziś tylko tego, czy szpitale dadzą radę przyjąć odpowiednią liczbą chorych. W tryb specjalny wchodzimy dziś na wielu poziomach, także tych niewidocznych na pierwszy rzut oka. Nie jest to czas na żonglerki argumentami, przepychanki polityczne, eksperymenty czy odkładanie problemów na czas spokojniejszy. Koniec końców jesteśmy tak silni jako państwo i wspólnota, jak bardzo skutecznie umiemy zatroszczyć się o najbardziej potrzebujących.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/497241-walka-z-wirusem-musi-zakladac-wieksza-troske-o-najslabszych