W Singapurze zdecydowana większość przypadków związanych z drugą falą infekcji Covid-19 związana jest z dormitoriami, w których mieszkają zagraniczni robotnicy pracujący w tym mieście–państwie. Z 596 nowych infekcji, o jakich poinformowano w sobotę, 544 przypadki to robotnicy mieszkający w takich przybytkach, w których stłoczeni są oni po kilku w niewielkich pomieszczeniach i w których trudno, jeśli w ogóle to jest możliwe, wprowadzić środki bezpieczeństwa.
Podobne informacje napływają z bogatych krajów arabskich Zatoki Perskiej, które tradycyjnie zatrudniają ogromną liczbę robotników pochodzących z Pakistanu, Nepalu, Sri Lanki czy Indii. Teraz liczba ściągniętych do pracy robotników budowlanych jest jeszcze większa, bo w Katarze trwają prace związane z mistrzostwami świata w piłce nożnej. W Bahrajnie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz Kuwejcie niemal wszystkie infekcje Covid-19, jak informują tamtejsze władze związane są z miejscami w których mieszkają cudzoziemscy robotnicy. Business and Human Rights Resource Centre, międzynarodowa organizacja społeczna zajmująca się obroną praw pracowniczych w specjalnym raporcie, który właśnie został opublikowany, zwraca uwagę, że cudzoziemscy robotnicy są jedną z najsilniej dyskryminowanych społecznie grup. Najczęściej mają oni gorszą opiekę medyczną niźli obywatele państw gdzie pracują, wykonują gorzej płatne zajęcia, mieszkają w gorszych warunkach, nieraz nie mając wpływu na stan sanitarny i epidemiologiczny pomieszczeń które pracodawcy im udostępniają. W większym też stopniu dotknięci są ograniczeniami komunikacyjnymi, dlatego, że nie mając własnych środków transportu silniej uzależnieni są od komunikacji publicznej, która w wielu państwach została albo znacznie zredukowana albo wręcz zatrzymana. 75 tysięcy pracowników zagranicznych zatrudnionych w Jordanii niemal z dnia na dzień, w związku z pandemią, utraciło nie tylko zarobki, ale często też dach nad głową i możliwość powrotu do kraju. Nawet organizacje charytatywne, jak alarmują obrońcy praw człowieka i praw pracowniczych, mają problem z dostarczeniem im niezbędnej pomocy. Przed podobnymi problemami stoją dziś emigranci zarobkowi z wszystkich krajów rozwijających się, których liczba na świecie szacowana jest na 200 mln. Ale problemy w tym zakresie dotykają nie tylko krajów azjatyckich czy afrykańskich.
W Rumunii, która ogłosiła w ubiegłym miesiącu stan wyjątkowy w związku z pandemią, skandal wywołały zdjęcia, jakie ukazały się w miejscowej prasie, ukazujące setki obywateli kraju stłoczonych na małej przestrzeni w poczekalni lotniska Cluj-Napoca. Czekali oni na to aby wsiąść do wyczarterowanych przez niemieckie władze samolotów. Ponad 1500 zgromadzonych na lotnisku osób, to tylko niewielka część wielotysięcznej armii gastarbeiterów, które rząd niemiecki postanowił ściągnąć do siebie w obliczu braku rąk do pracy w rolnictwie i zagrożenia zbiorów warzyw sezonowych, które się właśnie zaczynają. Specjalnej zgody na wylot pracowników udzielił rząd rumuński, który teraz nakazał przeprowadzenie dochodzenia mającego wyjaśnić jak to się stało, że wbrew deklaracjom i ustaleniom niemieccy organizatorzy prac nakazali stawienie się chcącym pracować w jednym miejscu i w tym samym czasie, mimo, że wylot samolotów miał następować w kilkugodzinnych odstępach. Jak informują dziennikarze portalu RomaniaInsider.com chętni do prac sezonowych w Niemczech pochodzili głownie z Mołdawii i ubogich gmin z Transylwanii. Nie wiedzieli ani gdzie lecą, ani w jaki sposób stosować się do zasad bezpieczeństwa i zachowywać dystans społeczny w obliczu zagrożenia epidemią, mimo, że niemieckie władze wielokrotnie potwierdzały, iż dopilnują aby niezbędne środki bezpieczeństwa zostały wdrożone.
Polska też nie jest wolna od tych problemów. Co prawda rząd oświadczył, że przebywający w Polsce pracownicy z Ukrainy nawet nie posiadający ubezpieczenia zdrowotnego będą objęci opieką medyczną i nie musza się martwić jeśli kończą się im zezwolenia na pobyt i pracę, ale zatrzymanie gospodarki dotknęło ich w nie mniejszym stopniu niż naszych obywateli. Według ostatnich szacunków między 15 marca a 7 kwietnia z naszego kraju wyjechało 143 tys. obywateli Ukrainy, co oznacza, że pozostało grubo ponad milion. Od tego w jaki sposób będą oni w stanie przeżyć w Polsce trudne miesiące, które nas czekają może mieć zasadniczy wpływ na ich decyzje co do postępowania w przyszłości. Niemcy od 1 marca zliberalizowali swój rynek pracy, chcąc znaleźć pracowników do obsadzenia 1,5 mln wakatów w swoim przemyśle. Jeszcze w grudniu kanclerz Merkel zaanonsowała zmianę polityki emigracyjnej kraju i większe otwarcie na obywateli krajów kulturowo bliskich spoza UE. Chodzi o obywateli Ukrainy, Mołdawii, być może Białorusi, którzy zdecydowanie lepiej sprawdzają się na rynku pracy niźli uchodźcy z krajów arabskich. Dziś może to brzmieć jak fantastyka, ale kryzys z pewnością minie i wówczas stanąć możemy w obliczu zaostrzającej się konkurencji o pozyskanie młodych, chcących się uczyć i pracowitych, przyjezdnych ze Wschodu. Podobnie jak w przypadku robotników rolnych z Rumunii, i wówczas będziemy mieli do czynienia nie tylko z używaniem narzędzi ekonomicznych w postaci wyższych wynagrodzeń, ale zorganizowanym działaniem rządu niemieckiego troszczącego się przede wszystkim o własne interesy. Trzeba być na to przygotowanym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/496492-szczegolnie-trudna-sytuacja-pracownikow-cudzoziemskich
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.