W Szwecji, jak wiadomo, życie mimo pandemii toczy się jak gdyby nigdy nic. Władze w Sztokholmie, kierując się metodą odporności stada, nie wprowadziły powszechnej kwarantanny. Pojawił się tam jednak na masową skalę problem niespotykany w innych krajach Europy, nazwany przez tamtejszych policjantów „terroryzmem koronawirusowym”.
Co to znaczy? Otóż ze zjawiskiem tym mamy do czynienia, gdy osoby legitymowane lub aresztowane przez stróżów porządku, nagle zaczynają pluć, kichać lub kaszleć w twarze policjantów, śmiejąc się, że zarazili ich w ten sposób koronawirusem. Jeden z szefów szwedzkiej policji Patrik Danielsson stwierdził, że staje się to dla jego podwładnych coraz większym problemem. O tym, że sprawa jest poważna, świadczą zresztą liczby. Do 13 kwietnia umundurowani funkcjonariusze zgłosili 130 przypadków tego typu napaści. Niekiedy ofiarami „ataków drogą kropelkową” padają też listonosze lub sanitariusze pogotowia.
A teraz zagadka. Mimo że takich przypadków było 130, a policja uważa zachowanie sprawców za niebezpieczne dla zdrowia i życia innych, do tej pory żaden z agresorów nie był z tego powodu ścigany. Dlaczego?
Oczywiście, zgadliście Państwo. Zagadka była zresztą łatwa. Wszyscy „terroryści koronawirusowi” pochodzą z dzielnic imigranckich, a więc ipso facto nie podlegają ściganiu przez państwo.
W tym kontekście naplucie w twarz funkcjonariuszom państwowym na służbie, a więc de facto samemu państwu, nabiera dodatkowego znaczenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/495815-co-to-takiego-terroryzm-koronawirusowy