Hiszpańskie organizacje lekarzy medycyny ratunkowej i internistycznej przy współudziale etyków i psychologów przygotowały dokument, który decyduje o kolejności przyjmowania do szpitala i poddawania terapii osób zakażonych koronawirusem. Autorzy dokumentu stwierdzają, że wydolność służby zdrowia i ograniczenia w dostępie do aparatury medycznej oraz leków czynią koniecznym stworzenie tego typu procedur, które odwoływać się będą do „maksymalizacji dobra wspólnego”. Do opracowania podobnych formuł przygotowuje się służba zdrowia w Szwecji.
Przypuszczam, że wielu czytelnikom inicjatywa ta nie wyda się niczym szczególnym. Obecnej epidemii nie jesteśmy w stanie stawić czoła rutynowymi działaniami. Walczący z nią lekarze konfrontowani bywają z sytuacjami, w których dokonywać muszą tragicznych wyborów: po to, by ratować jednych, muszą rezygnować z pomocy innym. Nic dziwnego więc, że chcieliby, aby ktoś zdjął z nich ten ciężar. Opracowanie algorytmu „lepszych” i „gorszych” pacjentów problem ten wydaje się rozwiązywać. Zastanówmy się jednak nad głębszą konsekwencją owej praktyki. Otwiera ona wrota do eugeniki, która w celu ulepszenia ludzkiej populacji, czyli „maksymalizacji dobra wspólnego”, pozwala eliminować „gorsze” jednostki.
Jeśli istnieją określeni specjaliści, którzy, w stanie wyjątkowym, stosując „naukowe” kryteria, potrafią porównywać i wartościować życie ludzkie i decydować, komu ono bardziej przysługuje, oznacza to, że standardy takie istnieją, a więc dlaczego nie rozszerzyć owej „racjonalnej” metody na całość funkcjonowania społeczeństwa?
To, co uderza w podejściu hiszpańskich i szwedzkich „specjalistów”, to zabobonne przeświadczenie, że wszystko da się kalkulować, a więc jesteśmy w stanie stworzyć precyzyjne algorytmy wartościowania ludzkiego istnienia. Zestawimy dane na jego temat, komputer wyliczy nam rezultat i już będziemy wiedzieli, o którą egzystencję warto zabiegać, a na której położyć krzyżyk. Nonsens tego podejścia szokuje. Wiara w naukę – w coś przecież wierzyć trzeba – każe nam przenosić specyficzne procedury wiedzy ścisłej na wszelkie obszary rzeczywistości. Zwykle zresztą ci, którzy nawołują do tego, mają słabe rozeznanie we współczesnej nauce i nie zdają sobie sprawy ze złożoności i kontrowersyjności jej metod. A wszelkie próby budowy precyzyjnych rachunków etycznych kończyły się, bo musiały się kończyć, fiaskiem.
Łatwo teoretyzować, ale pracownicy służby zdrowia we Włoszech i w Hiszpanii dziś – a wkrótce być może w innych krajach – konfrontowani są ze wspomnianymi tragicznymi wyborami. Czy nie lepiej, aby mogli oprzeć się na dokumencie, który podpowie im, jak mają się zachować w takiej sytuacji?
Lekarze dysponują kodeksami etycznymi, od przysięgi Hipokratesa poczynając. W kulturę, w której działają, wpisane są tego typu normy. Nie rozstrzygną one jednak wszystkich możliwych konfliktów, na jakie natrafimy, tak jak nie ma żadnych idealnych formuł naukowych, które podpowiedzą, kogo wybierać w sytuacji ograniczonej dostępności środków i możliwości leczenia. Liczenie na to, oznacza rezygnację z ludzkiej odpowiedzialności na rzecz biurokratycznych, urzeczowionych procedur. Cywilizacja musi je tworzyć, nie znaczy to jednak, że zdejmują one z człowieka ciężar wyboru. To jedna z iluzji współczesności, że wszelkie sprawy da się ostatecznie uporządkować, poddać racjonalnym procedurom i od tego czasu nie będą one przysparzać nam kłopotów. Wyobrażenie takie każe widzieć ludzki świat jako mechanizm, odbiera nam wolność i sprowadza osobę ludzką do trybiku wielkiego automatu.
Nie unikniemy sytuacji, gdy ludzie na określonych stanowiskach będą musieli podejmować decyzje w sprawie życia powierzonych sobie obywateli. Rojenie, że mogą zastąpić to algorytmy, jest złudne i prowadzi do koszmarnych konsekwencji.
Aby poważnie traktować godność człowieka, musimy uznawać specyficzną „świętość” jego życia. Nie musi ona opierać się na religii, chociaż w sposób oczywisty wskazuje religijny rodowód tego podejścia. W życiu człowieka musi być coś nieredukowalnego do innych cech, po to abyśmy uznali, że każdy z nas ma do niego fundamentalne prawo. Jeśli gremiom „profesjonalistów” przekażemy wyliczanie naszej społecznej użyteczności, to z szacunkiem do życia – a więc i godnością człowieka – możemy się pożegnać. Zresztą współczesny świat, który deklaratywnie tak często się do niej odwołuje, faktycznie neguje jej zasadę.
Felieton Bronisława Wildsteina ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 14/2020.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/494510-algorytm-czlowieka