Za trzy tygodnie powinny się odbyć egzaminy ósmoklasisty, kilkanaście dni później matury. Młodzież pisała właśnie zdalnie próbne egzaminy. Nie wydaje mi się jednak, żeby zaplanowane egzaminy mogły się odbyć.
Rząd, wprowadzając kolejne ograniczenia robi wszystko, by wyhamować rozwój epidemii. W sytuacji optymalnej wirus odpuszcza po Świętach Wielkiej Nocy i życie zaczyna wracać na stare tory. Jednak według scenariuszy mniej optymistycznych, Polska w krytycznym momencie epidemii znajdzie się w maju. W tej sytuacji niewyobrażalne są i egzaminy i wybory.
Zajmijmy się jednak najpierw młodzieżą. Ta ma teraz niełatwe życie. Koronawirus uczniów, nauczycieli i dyrektorów szkół rzucił na głęboką wodę. Od 25 marca 2020 r. obowiązują przepisy dotyczące kształcenia na odległość. Dzięki nim możliwe jest prowadzenie kształcenia na odległość w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania szkół i placówek oświatowych w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID- 19. Rozmawiałam o tym z szefem MEN, Dariuszem Piontkowskim, dzień przed wejściem w życie nowych przepisów.
W praktyce dla wielu uczniów, nauczycieli, dyrektorów szkół i rodziców oznacza to rewolucję technologiczną. Jednak przecież z dnia na dzień Polska nie stała się drugą Finlandią. W wielu domach są gigantyczne braki w sprzęcie. Choć od dziś można składać wnioski na zakup sprzętu dla uczniów i nauczycieli, a na ten cel przeznaczono 186 mln zł, to jednak sporo czasu już upłynęło. Wiem, że dla tych dzieci, gdzie są trudności z dostępem do sprzętu, nauczyciele przygotowują wydruki, które odbierają rodzice. Ile jest jednak takich domów, do których nie dotrą wydruki, tego nie wiem. Ile jest domów, gdzie rodzice muszą pracować i nie mogą pomóc dzieciom w ogarnięciu nowej technologii? Ile jest domów, w których rodzice po prostu nie potrafią pomóc dzieciom w nauce? Ile jest domów, gdzie dziećmi lekarzy zajmują się sąsiedzi, bo dziadkowie nie mogą, ile jest domów, w których dzieci zostały odcięte od nauki? Tego nie wiem i pewnie nie wie tego także MEN. W trosce o te dzieci, które mogą mieć znaczącą trudność, by przygotować się do egzaminu ósmoklasisty i matury, trzeba pomyśleć o odwołaniu egzaminów. Nie mówiąc już o zdrowiu dzieci. Przecież zagrożenie nie minie za trzy tygodnie. W przypadku ósmoklasistów mógłby wystarczyć konkurs świadectw, matury mogą odbyć się latem.
Decyzji nie należy odwlekać, bo nasze dzieci żyją naprawdę w trudnych czasach. Z dnia na dzień znalazły się w koniecznej izolacji, w strachu przed epidemią, zakażone przez rodziców lękiem o przyszłość, rzucone w wir edukacji na odległość. Nie można ich dłużej trzymać w niepewności.
Co zaś się tyczy majowych wyborów, to nie sądzę by ich przeprowadzenie było możliwe. I ze względów bezpieczeństwa podczas wyborów i ze względu na niemożność ich bezpiecznego przygotowania i ze względu na brak prawdziwej kampanii. Dlatego uważam, że termin sugerowany przez Jacka Karnowskiego, jest optymalnym (na dziś) rozwiązaniem.
Przy takiej postawie opozycji teoretycznie można jednak rozważyć alternatywny scenariusz. Sprowadzałby się on do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej na miesiąc do 40 dni. Czyli na kluczowy okres walki z zarazą. Oznaczałoby to, że wybory odbyłyby się 10 sierpnia, czyli 4 miesiące po pierwotnym terminie, i 90 dni po odwołaniu stanu nadzwyczajnego
-pisze redaktor naczelny tygodnika „Sieci”.
I to na dziś najlepiej brzmiący scenariusz.
Czytaj także:
Czytaj także: Jak pomyliłam Jacka z Michałem, czyli krótka anegdota z prośbą o wsparcie czytelników
Zobacz także:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/493976-potrzebne-szybkie-decyzje-w-sprawie-egzaminow-i-matur
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.