Znany muzyk i malarz Tomasz Budzyński wykorzystał ostatnie dni izolacji na spotkanie ze swoimi fanami, a ponieważ nie można organizować koncertów w przestrzeni publicznej, artysta spotkał się ze z nimi w swoim mieszkaniu na „domowym koncercie”. Każdego dnia na swoim profilu FB Budzyński publikuje krótki film, w którym śpiewa jedną ze swoich piosenek. Chwilę wcześniej we wprowadzeniu opowiada krótkie historie, związane z powstaniem piosenki lub jej treścią.
Pierwszą z piosenek była melodyjna „Jesteście nam bardzo potrzebni. Niech żyje starość“„Anielo, mój aniele“ - kompozycja, jak wyjaśnił autor, o jego dzieciństwie i dniach, które spędzał jako dziecko u swojej babci Anieli w Tarnobrzegu. Muzyk wspomina, że pamięta z tamtych dni jak grał z nią wtedy w karty i chodził do kościoła. Mówił i o starości i starych ludziach, którym zadedykował piosenkę.
„Jesteście nam bardzo potrzebni. Niech żyje starość“ -
— powiedział Budzyński i zaczął grać.
W ten ciekawy sposób muzyk dotknął tematu losu jednej grupy społecznej, która w ostatnim czasie znalazła się w centrum zainteresowania całego świata. To największa grupa narażona na zakażenie koronawirusem, której grozi dzisiaj największe niebezpieczeństwo. Starych ludzi.
Zauważyłem w ostatnim czasie na portalach społecznościowych w Chorwacji jedną smutną rzecz. Wiele osób bardzo negatywie komentuje obecność starszych na ulicy. Narracja jest następująca: My , z powodu tych ludzi zostajemy w domu, ryzykujemy przepaść ekonomiczną, a oni, zamiast nam być wdzięczni i posłuszni, chodzą dookoła.
Oczywiście, nie chcę bronić nieodpowiedzialności staruszków którzy, mimo ostrzeżeń zupełnie niepotrzebnie wychodzą na zewnątrz. Jednak nie wiemy czy to nieodpowiedzialność czy konieczność, ponieważ nie ma nikogo, kto zechciałby im pomóc w zakupach, czy zwyczajnie ludzie ci nie są świadomi niebezpieczeństwa. Przecież wśród innych grup ryzyka, tj. osoby poważnie chore, a wcale nie stare, jest liczna grupa tych, którzy nie słuchają wskazówek służb medycznych, ale tych nikt nie atakuje ani nie wytyka palcami.
Wydaje mi się, że za tą stygmatyzacją stoją trochę głębsze powody.
Przez jakiś czas w Chorwacji dyskutowano o możliwych sposobach walki z wirusem COVID – 19. Jedną z propozycji była ta, która nie zakładała większych zmian, również konieczności dostosowania się do jakichś nowych zasad życia, wszystko po to, aby nie zaszkodzić ekonomii, a społeczeństwo było gotowe zapłacić cenę , którą ponieśliby najbardziej zagrożeni w społeczeństwie - osoby najstarsze. Nikt w Chorwacji poważnie nie rozważał tej opcji, ale była wspomniana.
Szczególnie, kiedy okazało się, że w pewien sposób tą drogą poszła Wielka Brytania. Premier Boris Johnson ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu i zdecydował o powzięciu działań, które wszyscy nazywają „społecznym dystansowaniem się”.
Jestem dumny ze swoich dwóch ojczyzn – Chorwacji i Polski – że nie przyszło im nawet do głowy o realizacji takiego scenariusza „stadnej odporności”. Oba narody postanowiły zacząć od podstawy, czyli tego, że należy ochronić całe społeczeństwo, a szczególnie najsłabszych, czyli najstarszych. To ta grupa, która jest naszym narodom bardzo potrzebna, która przynosi im mądrość i wrażliwość na innych.
W podejściu tym widzę, że ten znak chrześcijańskiej miłości do bliźnich jest jednak głębiej zakorzeniony w tych społeczeństwach, niż wielu z nas myślało, czy było skłonnych przyznać.
To ważna lekcja za czas tego Wielkiego Postu, który przeżywamy. Solidarność i rezygnacja ze względu na najsłabszych czyni nas jako grupę silniejszymi. I dlatego: Niech żyje starość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/492368-jestem-dumny-z-chorwacji-i-polski-ze-nie-poszly-zla-droga