W czasach koronawirusa widać wyraźnie, że Unia Europejska i wiele instytucji globalnych, które chętnie mówiły jak mamy żyć i w co wierzyć, to kolosy na glinianych nogach. Instytucje te zapewniają o pomocy, wyrażają wsparcie i podkreślają, że z uwagą śledzą sytuację. I na tym się najczęściej kończy. W czasach pandemii pomaga i wspiera za to sąsiad i lokalna społeczność. I to nawet ten sąsiad z którym od kliku, lub kilkunastu lat, wymieniliśmy tylko szybkie „dzień dobry” i prowadziliśmy wyłącznie grzecznościowe rozmowy przy okazji przypadkowych spotkań. Teraz rozmowy są poważne, wymieniamy się numerami telefonów i pojawiają się zapewnienia o pomocy w razie potrzeby.
Okazuje się, że piękne słowa o globalnej wiosce były puste. Wprawdzie za sprawą nowych technologi i mediów społecznościowych, o tym, co dzieje się na drugim końcu świata, dowiadujemy się natychmiast, na naszych oczach zniknęły granice i pojawiła się wspólna waluta. Świat, który mieliśmy na wyciągniecie ręki dla niektórych stał się bliższy i ważniejszy niż własna Ojczyzna. Wystarczył jednak wirus, który szybko wziął we władanie niemal cały świat i na dobre zmienił się nasz dom, miejscowość i kraj. I to władze naszego kraju walczą teraz o zdrowie i życie rodaków, a nie UE, czy inne europejskie oraz światowe organizacje.
„Maski, gumowe rękawiczki i plastikowe okulary. To są pierwsze rzeczy, o które Włochy poprosiły Europę – o pomoc potrzebną do wzniesienia najprostszej bariery przeciw koronawirusowi. Nie dostały odpowiedzi. A Francja i Niemcy wręcz zabroniły eksportu” - napisał 13 marca Gianluca Di Feo, wicenaczelny dziennika „La Repubblica”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dramatyczny list włoskiego dziennikarza: Pozostaliśmy sami, z UE nie przybył choćby jeden lekarz, jedna maska, żaden szpital polowy
Prof. Walter Ricciardi, członek Rady Wykonawczej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i doradca włoskiego ministra zdrowia na swoim profilu na Twitterze napisał: „Ekonomistom, którzy na całym świecie martwią się tym, co będzie -po- powiedziałabym, że trzeba zająć się tym, co jest, najpilniejsze, bo w tej pandemii zachorują, także młodzi ludzie i pracownicy służby zdrowia, a wiele osób umrze. To wydarzenie, które zmieni świat”.
To wydarzenie już zmienia świat. Co nam więc zostało? Wieźmy sprawy w swoje ręce i zanim koronawirus zmieni nasz świat na dobre, zmieńmy go sami. I to na lepsze. W dobie pandemii odkryliśmy pietę Achillesową globalnej wioski. Nadrabiajmy więc zaległości i budujmy wspólnotę z tymi, którzy są najbliżej: z rodziną, sąsiadami i społecznością lokalną. Przeżyjmy ten czas w odpowiedzialności za siebie, za drugiego. Dla życzliwości, wsparcia i wzajemnej pomocy nie ma barier. A jak znowu będziemy mogli w pełni korzystać z życia i swobody, pamiętajmy o tych, którzy są najbliżej. Lokalnych sklepach, produktach, przedsiębiorstwach, restauracjach i wakacjach w kraju. Krążąca dziś w mediach społecznościowych grafika pokazuje to najlepiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/492199-zycie-w-czasach-koronawirusa