Słowa koronawirus, epidemia i pandemia są odmieniane przez wszystkie przypadki. I trudno się dziwić, gdy mamy do czynienia z największym wielopoziomowym kryzysem od czasu II wojny światowej. Głównie zwracamy uwagę na zagrożenia zdrowotne i gospodarcze. Pandemia ma jeszcze jedną właściwość.
Zachowania ludzi, którzy stanęli w obliczu nagłej konieczności zmiany swoich przyzwyczajeń czyni z koronawirusa papierek lakmusowy kondycji naszego społeczeństwa. Oprócz podatności na fake newsy i – niekiedy nadmiernej – przezorności (co akurat trudno uznać za wadę w obliczu realnych zagrożeń), można zaobserwować wielkie przytłoczenie.
Ludzie przyzwyczajeni do ulicznego zgiełku i pędu, egzaltacji chwilą (najlepiej spędzaną w znajomym stadku) i szukania okazji do autolansu stanęli niemal w obliczu apokalipsy. Bo jak tu zrobić zdjęcie talerza w ulubionej knajpie, gdy lokal pozostaje zamknięty? Jak wrzucić relację na insta przy sączeniu drinka, kiedy na pubie figuruje tabliczka „Zamknięte”. Pozostają domowe pielesze, dla odważniejszych spacer i kontemplowanie ciszy. A do ciszy rozwydrzone społeczeństwo XXI wieku nie jest przyzwyczajone.
Póki co, mamy do czynienia z poniekąd zrozumiałą egzaltacją nowym zjawiskiem. Szybko jednak przerazi się we frustrację i tylko czekać na alarmy wszelkich poradni zdrowia psychicznego. O ile będą otwarte, bo epidemia nie oszczędza nikogo.
W dobie szumu medialnego, błyskawicznych informacji i ofensywy „soszjali” zatraciliśmy cierpliwość i umiejętność przeżywania. Wszystko musi być przegadane, rozwydrzone, zrecenzowane. Pora znów nauczyć się ciszy. Lepszej okazji może już nie być.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491819-epidemia-pustki-koronawirus-to-nie-tylko-zagrozenie