Gdy obserwuję dzisiaj ogromne poświęcenie lekarzy, pielęgniarek i całego personelu medycznego w niesieniu pomocy osobom zarażonym, przychodzi mi na myśl heroiczna postawa doktora Edmunda Wojtyły. On też ofiarnie leczył chorychw Szpitalu Zakaźnym w Bielsku, w obliczu szerzącej się epidemii. Zapłacił za to cenę najwyższą: własne życie.
Rodzony brat Jana Pawła II w 1931 r. został mianowany zastępcą ordynatora Szpitala Miejskiego w Bielsku.Rok później rozszalała się na tym terenie epidemia płonicy, czyli szkarlatyny. Jest to choroba zakaźna, która przed wojną - w epoce bez antybiotyków - często była nieuleczalna i niosła ze sobą śmierć.
Do szpitala w Bielsku przywieziono zarażoną szkarlatyną pacjentkę, dwudziestojednoletnią kobietę. Trafiła na oddział doktora Edmunda Wojtyły. Zalecił jej pozostanie w szpitalu, zaaplikował leczenie, starając się za wszelką cenę uratować jej życie. Kiedy jednak zakażenie nie ustępowało, a choroba roznosiła się po całym organizmie, powodując powikłania, personel medyczny szpitala pacjentkę opuścił. Lekarze i pielęgniarki w obawie, że sami zarażą się szkarlatyną, bali się nawet wchodzić do izolatki, w której leżała. Wtedy leczenia podjął się osobiście doktor Edmund Wojtyła. Pielęgnował chorą, podawał lekarstwa, uśmierzał gorączkę. Narażając własne życie, czuwał przy niej w izolatce zarówno w dzień, jak i w nocy.
Niestety, nie zdołał uratować chorej. Zmarła. Co więcej - sam zaraził się od niej szkarlatyną, i stał się pacjentem szpitala, w którym pracował. Jego organizm źle znosił chorobę, bardzo cierpiał. Jego stan opisywano tak: „Ciało pokryły czerwone plamy. Miał straszne bóle głowy. Temperatura - ponad czterdzieści stopni. Męczyły go napady drgawek. Zachorował, ponieważ zbyt krótko pracował na oddziale zakaźnym i nie zdążył się uodpornić… Agonia trwała cztery dni”. 4 grudnia 1932 roku doktor Edmund Wojtyła zmarł. Ta śmierć odbiła się szerokim echem w całym mieście. Dyrekcja szpitala zamieściła nekrolog w „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym”:” Dnia 4 grudnia 1932 r. o godz. 19-tej zasnął w Panu, zaopatrzony Olejami Świętemi, składając Swe młode życie w ofierze cierpiącej ludzkości”. Na uroczystym pogrzebie, z udziałem tłumów ludzi, wygłoszono przemówienia. Wszystkie przypominały, iż Edmund Wojtyła prawdę o swym powołaniu lekarskimpotraktował poważnie - jak misję na całe życie. A w misję wpisana jest przecież ofiara.
W imieniu pracowników szpitala przemówił doktor Stanisław Bruckner. To właśnie jego słowa wybrzmiały najmocniej i przytaczano je nawet później w prasie. Doktor Stanisław Bruckner tak charakteryzował doktora Wojtyłę: „A jednak, choć nie byłeś żołnierzem niosącym śmierć morderczym narzędziem, jesteś bohaterem, jesteś męczennikiem swego młodego życia, boś poległ ofiarnie właśnie w walce z tą śmiercią. Przemogła Cię, przytuliła do swego łona, gdyż Ty, drogi Kolego, odważyłeś się próbować wyrwać życie młodej dziewczyny z jej szponów! Odszedłeś! Poszedłeś, Ty, Drogi Mundku, Ty, który za młodu, przeszedłszy twardą szkołę życia, jąłeś się pracy, zrozumiawszy przedwcześnie Mickiewiczowskie »Zgińcie me pieśni, wstańcie czyny moje!«. I powstał Twój czyn – czyn przepotężny, za który nie ludzie, lecz Najwyższy niech Cię osądzi”.
Sześćdziesiąt pięć lat po śmierci doktora Edmunda Wojtyły, brata Papieża, we Włoszech pojawiła się idea wyniesienia go na ołtarze. Być może zostanie kiedyś podjęta. Nie ulega wątpliwości, że taką postawę prezentuje tylko człowiek wielki albo święty. Tak jak dzisiejsi medycy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491807-dzisiejsi-medycy-sa-jak-doktor-edmund-wojtyla-brat-jp-ii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.