Od ludzi, którzy mają ponad 70, 80 lat, po prostu nie pobiera się wymazów. Możemy się tylko domyślać, że to jest ten wirus, bo to jest niemożliwe, żeby pacjenci, którzy mają różne patologie, umierali w ciągu 2 czy 3 dni. I żeby było ich aż tylu. Codziennie odchodzi 4, 5 pacjentów
— powiedziała we wstrząsającej rozmowie z portalem o2 pani Kornelia, polska pielęgniarka pracująca w domu opieki we włoskim w Bergamo.
CZYTAJ TAKŻE:
Słucham moich koleżanek, które pracują w szpitalach, i wiem, że jest rzeczywiście źle. Brakuje miejsc na oddziałach reanimacyjnych. Ale tak samo widać to wszystko u nas w domu opieki. Ja mam na moim oddziale 40 pacjentów i pode mną powinnam mieć ok. 4, 5 pomocnic. Nie mam teraz tyle. Jak 2 przyjdą na dyżur, to jest już dobrze
— mówiła pani Kornelia.
Polska pielęgniarka podkreśliła, że na początku we Włoszech nie traktowano koronawirusa poważnie.
Na początku wszyscy wzięli to trochę na śmiech, myślano, że to coś jak grypa, że przejdzie i będzie dobrze. Ale potem, niestety, zobaczyliśmy, jak nasi pacjenci odchodzą. Jak wszystko się zaczęło zamykać. Po 8 marca wszystko się zamknęło, bo przyszły dyrektywy z ministerstwa. Zamknięto nie tylko Lombardię, ale całe Włochy
— powiedziała.
Polka opowiadała o swojej pracy w czasie pandemii.
Od dwóch tygodni, wychodząc do pracy, ubieramy się tak, jakbyśmy mieli lecieć gdzieś w kosmos. Są obowiązkowe ochraniacze na buty, na mundurek musimy zakładać fartuchy jednorazowe, do tego rękawiczki, maseczki węglowe. Te maseczki są ciężkie, po dyżurze jest trudno oddychać
— relacjonowała.
Na ulicach jest pusto. W niedzielę rano panowie z firmy pogrzebowej przyszli odebrać od nas pacjenta i powiedzieli, że w ciągu nocy zabrali 15 ciał. Nie mają gdzie ich układać, cmentarze są przepełnione. Nasze kościoły zaczynają wyglądać jak cmentarze, bo trumny w oczekiwaniu na pogrzeby są układane właśnie w kościołach. To jedyne duże i chłodne miejsca, które mogą je pomieścić
— mówiła.
tkwl/o2 polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491678-wstrzasajaca-relacja-polskiej-pielegniarki-we-wloszech