Nikt już nie ma wątpliwości, że czeka nas, mniejszy lub większy, gospodarczy kryzys spowodowany zarazą. Fala bankructw, spadki na giełdach, likwidacja miejsc pracy- może się okazać, że rok 2008 był bajeczką. Tym razem epidemia dotyka każdego. Bez względu na zawód, wykształcenie, rasę, płeć i status społeczny. Chorują nawet współcześni bogowie, czyli celebryci (Edris Elba i Olga Kurylenko to nowe przypadki) oraz sportowcy. Ten wirus nie jest klasistowski. Wpłynie na masowe postrzeganie takich wartości jak indywidualizm czy solidarność społeczna.
Chrześcijanie wrażliwi na eschatologiczną symbolikę nie oderwą epidemii od symboli. Płonąca rok temu Notre Dame, dwóch papieży w Watykanie, zaraza w okresie Wielkiego Postu- znaki te można odczytywać w najróżniejszy sposób. A co z polityką? Nie mam na myśli polityki w wymiarze partyjnym. Każda władza (szczególnie, gdy potrafi grać pijarem) w czasie katastrofy dotykającej całego społeczeństwa zyskuje. Nieudolna władza może zostać zmieciona bardzo prędko. Skutki tej epidemii mogą natomiast pójść znacznie dalej.
Czy przetrwa liberalna demokracja?
Jest to rozważanie na długi tekst. Internet nie jest miejscem na taką dogłębną analizę. Zwrócę państwa uwagę tylko na jedną kwestię. Wyobraźcie sobie, że z epidemią koronawirusa lepiej radzą sobie autorytarne rządy w Chinach i Rosji, a nie spętana biurokratyzmem i niejasnymi przepisami Unia Europejska. Już teraz widać, że mieszkańcy Europy patrzą na wytyczne rządów narodowych a nie Brukseli. Nie domagam się tego, by Bruksela miała więcej do powiedzenia w takich momentach. UE ma małe kompetencje w zakresie obrony cywilnej i ochrony zdrowia publicznego. Dobrze, że pojawia się finansowa pomoc poszczególnym państwom członkowskim. Jeżeli jednak ta sama Bruksela w innych kwestiach chętnie ingerowała w politykę węwnętrzną państw członkowskich, to teraz jej „milczenie” może być odebrane w jednoznaczny sposób przez Europejczyków.
Jednak nie mniej istotna jest w tej chwili symbolika. W takich momentach lud potrzebuje władzę z konkretną twarzą. UE takiej nie ma. Nawet w warstwie propagandowej nie ma europejskiego przywództwa. Trudno nie zauważyć jak niezrozumiałą nowomową urzędnicy odpychają od siebie zrozpaczonych Europejczyków. Nawet w warstwie językowej eurokraci nie potrafią wzmocnić ducha coraz bardziej niepewnych jutra ludzi.
Czy to nie spowoduje, że Europejczycy stracą i tak już chwiejną wiarę w struktury europejskie? Czy jeżeli pobrexitowa Wielka Brytania i USA z demonizowanym przez liberałów Donaldem Trumpem poradzą sobie z koronawirusem szybciej niż kontynentalna Europa, to Włosi, Francuzi i Hiszpanie, którzy już dziś są coraz bliżsi eurosceptycznym politykom, nie odwrócą się od obecnego systemu? Czy nie będą z utęsknieniem patrzeć w stronę silnego przywódcy? Czy w czasie powszechnego ogłupienia przez mass media i uzależnienia od mediów społecznościowych, jeszcze łatwiej nie będzie manipulować ludem z pozycji demagogicznych i populistycznych? Czy nie odwrócą się od demokracji liberalnej, która jest fetyszyzowana przez eurokratów?
Należy sobie dziś te pytania zadawać. Jeżeli ten światowy kryzys, wyjątkowy bo dotykający codziennego życia każdego człowieka się prędko nie skończy, to czeka nas przemeblowanie świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491529-koronawirus-moze-przemeblowac-swiatowy-lad