Jaką naszą narodową cechę obnaży koronawirus? Oby najlepszą. Oby tym razem Polak był mądry przed szkodą, co bez wątpienia chcą władze osiągnąć.
Nie mieliśmy swojego 11/09. Nie porównuję terrorystycznego zamachu do epidemii wirusa. Chodzi mi o wstrząs zmieniający styl życia społeczeństwa. Oczywiście dotknęła nas katastrofa smoleńska. Jej konsekwencje odczuwamy do dziś. Polityczne i społeczne. Nie miała ona jednak wymiaru ogólnonarodowego zagrożenia. Nie spowodowała wprowadzenia specjalnych środków bezpieczeństwa. Nie przemeblowała codziennego życia Polaków. Pokolenie Polaków wychowane już w demokratycznym kraju zderza się z czymś dla niego nowym. Od czasu stanu wojennego nie mieliśmy tak radykalnej zmiany stylu życia codziennego. Tym razem sami go sobie wprowadziliśmy, za pomocą wybranych przez nas demokratycznie władz.
Wiele pisze się teraz o jedności. Narodowej jedności i solidarności. Nie znoszę patosu. Szczególnie tego w złym guście. Kiczowatego i romantycznego, który przesłania nam brutalność życia i bezwzględność geopolityki. Tym razem naprawdę potrzebujemy jedności. Nie wierzyłem w nią po śmierci JPII, choć wtedy jeszcze miałem dosyć naiwne podejście do życia. Zupełnie nie wierzyłem, że utrzyma się ona po 10 kwietnia. Pandemia koronawirusa jest jednak czymś zupełnie nowym. Może zerwać z nas tą najważniejszą maskę. Może pokazać, jaki naprawdę jest, przepraszam za patos, duch w narodzie.
Nie mam złudzeń, że politycy będą kryzys wykorzystywać do swoich celów. Trudno by tego nie robili. Ich celem jest zdobycie władzy, więc nie oczekuję od nich specjalnych moralnych cnót. Mam jednak nadzieję, że będzie to walka godna. Pozbawiona taniego i żałosnego populizmu i demagogii, które w ostatnich tygodniach się wylewały falami (onkologia i TVP to najlepszy przykład). Owszem, spodziewam się wpisów różnych dzbanów przebranych w strój komentatorów politycznych, że rząd już nie otworzy granic i sklepów (niedziela będzie pewnie do końca świata i jeden dzień dłużej). Przecież od wygranych w 2015 roku wyborów przez Zjednoczoną Prawicę, są tacy, którzy mówią, że będzie dyktatura. Mam jednak nadzieje, że główna oś sporu będzie przebiegała na wyższym poziomie.
Epidemia będzie natomiast miała bardzo dalekosiężne skutki. Nie piszę nawet o gospodarce, ale raczej świadomości tego, kim jesteśmy jako cywilizacja. Spór o otwarte kościoły pokazuje, że praktycznie nie istnieje już świadomość walki na poziomie duchowym, o czym pisałem dwa dni temu. To, że domagano się głośniej zamknięcia kościołów, niż galerii handlowych, pokazuje jak nazywa się nowy bóg. Jesteśmy już chyba społeczeństwem postchrześcijańskim.
W ciągu tygodnia, może dwóch przekonamy się, czy polska anarchia i nieufność wobec władzy, które nam pomagały ( i szkodziły) nie raz w historii, tym razem dadzą o sobie znać. Czy zmęczymy się kwarantanna i z ułańską fantazją wyjdziemy na zewnątrz, bo „Polaka nie weźmie jakiś chiński wynalazek”? Czy jednak dostosujemy się do surowych środków ostrożności i zdepczemy rozprzestrzenianie się wirusa? Czy ujawni się w nas potrzeba manifestowania patriotyzmu, jak u Amerykanów po 11/09, gdy zasypywani byli informacjami o broni biologicznej ( pamiętacie jeszcze wąglika w kopertach?) i szykowali się na wojnę? Takie sytuacje obnażają prawdziwą twarz. Obejrzyjcie w internecie filmiki tańczących i śpiewających na własnych balkonach Włochów, którzy z domowym winem w ręku nie zrezygnowali z podczas kwarantanny (tym razem potraktowali ją serio) z dolce vita.
Jaką naszą narodową cechę obnaży koronawirus? Oby najlepszą. Oby tym razem Polak był mądry przed szkodą, co bez wątpienia chcą władze osiągnąć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491103-nie-mielismy-spolecznego-testu-jak-amerykanie-po-1109