Liczba zachorowań zdecydowanie wzrośnie. Nie ma żadnego powodu, żeby epidemia rozwijała się w krajach sąsiadujących, bardzo podobnych kulturowo i społecznie, w sposób drastycznie inny
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Tomasz Rożek, dziennikarz naukowy i popularyzator, prowadzący na YouTube kanał Nauka To Lubię.
wPolityce.pl: W Polsce rośnie liczba zachorowań na koronawirusa. Nadal daleko nam jednak np. do ponad 1000 przypadków w Niemczech. Jak pana zdaniem w najbliższym czasie będzie przebiegał rozwój tej choroby w Polsce?
dr Tomasz Rożek: Nie potrafię przewidzieć przyszłości, natomiast jeżeli miałbym budować analogię z tym, co dzieje się w innych krajach, to u nas to jest dopiero przedsmak.
Czyli należy spodziewać się znacznego wzrostu zachorowań w Polsce?
Liczba zachorowań zdecydowanie wzrośnie. Nie ma żadnego powodu, żeby epidemia rozwijała się w krajach sąsiadujących, bardzo podobnych kulturowo i społecznie, w sposób drastycznie inny. Nie mam żadnych wątpliwości, patrząc na inne kraje, że w Polsce będzie dokładnie tak samo. Może z kilkudniowym przesunięciem.
Ostatnio na Facebooku zwrócił pan uwagę na ciekawe badania pokazujące, że dzieci zarażają się koronawirusem równie często, jak dorośli i mogą zarażać inne osoby, ale same nie chorują. Mógłby pan przybliżyć wyniki tych badań?
Patrząc na statystyki zachorowań na koronawirusa widać, że jest w nich duża grupa osób starszych, a prawie w ogóle nie ma dzieci. Dotychczas pojawiało się pytanie, czy to dlatego, że dzieci się nie infekują, czy dlatego, że infekują się, ale nie chorują, nie mają objawów. Badania wykonane m.in. w mieście Shenzhen w Chinach pokazują, że to drugie. Dzieci mogą przenosić tę chorobę, infekują się, natomiast nie chorują. Dobra wiadomość jest taka, że nie chorują. Zła, że przenoszą. Optymalnie byłoby, gdyby w ogóle nie dotykało to dzieci. Tym, bardziej, że dzieci są przecież tymi osobami, które najtrudniej namówić do zachowania zasad higieny – regularnego mycia rąk, zwracania uwagi na blaty, zasłaniania twarzy przy kichaniu itd. Wielu dorosłych ma z tym problem, a dzieci tym bardziej.
Czy z tych badań wynika jak długo dziecko z infekcją może zarażać bez jakichkolwiek objawów?
Okres, który zakłada się na wszelkie kwarantanny to dwa tygodnie. Z badań wynika, że jeśli ktoś do dwóch tygodni nie ma żadnych objawów, to nie jest chory. Nie da się stwierdzić czy dziecko jest nosicielem, czy nie, kiedy nie ma żadnych objawów albo są one wyjątkowo łagodne i nie da się ich odróżnić od zwykłego kataru czy przeziębienia. Jedynym sposobem jest przeprowadzenie konkretnych badań. Tyle tylko, że w Polsce wykonuje się stosunkowo niewiele tych badań, np. w porównaniu z krajami azjatyckimi. Te badania wykonuje się wtedy, kiedy ktoś ma już objawy i z tymi objawami idzie do szpitala czy do sanepidu. Badania u dzieci wykonuje się np. kiedy rodzic zachoruje. Wtedy obserwuje się i sprawdza osoby, które miały kontakt z zarażonym. W innych wypadkach dzieci się nie bada. Trudno też wyobrazić sobie, żeby w 38-milionowym kraju wszyscy zostali przebadani. To jest niewykonalne pod wieloma względami. To jest ta trudność, że dzieci nie wyłapujemy w statystykach głównie dlatego, że one albo nie mają żadnych objawów, albo są wyjątkowo słabe.
Jak pan ocenia, czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się opracowania szczepionki na koronawirusa, podobnie jak mamy np. szczepionkę na grypę?
Szczepionka na grypę jest, a i tak się nie szczepimy. To swoją drogą pokazuje, że mamy osiągnięcia naukowe, takie jak szczepionka, a mamy je tak naprawdę w nosie, bo stwierdzamy: „a co tam grypa”. Natomiast gdyby policzyć zgony z powodu powikłań po grypie, z tego sezonu, to jest to kilkaset osób. To też nie jest mała grupa.
Inny jest oddźwięk społeczny zachorowań na grypę, a inny epidemii koronawirusa.
Oczywiście. Jesteśmy przyzwyczajeni. Nikt z powodu grypy nie wykupuje ryżu i makaronu, a z powodu tego wirusa tak. Być może przez tę epidemię zaczniemy poważniej podchodzić do higieny, w tym do szczepień. Ale to trochę inny wątek. Jeśli chodzi o prace nad szczepionką na koronawirusa, to nie uczestniczę w tych badaniach ani bezpośrednio, ani pośrednio. Jedyne co mogę zrobić, to podzielić się zdaniem ekspertów. Czytając, słuchając co mówią, nie liczyłbym na to, że szczepionka pojawi się szybko. Niektórzy mówią o końcu tego roku, inni, że za rok, jeszcze inni mówią o 18 miesiącach. Stworzenie szczepionki na wirusa, który jest nowym wirusem jest niezwykle skomplikowane. Wymaga wielu zabiegów, w tym prób na szkle (in vitro), na zwierzętach (in vivo), w końcu na ludziach. Trzeba sprawdzić na każdym z tych etapów, czy nie ma skutków ubocznych, jak długo szczepionka działa, czy nie trzeba jej co jakiś czas powtarzać itd. Po czym może się okazać, że szczepionka powstała na jeden konkretny szczep koronawirusa, a ma on kilka szczepów lub mutuje. I dokładnie tak jest z grypą. W zasadzie co sezon inny szczep jest szczepem dominującym. Pojedyncze zaszczepienie nie gwarantuje, że za rok, za dwa czy za pięć lat taka osoba nie zachoruje. W przypadku koronawirusa może być podobnie. Tym bardziej, że tego typu wirusy, czyli wirusy z materiałem genetycznym w postaci nici RNA mutują dosyć szybko.
Czy według pana powinniśmy spodziewać się w najbliższym czasie odwoływania imprez masowych, czy zalecałby pan to i wreszcie czy może to być skuteczna recepta na rozprzestrzenianie się wirusa?
Za mało na ten temat wiem, żeby z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: tak, powinniśmy odwoływać imprezy masowe. Natomiast, moim zdaniem im więcej będzie osób zakażonych, tym więcej imprez będzie odwoływanych. Na pewno jest tak, że tam gdzie jest dużo ludzi, tam prawdopodobieństwo zakażenia jest większe. Stąd szczególnie osobom starszym radziłbym unikania miejsc zatłoczonych, miejsc publicznych – urzędów, sklepów. Lepiej wysłać osobę młodą, ponieważ im ten wirus zagraża w bardzo małym stopniu. Natomiast dla osób starszych, powyżej osiemdziesiątego roku życia ten wirus jest realnym zagrożeniem i absolutnie nie wolno tego lekceważyć. Nie mówię, żeby wpadać w panikę, ale aby uważać. Panika, histeria pogarszają sytuację na wielu poziomach, łącznie z tym, że osoba zestresowana ma gorzej działający układ odpornościowy To jest naukowo udowodnione, sprawdzone. To nie jest hipoteza. Jak ktoś żyje w permanentnym stresie, to gorzej działa jego system odporności. Również z tego powodu nie ma sensu się nakręcać, ale nie wolno tego ignorować i dochodzić do takiego wniosku: „co tam jakiś wirus, przecież miałem kiedyś grypę i nic mi się nie stało, więc ten wirus też mi krzywdy nie zrobi”. Otóż może zrobić krzywdę i lepiej dmuchać na zimne.
Czy powinniśmy przygotować się na to, że w Polsce również będziemy mieli przypadki śmiertelne spowodowane koronawirusem?
Tego nie da się uniknąć. Liczba stwierdzonych przypadków koronawirusa jest dotychczas w Polsce wyjątkowo mała, na ten moment jest to 20 osób, ale co najmniej dwie osoby są już w stanie ciężkim albo bardzo ciężkim. To może się zmienić z godziny na godzinę. Nie mam wątpliwości, że wcześniej czy później, a raczej zakładałbym, że wcześniej pojawią się w Polsce przypadki śmiertelne. To wynika po prostu ze statystyki.
Czy jest szansa na to, że śmiertelność na koronawirusa będzie spadać wraz z angażowaniem coraz większych środków na walkę z tą chorobą?
Nawet gdybyśmy w walkę z koronawirusem zaangażowali nieskończenie wielkie środki, to nie zmienimy jego specyfiki. Śmiertelność będzie wynosiła – w zależności od grupy – od części procenta do kilkunastu procent u osób najstarszych. To, co się może zmienić to nasze podejście, bo piłeczka jest głównie po naszej stronie. Oczywiście kwestia procedur jest istotna, natomiast nawet gdyby one były perfekcyjne to, jeśli my nie będziemy: myli rąk, zasłaniali się kichając, przecierali regularnie blatów, może nawet nosili rękawiczek w miejscach publicznych, to żadne państwowe nakazy czy zakazy tego nie zmienią. Wirus rozprzestrzenia się konkretnymi drogami i to, co możemy zmienić, to ograniczyć te drogi. Natomiast jeśli ktoś się już zarazi, to nie zmienimy specyfiki tego wirusa. On po prostu zabija, w zależności od grupy wiekowej, od części procenta do kilkunastu procent osób, które są chore.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/490454-dr-rozek-o-koronawirusie-u-nas-to-jest-dopiero-przedsmak