Skoro był Maciej Stuhr, nie mogło zabraknąć „żartu smoleńskiego”: „Jesteśmy coraz bliżej prawdy. Prawdy o polskim kinie”.
Plan jest taki, że ma być dowcipnie, finezyjnie i krytycznie o władzy, a wychodzi dziecinada, pensjonarskie uniesienie i absolutny konformizm. „Orły” Polskiej Akademii Filmowej, czyli nagrody środowiska filmowego znowu poprowadził Maciej Stuhr i znowu było to samo. To znaczy była zabójcza wręcz odwaga, gdy np. „młody” Stuhr mówił:
„Tam za kotarką się boją. Producent się boi, wóz transmisyjny się boi, nawet Maja Komorowska w pierwszym rzędzie się boi. Nawet ja się boję, co powiem. Mam jedną propozycję, przestańmy się bać”.
Aktor nie wyjaśnił, czego wszyscy się boją, skoro robią, co chcą, grają, w czym chcą, nabzdyczają się, na kogo chcą, obrażają, kogo chcą, pogardzają, kim chcą (ze szczególnym uwzględnieniem rządzących z PiS i ich wyborców) i cierpią, za kogo chcą.
Chyba nie ma w Polsce bardziej konformistycznej imprezy, przynajmniej od strony konferansjerki i wygłaszanych ze sceny manifeścików (na manifesty jest za mało czasu) niż „Orły”. Wszyscy tam są z siebie niezmiernie zadowoleni, bardzo w sobie zakochani, środowiskowo solidarni na zabój, zachwyceni nie tylko własnym talentem, ale i inteligencją, ostrzy jak brzytwa w stosunku do władzy, pod warunkiem, że jest to pisowska władza. Jakże wielkim heroizmem jest walenie w nią jak w bęben, gdy nie wiąże się to z żadnym ryzykiem, tym bardziej że jest to zachowanie absolutnie mainstreamowe, wzbudzające powszechny aplauz i zachwyt. Gdy jest to zachowanie pożądane, pochwalane i nagradzane. Gdzie tu, np. w konferansjerce Macieja Stuhra, choćby cień nonkonformizmu, bezkompromisowości i przekory, jaki pojawiał się czasem nawet na galach oskarowych, m.in. wtedy, gdy prowadził je Jimmy Kimmel?
Odważne byłyby drwiny z własnego środowiska, z jego napuszenia i samozadowolenia, z jego bezwarunkowej miłości do jedynie słusznej siły politycznej, choćby finansowanie kultury było dla niej ostatnią rzeczą, jaką się przejmuje, z większej liczy nagród filmowych niż produkowanych filmów. Jak bardzo toksyczny nie byłby związek z jedynie słuszna linią ukochanej partii, wszystko się jej wybacza i zgłasza gotowość do dalszej służby. Na sali Teatru Polskiego była na przykład Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na prezydenta, a jednocześnie należąca do Polskiej Akademii Filmowej. I przejawem nonkonformizmu byłby jakiś żarcik z jej kampanii. Ale gdzie tam! Niemożliwe. Nonkonformizm, odwaga i niepoprawność mają przecież bardzo ściśle wyznaczone granice.
Mieliśmy na gali „Orłów” erupcje nonkonformizmu, np. w postaci pytania Macieja Stuhra do widowni „bez żadnego trybu”, podarcia przez niego kartek ze scenariuszem, dowcipasa o tym, że „Teatr Polski działa jak kamienice w Krakowie. Jest na godziny”. Skoro był Maciej Stuhr, nie mogło zabraknąć „żartu smoleńskiego”: „Jesteśmy coraz bliżej prawdy. Prawdy o polskim kinie”. A już najdowcipniejsze było przebranie się w pewnym momencie „młodego” Stuhra za papieża (raczej tego z serialu Paolo Sorrentino niż realnego). Tym bardziej to było zabawne w zestawieniu z nagrodą dla braci Sekielskich za dokument „Tylko nie mów nikomu”. Odbierając nagrodę Tomasz Sekielski zażartował, że „uczciwość jest niezwykle ważna, gdy autokraci próbują odebrać nam wolność”. Tak próbują, że aż robi kolejne filmy na ten sam temat.
Gdy impreza zamienia się w wachlowanie towarzystwa wzajemnej adoracji, pojawiają się zadęcie, napuszenie i egzaltacja, czyniąca z wypowiedzi albo dziecinne deklaracje, albo pretensjonalne zaklęcia. I tak nagrodzona za całokształt Maja Komorowska mówiła: „Chciałabym, żebyśmy nie byli obojętni na to, co dzieje się teraz. Myślę, że każdy będzie teraz szukał formy przekazu, żeby wyrazić to, z czym się nie zgadza. Mam nadzieję, że nasze Orły będą wolne”. A komiwojażerka postępu Maja Ostaszewska dodawała: „Jest tu tak wiele osób, które nie godzą się na zakłamanie i wszelkie niegodziwości tego świata”. Wszyscy byli niezmiernie ukontentowani, gdyż po raz 4836 udowodnili, jak bardzo się z sobą zgadzają. I zgodzili się, że powinni trwać jako ostatnia barykada wolności i demokracji, nawet gdy po opuszczeniu Teatru Polskiego mogą czekać na nich kibitki albo żandarmi przewożący do lochów i w kazamaty. Po czym wrócili do swojego cierpienia na pluszowym krzyżu. I do życia, które byłoby znacznie mniej wygodne i komfortowe, gdyby nie ich odwaga, nonkonformizm, bezkompromisowość, niezależność i codzienny heroizm w walce z reżimem. Od filmu do filmu, od gali do gali.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/489492-wielki-pokaz-odwagi-na-gali-orlow-prowadzonej-przez-stuhra
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.