1 lutego, a więc już w sobotę, na scenie Teatru im. Mariana Opani zostanie wystawiona dwuaktówka polityczna „Dureń, wyrachowany łajdak, sprzedawczyk”. Autorem sztuki jest sam patron teatru.
Trójka głównych bohaterów pierwszego aktu dramatu to zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, którzy w ostatnich wyborach głosowali na kandydatów tej partii. Przypadek sprawił, że cała nieznająca się nawzajem trójka mężczyzn znalazła się w przydrożnym barze szybkiej obsługi, w którym schronili się przed szalejącą za oknami burzą śnieżną. Przykuci od kilku już godzin do małego, ale ze smakiem urządzonego lokalu gastronomicznego, zaczynają ze sobą rozmawiać. Podczas dialogu mimowolnie odkrywają swoje przerażające oblicza, będące kwintesencją najgorszych cech ludzkich, choć każdy z nich ma swój indywidualny, kompromitujący rys. Rozmowa, niepozbawiona spięć, pozwala widzowi powoli odkrywać mroczne tajemnice trójki wyborców PiS. Jednocześnie definiuje ich osobowości, umożliwiając nadanie im adekwatnych epitetów. „Durniem” jest kierowca tira, który ze względu na straszne i niebezpieczne warunki, musiał przerwać jazdę. „Wyrachowanym łajdakiem” okazał się dziennikarz, który wymusił na właścicielu baru, by wyłączył kanał telewizyjny stacji TVN, gdzie akurat przypominano recital piosenek lwowskich Mariana Opani i nastawił TVP Info. Za chwilę na tej stacji miał się rozpocząć jego ulubiony program „Kasta”, rodzaj dokumentacyjnego serialu o ludziach skrzywdzonych przez polski wymiar sprawiedliwości. Na miano „Sprzedawczyka” zasłużył sobie młody wdowiec, wychowujący samotnie trójkę dzieci, na które otrzymywał od państwa pieniądze w ramach akcji „500 plus”.
Autor z chirurgiczną precyzją obnaża brak aspiracji swoich bohaterów, wręcz unikających sytuacji, w których dominuje świat wyższych wartości, jakże daleki od rzeczywistości, która całkowicie wystarcza bohaterom sztuki. W ich obrazie autor widzi syntezę przeciętnego wyborcy Prawa i Sprawiedliwości.
Prawdziwe emocje połączone z wysublimowanymi doznaniami estetycznymi – ujemnymi i dodatnimi – wywołała historia przedstawiona w drugiej części dramatu. Oto na wzgórzu przez olbrzymią, zamontowaną na statywie lunetę, Antoni Macierewicz obserwuje pole bitwy. Jako minister obrony dowodzi on zainscenizowaną bitwą, z udziałem wojsk natowskich, dysponujących nowoczesnymi czołgami i dalekosiężną bronią artyleryjską. Za jego plecami stoi zamaskowany krzewami namiot, w którym przy sztabowej mapie terenu bitwy, rozłożonej na niewielkim stoliku, siedzi Władimir Putin. Bezprzewodowy nadajnik pozwala Putinowi kierować każdym krokiem Antoniego Macierewicza. Grupa obserwatorów, dla której niewidoczny jest namiot, gorąco rozprawia, nie rozumiejąc, dlaczego Antoni Macierewicz, wycofuje z walki i degraduje wspaniałych natowskich generałów, zastępując ich wojskowymi polskimi miernotami.
Finał, w którym spotykają się wszyscy bohaterowie obydwu części imponuje zaskoczeniem…
PS. Wariacje na temat przedstawienia są zbliżone do wywiadu, jakiego Marian Opania udzielił „Gazecie Wyborczej”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/485023-marian-opania-w-holdzie-zwolennikom-opozycji