Nudzę się i jest to nuda przyprawiająca o narastanie agresji. Źródłem tych przeżyć staje się nasze tzw. życie publiczne.
Spoglądam na celebrytę i dokładnie wiem, co powie na każdy temat, który stanie się przyczyną medialnej „rozmowy”. Spoglądam na polityka i potrafię dokładnie przewidzieć cały tok jego wypowiedzi i powlekającej ją wątłej nici myślenia. Jeśli tego dnia zasiadają naprzeciw siebie dowolne postaci z rządu i opozycji, to można dokładnie napisać treść padających namiastek argumentów. Nie ma w tym żadnej rozmowy, żadnej osobistej politury, która mogłaby uczynić wystąpienie odrobinę własnym i przez to interesującym. Nie ma znaczenia to, czy publicznie mówi literat(ka), aktor(ka), szansonista(tka) – wszyscy klepią ten sam brewiarz ułożony przez monotonnych kucharzy polskiej polityki. Ba, występuje pan prezydent, a ja często bawię się w dośpiewywanie mu jeszcze niewypowiedzianych zdań i sformułowań. Nie muszę dodawać, że nie jestem mile widziany na publicznych zgromadzeniach.
Polacy sprawiają wrażenie, jakby popadli w zbiorową hipnozę i jak za panią matką powtarzają siermiężne „bon moty” koryfeuszy swoich środowisk. A więc młodzież bredzi o „zagrożeniu klimatycznym” i potrzebie wyzbycia się mięsożerności, nauczyciele na pamięć wytłamszają w sobie argumenty z agitatorskich rubryk „Gazety Wyborczej”, co bardziej leniwi czekają, aż im te odgrzewane sałatki podadzą z mikrofalówki TVN. Nikt się nie zerwie z łańcucha, nikt nie beknie po swojemu, a jak nawet czasem – o wspaniały cudzie – tak się zdarzy, to autor natychmiast ląduje z mediami wolnej i niepodległej IV RP. Porzygać się można. Czy każdy, kto cokolwiek czyta i tym samym pobudza w sobie gruczoł myślenia, jest odganiany od mediów elektrycznym pastuchem?
Czasem mam nawet takie szalone wyobrażenia: siadam naprzeciwko znanej buźki i bluzgam mu Gogolem, albo – co lepsze – paplam Toporem. Widzę rozszerzające się źrenice, nabiegające krwią policzki i intensywną pracę ślinianek w poszukiwaniu odpowiedniej recepty na sflekowanie niespodziewanego interlokutora. Oj gdybym posiadł zdolność bilokacji i naraz mógł przenikać do tych studiów, i mógł sztychować zwykłą logiką (niezależną od kibolskich obyczajów stad, które te studia zaludniają), ale byłaby zabawa…
Felieton ukazał się w 3 numerze tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/482872-perseweratorzy