Klimat Bożego Narodzenia, a zwłaszcza Wigilii, jest nie do zastąpienia. Nawet jeżeli mamy awersję do marketingowego sloganu „magia świąt”, każdy musi przyznać, że ten czas – za sprawą ciepłej, rodzinnej atmosfery – jest wyjątkowy. Najlepiej potwierdzą to ludzie, którzy utracili wolność.
Niemal każdy skazaniec jako przykład największej próby wskazuje okres świąteczny.
To straszne. Leżysz sobie na koju, patrzysz na zegar: godzina 18 albo 19. Myślisz sobie, jak bawią się u ciebie w domu, może o tobie wspomną, ale nie muszą. Nie masz tej pewności, bo nie wiesz. W Boże Narodzenie zakręciła mi się nawet mała łza w oku… Nawet nie mała… Wielka
— wspomina były kryminalista.
Zawsze twardy, nieustępliwy, w okresie Bożego Narodzenia sprawiał wrażenie człowieka złamanego. Towarzyszył mu wyłącznie żal. Do dziś jest mu trudno o tym mówić, choć bandyckie życie pozostawił daleko za sobą.
Jeszcze bardziej poruszają historie ludzi, którzy znaleźli się „po drugiej stronie” bez własnej winy. Ofiary bezdusznej machiny wymiaru sprawiedliwości, która jest w stanie wciągnąć w swoje tryby każdego. „Proces” Kafki powtarza się do dziś, również w Polsce i przyjmuje różne oblicza.
Jest to również twarz Arkadiusza Kraski, który – jak wszystko na to wskazuje – spędził w więzieniu 20 lat za zbrodnię, której nie popełnił. Nie został jeszcze uniewinniony, ale zwolniono go z zakładu karnego. Teraz znów uczy się życia.
Poznaję smaki na nowo. Tak jakbym narodził się znów narodził
— przyznaje.
Jestem oszołomiony. Podam przykład: byłem dziś w jednej restauracji i zjadłem coś zupełnie zwykłego. A dla mnie to była pierwsza taka potrawa w życiu
— podkreśla mężczyzna.
Gdy w rozmowie pojawia się temat świąt, z ust Kraski padają słowa, które uderzają. Uderzają wielkim ładunkiem empatii i miłości do najbliższych.
W końcu. 20 lat nie mieli świąt
— mówi o swojej rodzinie Arkadiusz. Zupełnie tak jakby jego gehenna nie miała większego znaczenia. Jakby prawie dwie dekady za kratami były tylko przystankiem w dłuższej podróży.
Święta spędzimy z rodziną Arka. Każdy coś przygotuje
– zapowiada Maria Kraska, żona niesłusznie skazanego. Wyszła za Arkadiusza, gdy siedział w więzieniu. Dla nich to też pierwsze takie święta, mimo że od kilku lat są razem. Trudno to sobie wyobrazić.
Podobną nostalgię wyczuwam w relacji Czesława Kowalczyka, który za kratami spędził 12 lat. Ostatecznie został uniewinniony. Dziś opływa świat swoim katamaranem.
Siedzimy w jednej z sopockich restauracji, z głośników płynie dobrze znana melodia świątecznego przeboju grupy Wham! „Last Christmas”. Czesław sam zaczyna temat świąt. Nie mogę nie skorzystać z prezentu.
Jak je spędzałeś po tamtej stronie?
— zapytałem.
Słyszysz kolędy i rozmyślasz…
— zaczyna powoli Czesław.
Kiedyś postanowiłem sobie, że wypuszczę w Wigilię karpia. Pojadę z synem nad jezioro i wspólnie uwolnimy rybę akurat w tym dniu
— zdradza.
To jednak dopiero wstęp. Mój rozmówca cedzi każde kolejne słowo z umiarem, nie spieszy się, jakby zbierał siły na zrzucenie tego ciężaru.
Po drugiej stronie w święta jest najciężej, zwłaszcza w Wigilię, a szczególnie gdy jesteś sam. Inaczej jest, gdy siedzisz z innymi typami pod celą. Z czasem traktujesz ich jak swoje stado i w pewien sposób, tam, za kratami, czujesz się jak wśród swoich. Parę świąt tak właśnie przeżyłem
— wspomina „Czester”, który kilka lat spędził w jednoosobowej celi.
Dziś ten świat jest już za nim. Pisze nowy rozdział. Nazwa jego katamaranu „Felix Finis” nie jest przypadkowa. I takiego zakończenia wszystkich historii warto życzyć. Każdego dnia. Nie tylko od święta.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/478492-wigilia-za-kratami-czyli-samotnosc-az-do-granic-bolu