Ktoś wymalował na masce jego samochodu czerwonym sprejem gwiazdę. Na klatce schodowej napisali mu „Miś Kolabor”. Był moim sąsiadem przez wiele lat. Uwielbiałem serial, w którym zagrał. Ale wtedy, w czasie stanu wojennego, nie było mi go żal.
Pięć lat temu zmarł Stanisław Mikulski. Od wielu lat mieszkam w budynku, w którym mieszkał i on. Chyba na piątym piętrze. Jeździłem razem z nim dziesiątki razy windą. Nie mówiłem „dzień dobry”. Najpierw dlatego, że byłem nieśmiałym dzieciakiem, a widok kultowego aktora onieśmielał mnie jeszcze bardziej. A potem zrozumiałem, że był złym człowiekiem i mogłem się do niego nie odzywać z oczywistych powodów. „Stawkę większą niż życie” ogląda się do dziś świetnie. Szczególnie kiedy porównać ten serial z „Czterema pancernymi”. Co jest niezrozumiałe, bo film „Czetyrie tankista i sobaka” wylansował wielkie gwiazdy polskiego aktorstwa z Januszem Gajosem na czele (który potem przez lata pozbywał się piętna Janka Kosa).
Mikulski – przynajmniej wedle znawców tematu – w „Stawce” był drewniany, sztywny. No ale może dzięki temu tak dobrze na nim leżał mundur Abwehry. Podobno w przystojnym hitlerowcu kochały się zastępy Polek, których ojców Niemcy zabili ćwierć wieku wcześniej. Rola agenta ZSRR wspomaganego przez komunistyczną Armię Ludową (co w filmie było pokazane w sumie dość dyskretnie) dała aktorowi popularność w całym bloku sowieckim. Był z tego jakiś pożytek, bo przynajmniej część świata się dowiedziała o tym, że Polacy nie tylko zbudowali Auschwitz, lecz również walczyli z Niemcami.
Aktor z roli i popularności korzystał, jak się dało. Jego samochód, łada (ta później wymalowana sprejem), był marzeniem zwyczajnych mieszkańców PRL. Moi rodzice wiedzieli, że nigdy talonu na takie auto nie dostaną.
Ale w latach 1980–1981 coś się zmieniło. Nawet takie dawne sługusy komuny jak Tadeusz Łomnicki – wielki aktor i parszywy członek KC PZPR – zrywały związki z komunizmem, rzucały partyjne legitymacje. Mikulski pozostał wierny totalitarnemu systemowi. Przyjmował kolejne godności, czniał to, że publiczność wyklaskiwała go w teatrze. Nie zapomnę, jak mi było wstyd ( jako sąsiadowi), kiedy w końcówce lat 80. bezwstydnie w telewizji kadził czerwonym.
Pięć lat temu zmarł Stanisław Mikulski. Sługus Sowietów, komunistyczny aparatczyk. Niech mu ziemia lekką będzie. W podziękowaniu za Hansa Klossa. J-23 znowu nadaje.
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 48/02019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/476605-j-23-czerwona-gwiazda-5-lat-temu-zmarl-stanislaw-mikulski