„Molestowaczami i gwałcicielami byli zapewne i Mieszko I, i Napoleon, i niejeden z hołubionych obecnie ‘żołnierzy wyklętych’” - napisała prof. Magdalena Środa na łamach „Gazety Wyborczej”, usprawiedliwiając i broniąc Romana Polańskiego.
„Korzystanie” z młodych kobiet („same się o to prosiły!”) wśród celebrytów hollywoodzkich, mimo że prawo już wtedy karało za seks z nieletnimi, było zapewne nagminne, a przez swoją powszechność nie wywoływało poczucia winy. Są to pewne „okoliczności łagodzące”
— podkreślała filozof i etyk.
Polański sprawia wrażenie kogoś, kto odpokutował za grzechy wieloletnią poniewierką po świecie, a przede wszystkim swoim talentem i splendorem, jakiego przysparza Polsce
— dodała.
Czy jednak wina za dawne czyny, sympatie i przekonania musi ciążyć na „sprawcach” po wsze czasy? Czy jest jakiś limit (np. pięć, dziesięć lat)? Czy winę można wyrównać jakąś liczbą zasług? Czy można odwrócić się od swoich dawnych poglądów jak od brzydkiego krajobrazu?
— pytała.
Wydaje mi się, że pewnym zadośćuczynieniem jest pamięć o tym, kim się kiedyś było, i ta pamięć powinna nas powściągać przed ciągłym celebryckim graniem pierwszych skrzypiec lub – jak kto woli – przed byciem panną młodą na każdym weselu
— kończyła swój wywód.
Cóż, punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Gdyby prof. Środa była jedną z ofiar Romana Polańskiego, zapewne inaczej by pisała. Na skandal zakrawa także oskarżanie Mieszka I czy „żołnierzy wyklętych” o dokonywanie gwałtów na kobietach, tym bardziej, że historia mówi co innego. Jak to wszystko ma się do etyki, którą rzekomo pani profesor się zajmuje?
aw/Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/475839-sroda-rozgrzesza-polanskiego-a-oskarza-zolnierzy-wykletych