Eurowizja junior to wydarzenie nie z mojej bajki. Tego typu koncerty nudzą mnie śmiertelnie, ale, rzecz jasna, skoro rodzina ogląda, to i człowiek zerknie. Do tego, uczciwie mówiąc, to także wydarzenie nie z najwyższej półki, choć także nie z tej najniższej. Można powiedzieć: pierwszorzędna impreza drugorzędna. Bo przecież wielu z nas nie słyszało, że coś takiego w ogóle istnieje aż do chwili, gdy zeszłoroczną edycję wygrała Roksana Węgiel.
A jednak tegoroczna edycja w Gliwicach jest wydarzeniem godnym odnotowania, i to mimo pewnych wpadek (logotyp z określeniem „Silesia” zamiast „Poland”, na szczęście poprawiony tam, gdzie się dało). Wielkie telewizyjne show na najwyższym poziomie, wygrana przedstawicielki Polski, imponująca oglądalność, najwyższej próby techniczna sprawność. Także generalnie wysoki poziom, plus uniknięcie przesady w sferze robienia z dzieci dorosłych - choć w tej kwestii są też zdania odmienne. Nie było też żadnego skandalu. Nikt nie odmówił współpracy, nie rzucił papierami, licząc na oklaski i propozycję pracy w mediach opozycyjnych. Publiczność imprezy nie zbojkotowała, wręcz przeciwnie, przybyła bardzo licznie.
No i żaden artysta, nawet z tych, co zawsze mają coś do powiedzenia, wydarzenia nie zaatakował. W ogóle coraz rzadziej atakują - i rząd, i TVP. Gdzie te czasy, gdy kucharz-podróżnik obrażał się, że został wyeksponowany jako wielka gwiazda w spocie promocyjnym największej telewizji? Dziś już nikt nie chce iść w jego ślady. A kucharza szkoda, bo lubiłem jego programy. Czy nie mógł trzymać się tego, do czego ma talent? Żeby choć ci, którzy zachęcali, dali mu równorzędną propozycję… Niestety, nie dali.
Wreszcie, gdzie te czasy, gdy prezydent Opola zdawał się nie chcieć wielkiego festiwalu w swoim mieście? I gdy miasto to faktycznie zbojkotowało swoją herbową imprezę, tylko dlatego, że TVP komuś brzydko pachniała?
Długą drogę przeszliśmy.
Coś się przełamuje nie tylko w Sejmie, ale i w rozrywce, show-biznesie. Owszem, TVP ma przyzwoite pieniądze, co bardzo ułatwia sprawę, a stacje komercyjne najlepsze mają chyba za sobą, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Koniunktura na miny i gesty, na mało twórcze odtwarzanie wstępniaków z „Wyborczej” i stand-upów z „Faktów” wyraźnie się kończy. Wydane pieniądze nie poszły na marne. A nie poszły, bo obecne władze TVP okazały się lepszymi analitykami rynku niż konkurencja, stawiając na te elementy, które dają współczesnej telewizji, atakowanej przez internet i Netflixy, choć trochę tlenu: sport na żywo i dużą rozrywkę.
Rzecz jasna, media publiczne nie mogą stać tylko popularną rozrywką i sportem. Wciąż przed nimi znalezienie formuły na atrakcyjną promocję i patriotyzmu, i tradycyjnych wartości. Są pewne sukcesy, ale czujemy, że to jeszcze nie to, że brakuje złotych strzałów. Ale fakt, że TVP nie wypadła za burtę, że przełamała próby ostracyzmowania, że potrafi wygrywać na polu komercyjnym, jest więcej niż cenny. Z tego prostego powodu, że bez tej oglądalnościowej kotwicy najsłuszniejszy przekaz trafi w próżnię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/474650-od-opola-do-gliwic-czyli-przelamanie-nie-tylko-w-sejmie