Władimir Bukowski był człowiekiem wręcz legendarnej odwagi, a jednocześnie pełnym humoru, uśmiechu i dowcipu. Nie był typem kombatanta, ale człowiekiem żyjącym wciąż walką z aktualnym systemem zniewolenia – mówi PAP prof. Andrzej Nowak, historyk z PAN i UJ.
CZYTAJ TAKŻE: Nie żyje Władimir Bukowski. Rosyjski pisarz, dysydent i obrońca praw człowieka miał 76 lat
Rosja wspomina Władimira Bukowskiego: Wzbudzał szacunek swą bezkompromisowością, twardością, odwagą
Polska Agencja Prasowa: Napisał pan profesor kiedyś o Władimirze Bukowskim, że to „bohater, który odważył się przeciwstawić całej potędze KGB”. Jaką cenę za to bohaterstwo przyszło jednak Bukowskiemu zapłacić?
Prof. Andrzej Nowak: Stosunkowo nie aż tak wysoką w porównaniu z wieloma innymi przeciwnikami systemu, którzy zostali po prostu zamordowani. Jednak odwaga, jaką wykazał się Władimir Bukowski, w czasie rządów Leonida Breżniewa rzucając wyzwanie totalitarnemu państwu sowieckiemu, kosztowała go wieloletnie prześladowania w obozach i więzieniach psychiatrycznych, w których próbowano wyjątkowo brutalnymi metodami zrobić z niego szaleńca.
W jego wspomnieniach znajduje się fragment, w którym porównuje swój los z chińskimi więźniami, którzy znaleźli się w tym samym obozie. „Pocieszał się” w żartobliwy sposób stwierdzeniem jednego z nich właśnie: „U was, w Gułagu, to jest dobrobyt, bo u was muchy latają, a u nas tyle mięsa się nie marnuje”. Faktycznie warunki w obozach sowieckich, które nadal istniały w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, choć były bardzo okrutne, na pewno nie były tak tragiczne jak jeszcze w czasach Stalina. Kiedy Bukowski protestował przeciwko reżimowi Breżniewa i nadużyciom psychiatrii w Związku Sowieckim, a także interwencji sowieckiej w Czechosłowacji w 1968 r., te prześladowania były niezwykle dotkliwe, ale nie miały charakteru masowego ludobójstwa jak w czasach Stalina.
Bukowski spędził niemal dwanaście lat w tzw. psychuszkach. To dzięki niemu Zachód dowiedział się o sowieckiej praktyce zamykania dysydentów w szpitalach psychiatrycznych. Jak Zachód zareagował tak naprawdę na te doniesienia? Czy ta praktyka Związku Sowieckiego mieściła się w ogóle w mentalności ówczesnych zachodnich elit politycznych
Prof. Andrzej Nowak: Kiedy Bukowski zaczął przekazywać swoje wstrząsające doświadczenia z więzień psychiatrycznych, trwał w najlepsze okres détente – odprężenia w stosunkach amerykańsko-sowieckich. Został on zainaugurowany ze strony amerykańskiej przez Richarda Nixona i Henry’ego Kissingera, a ze strony sowieckiej przez Leonida Breżniewa i Andrieja Gromykę. Ponadto konsekwentnie promoskiewskie stanowisko zajmowali kolejni przywódcy Francji od gen. Charles’a de Gaulle’a poczynając, a w najlepsze trwała także niemiecka Ostpolitik zainicjowana przez kanclerza Willy’ego Brandta, w której spoglądano na Moskwę z najwyższym szacunkiem, obawą i niechęcią do jakichkolwiek zadrażnień w stosunkach z władcami Kremla. W takim klimacie informacje, które przekazywał Bukowski, były zatem traktowane wrogo. Postrzegano je jako rysę na drodze do zgody ze Związkiem Sowieckim, przymykano także oczy na najbardziej jaskrawe nawet naruszenia praw człowieka.
Pewną szansę dla większego nagłośnienia kwestii praw człowieka stworzyła jednak Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach w 1975 r., w której, w tzw. trzecim koszyku, znalazło się wspomnienie o tychże prawach. Chociaż KBWE była wielkim sukcesem geopolitycznym Moskwy, która zdobyła wtedy uznanie dla swojej dominacji w Europie wschodniej, to możliwość odwołania się właśnie do postanowień Aktu Końcowego Konferencji w sprawie przestrzegania praw człowieka stała się szansą dla tej nielicznej garstki, jak ich wówczas nazywano, sowieckich „dysydentów”. Reżimowi sowieckiemu w tych warunkach trudniej było w podobny sposób jak w czasach Stalina likwidować swoich przeciwników. W tym właśnie momencie Bukowski został wyrzucony ze Związku Sowieckiego – w grudniu 1976 r. został wymieniony na ówczesnego lidera Komunistycznej Partii Chile, Luisa Corvalána.
Jaki jest wkład Bukowskiego w rozwój sowietologii, ale także poznania mechanizmu działania Związku Sowieckiego?
Można mówić tu o kilku poziomach. Po pierwsze, jest to już samo świadectwo życia Bukowskiego – „dysydenta”. Pokazywał na swoim przykładzie, jaką cenę ma obywatelska niezależność w państwie sowieckim. To doświadczenie przekazał choćby w swoim wspaniałym i porywającym autobiograficznym tekście „I powraca wiatr”. Te wspomnienia to chyba najlepsza i najbardziej literacka z jego książek, która zdobyła międzynarodowe uznanie już w latach osiemdziesiątych. Niewątpliwie każdy, kto do niej sięgnie – zobaczy, jak funkcjonował system sowiecki, jak próbował łamać ludzi odważnych, ale także to, że mimo wszystko znajdywali się tacy, którzy potrafili powiedzieć „nie” kłamstwu i przemocy tego systemu.
Drugi poziom, o którym koniecznie trzeba powiedzieć, kiedy myślimy o wkładzie Władimira Bukowskiego w odsłonięcie prawdy o „imperium zła”, to pokazanie wyjątkowo „nowatorskiej” metody niszczenia ludzkiej myśli i niezależności przez tworzenie sytemu psychuszek, czyli szpitali psychiatrycznych, gdzie wykorzystywano „wynalazek” sowieckich psychiatrów, czyli schizofrenię bezobjawową. Każdy przeciwnik polityczny mógł mieć orzeczoną schizofrenię bezobjawową i być poddany niezwykle brutalnej „terapii”, w porównaniu z którą doświadczenia bohaterów „Lotu nad kukułczym gniazdem” były dziecinną igraszką.
Trzeci wreszcie poziom, szczególnie ważny dla zasług Bukowskiego w demaskowaniu działania systemu sowieckiego, wskazuje jego książka „Pacyfiści kontra pokój”. Ta książka ujawniła, jak na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych KGB, centrala sowieckiej policji politycznej, wykorzystywała czasem naiwnych, a czasem działających po prostu jako agenci, zachodnich pacyfistycznych działaczy dla sowieckich i imperialnych interesów. W wyniku ich działań zachód Europy miał się rozbroić, nie przyjąć amerykańskich rakiet, które miały chronić Europę przed szykowaną przez sowieckich marszałków inwazją.
Ta natura wykorzystania ludzi naiwnych na Zachodzie odnosi się nie tylko to ruchów pacyfistycznych, ale także do wielu współcześnie działających ruchów („zielonych”, pacyfistów, separatystów) w Europie, które wciąż są manipulowane z Moskwy przez tę sama centralę, nawet znajdującą się w tym samym miejscu, choć nazywającą się dzisiaj FSB, a sterowaną przez byłego podpułkownika KGB – Władimira Putina. Stosowane są te same metody manipulowania i rozbijania zachodniej opinii publicznej, podważania zdolności Zachodu do przeciwstawienia się imperialnej grze kremlowskich gospodarzy. To wciąż są zagadnienia aktualne i dlatego książka „Pacyfiści kontra pokój” pozostaje diagnozą nie tylko historii, ale także współczesnej rzeczywistości.
Czy Bukowski był zatem traktowany jako wróg Rosji także po upadku Związku Sowieckiego?
W kwietniu 1991 r. Bukowski wrócił do Moskwy. Rozpadł się Związek Sowiecki, a Borys Jelcyn, wybrany prezydent Federacji Rosyjskiej, przeciwstawił się Michaiłowi Gorbaczowowi, obrońcy jedności sowieckiego systemu. Wtedy Bukowski znalazł oparcie w Jelcynie, w tej karcie antykomunistycznej, którą Jelcyn rozgrywał walkę o władzę.
Bukowski naciskał wówczas na to, żeby zorganizować proces na wzór procesów norymberskich, w którym zostanie osądzony system sowiecki i jego najwięksi zbrodniarze. Dzięki poparciu Jelcyna na początku lat dziewięćdziesiątych przygotował ogromną, pochodzącą z centralnego archiwum KPZR, z tzw. archiwum prezydenckiego, dokumentację pokazującą zbrodniczy charakter systemu sowieckiego. Miał to być sąd nad Komunistyczną Partią Związku Sowieckiego i nad dziedzictwem Lenina i Stalina. Niestety, Jelcyn zmienił swoją grę polityczną i pogodził się z obrońcami tradycji Związku Sowieckiego. W tej sytuacji przeprowadzenie takiego, choćby nawet moralnego, procesu stało się niemożliwe.
Zaczął być traktowany przez nowe władze Rosji, zwłaszcza po 2000 r., jako wróg – ktoś, kto oczernia wspaniałe dziedzictwo największych sukcesów imperialnych Rosji, wiążących się właśnie z nazwiskiem Stalina, z ekspansją, która wówczas się dokonała. Bukowski jednoznacznie potępiał tę ekspansję i komunizm w każdej jego postaci. To sprawiło, że był coraz bardziej bezpardonowo nie tylko atakowany przez podporządkowane już od 2000 r. Putinowi media, ale stał się także obiektem niezwykle perfidnych akcji rosyjskich służb specjalnych. Ukoronowaniem tego stała się próba przypisania mu skłonności, a nawet aktywności, pedofilskich przez prowokację służb KGB, aby całkowicie zdyskredytować go zarówno jako człowieka i opozycjonistę, jak i pracownika naukowego uniwersytetu Cambridge.
Jak Bukowski oceniał powstanie takiego związku zawodowego, jakim była „Solidarność”? Czy wpisywało się to w jego wizję walki o prawa człowieka?
Miałem okazję kilka razy rozmawiać z Władimirem Bukowskim i za każdym razem, podobnie zresztą jak w jego wypowiedziach publicznych, widoczna była jego ogromna sympatia dla „Solidarności”. Bukowski podziwiał „S” z 1980 r. jako masowy ruch antykomunistyczny. Jednocześnie wyrażał ogromne rozczarowanie dla tego, co z dziedzictwem „Solidarności” zrobiono w 1989 r. i w następnych latach, jak przygnębiający był triumf służb specjalnych systemu komunistycznego. Odnajdywał to w samym sposobie rozegrania przejścia od PRL-u do „Rzeczypospolitej II i pół”, jak ją wówczas nazywano, przejścia poprzez okrągły stół, którego głównym kontrolerem był przecież gen. Czesław Kiszczak. Bukowski tego nie akceptował, odrzucał to. Wówczas całkowicie zerwał stosunki z Adamem Michnikiem, w którym widział głównego ideologa zgody z mordercami z okresu stanu wojennego oraz zapomnienia o zbrodniach systemu komunistycznego. Często nawiązywał do tej lekcji straconej szansy rozrachunku z komunizmem. Swój podziw dla pierwszej „S” wyraził najdobitniej, patronując próbie zainicjowania podobnego ruchu, pod tą właśnie nazwą, w roku 2008 w Rosji, razem z Borysem Niemcowem i Garrim Kasparowem.
Czy Bukowski widział szanse na polsko-rosyjskie pojednanie po upadku Związku Sowieckiego?
Taka szansa była i Bukowski tę szansę wyraźnie podkreślał. W 1991 r. wydawało się, że Rosja przybierze kurs antykomunistyczny i że wspólne potępienie zbrodni komunistycznych połączy Rosję i Polskę, które były przecież wspólnie ofiarami tego systemu. Jeśli w ten sposób spojrzymy na zbrodnię katyńską, to przecież widzimy, zresztą zgodnie z prawdą, że nie była to zbrodnia rosyjska, ale zbrodnia totalitarnego państwa sowieckiego, które świadomie zabiło polskie elity, tak jak wcześniej przez ponad dwadzieścia lat, a także przez następne lata zabijało elity rosyjskie oraz innych poddanych sobie narodów.
Pojednanie przez prawdę o zbrodniach sowieckiego systemu, przez potępienie komunistycznego dziedzictwa, które fatalnie zaciążyło na narodzie rosyjskim i na doświadczeniu Polaków w XX wieku, było wg Bukowskiego najlepszą drogą do poszukiwania zgody mimo dzielących Polaków i Rosjan różnic historycznych nie tylko związanych z komunizmem.
Niestety Jelcyn odszedł od tej linii rozrachunku z komunizmem, a w Polsce zwyciężyła w 1995 r. opcja postkomunistyczna i prezydentem został Aleksander Kwaśniewski. To wszystko sprawiło, że owe nadzieje Władimira Bukowskiego stały się nieaktualne, nad czym bardzo ubolewał.
Czy ma pan profesor osobiste wspomnienie związane z Władimirem Bukowskim?
Odbyłem z nim kilka spotkań, ale każde z nich było dla mnie wielkim przeżyciem. Widziałem człowieka pełnego humoru, uśmiechu, dowcipu. Nie był to typ kombatanta, który wspominał zęby wybite za wolność, ale był człowiekiem wciąż żyjącym walką z aktualnym systemem zniewolenia nie tylko wynikającego z tego, co działo się w Moskwie, ale również zniewolenia, które przybrało na zachodzie Europy kształt poprawności politycznej. Bukowski narzekał na tę poprawność, poczynając choćby od takiego zjawiska, jak całkowite prześladowanie palaczy papierosów, którzy zostali uznani za niemalże zbrodniarzy. Bukowski sam bardzo lubił palić i uważał, że palacze stali się prześladowaną mniejszością w systemie quasi-totalitarnego nadzoru państwa nad obywatelami na Zachodzie. Oczywiście ta kwestia była jedynie drobną i nie najważniejszą ilustracją daleko szerszego, neokomunistycznego w jego przekonaniu, zjawiska politycznej poprawności, która niszczy współczesny Zachód i z którą Bukowski walczył nadal z uśmiechem i niewyczerpaną energią.
Myślę, że Władimir Bukowski, obok Natalii Gorbaniewskiej i Jeleny Bonner, wdowy po Andrieju Sacharowie, symbolizuje najpiękniej i najwspanialej odwagę Rosjan, którzy zdecydowali się sprzeciwić kłamstwu i zniewoleniu w systemie sowieckim, a później wskazywali również na przejawy podobnych pokus we współczesnych społeczeństwach zachodnich.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/470643-prof-nowak-o-bukowskim-byl-czlowiekiem-legendarnej-odwagi