Wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu prof. Aleksander Nalaskowski odniósł się na antenie Polskiego Radia do felietonu swojego autorstwa zatytułowanego „Wędrowni gwałciciele”, który ukazał się w tygodniku „Sieci”, merytorycznie odnosząc się do ataków, jakich doświadczył z powodu tej publikacji.
CZYTAJ WIĘCEJ: UJAWNIAMY. Znamy szczegóły skandalicznej decyzji UMK w Toruniu ws. prof. Nalaskowskiego. Wybitny pedagog ma zakaz wykonywania zawodu
Zapytany czy rzeczywiście zrównał marsze równości z gwałtami, co m.in. zarzucił mu rektor jego macierzystej uczelni, zawieszając go na trzy miesiące w obowiązkach nauczyciela akademickiego, odpowiedział:
Tak, bo na tej samej zasadzie mówimy, że ktoś zgwałcił Wyspiańskiego, albo – to Waldorff mówił – ktoś zgwałcił nasze uszy. […] Trudno mi odpowiadać za problemy z rozumieniem metafor dziennikarzy z „Gazety Wyborczej”. Ja za to nie odpowiadam.
Jednocześnie dodał, iż tekst napisał czytelnie „i naprawdę trzeba dużo złej woli, by odczytać to inaczej niż ja to napisałem”. Prof. Nalaskowski był w Białymstoku, kiedy ulicami miasta przechodził marsz równości i nie ma żadnych wątpliwości, że pogwałcono jego prawa jako człowieka i obywatela.
Tak, oczywiście chodzi o gwałt, czyli o próbę zepchnięcia siłowego, zmuszenia nas, tak jak mnie zmuszano w Białymstoku, żebym chodził gdzieś opłotkami, bo szedł marsz równości. Żebym chodził opłotkami, po trawnikach, żebym szedł za szpalerem policji filmowano mnie, bo okazało się, że to ja jestem niebezpieczny
— wyjaśniał.
Co więcej, prof. Nalaskowski nie był w stanie przejść obojętnie obok tego, co ujrzał na ulicy.
Ja też poczułem się gwałcony. Gwałcone były moje prawa, prawa do przyzwoitości, prawa do nieoglądania w miejscach publicznych obsceniów, które tam ewidentnie były
— dodał.
Jednoznacznie dał do zrozumienia, że nikt z władz miasta nie zapytał ani jego, ani żadnej z osób zmuszonych do oglądania tych scen, czy tego w ogóle chcą.
Tu chodzi o gwałt na tych, ludziach, którzy nie mają nic do gadania, kiedy wojewoda, czy prezydent zgadza się na przemarsz ludzi, których część zachowuje się w miarę normalnie, ale spora część… Nikt mi nie powie, że jest normalnym idący mężczyzna z biustonoszem na głowie, udający zakonnicę, nikt mi nie powie, że normalnym jest niesienie obrażającej uczucia religijne waginy na patyku. Jesteśmy do tego zmuszani. To się dzieje w miejscu publicznym, zatem jest to rodzaj gwałtu, przemocy i w takim sensie tego użyłem
— precyzował, podkreślając, że „jeżeli te wartości są publicznie gwałcone, są publicznie znieważane, jeżeli świętość ludzkich przekonań jest publicznie deptana, poniewierana, szydzona w imię właśnie nie wiadomo czego […] w imię zabawy, w imię drażnienia – nam wolno, bo nas chroni policja, a jak ktoś nas poszarpie, pokaże „figę z makiem” to zaraz powiemy, że jesteśmy prześladowani […]”, to on musi bronić tego, na jakiej podstawie to wyrosło.
Jak pozwolę odciąć korzenie to do nikogo nie będę przemawiał, nikt mnie nie będzie rozumiał, będzie luka kulturowa
— tłumaczył, podkreślając, iż jest to jego obowiązek jako katolika i obywatela.
Zaznaczył, że tego, co mówią geje „kolorowi wesołkowie”, iż płeć można sobie wybrać kulturowo nie można traktować serio, ponieważ jest to sprzeczne z kanonami nauki. W jego ocenie gender nie ma nic wspólnego z nauką i można ją nazwać jedynie paranauką, a odnosząc się do funkcjonowania w ośrodkach naukowych całych katedr gender powiedział:
Świat oszalał. Świat się zachłysnął wolnością, już nie wystarczy wybierać, gdzie się mieszka, już nie wystarczy wybierać, kim się jest, jaki wykonuje się zawód. Jeszcze trzeba wybierać w tym, w czym wybierać nie można.
Niedługo będą bunty i marsze przeciwko śmierci, bo ludzie nie będą chcieli umierać i będą się buntowali
— przewidywał i wskazując na doświadczenia okresu komunizmu wyjaśniał:
Istniały katedry marksizmu-leninizmu, istniały katedry ekonomii politycznej socjalizmu. Uniwersytet w jakiejś tam części, zwłaszcza w systemach totalitarnych, albo w systemach skrajnie liberalnych jest uzależniony, powiedziałbym, od tego, co jest u niego na zewnątrz i to pole swobody jest w jakiś sposób ograniczone, wymuszane pewnymi – jak teraz – poprawnościami politycznymi. W studiach genderowych, a znam te prace, bo one się u nas na uniwersytecie pojawiały, ja nie znajduję nauki naprawdę, tam wszystko jest oparte na przekonaniu, a nie dowodzie.
Podkreślał, iż nie ma człowieka o zdrowych zmysłach, który powiedziałby, że nie uznaje Dekalogu, z prostej przyczyny, że Dekalog, przykazanie „Nie zabijaj” nie tylko jemu zakazuje zabijać, ale i innym, przez co on może się czuć bezpieczny.
Jeżeli naruszamy Dekalog, robimy „gumowe wrota” i tak jak w „Braciach Karamazow”: „A, Boga nie ma, wszystko jest dozwolone”, więc możemy sobie taki świat skonstruować, tylko nie bardzo wiadomo, do czego doprowadzi, a właściwie już trochę wiadomo, bo widzimy to.
— zauważył.
Cały ten wrzask i zgiełk wokół mojego felietonu bierze się z tego, że ja pozwalam sobie dyskutować o tym
— skonstatował
aw/Polskie Radio
CZYTAJ WIĘCEJ: CMWP SDP protestuje przeciwko decyzji rektora UMK ws. prof. Nalaskowskiego! „Narusza polską Konstytucję oraz prawo prasowe”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/463506-prof-nalaskowski-wartosci-sa-publicznie-gwalcone