Dziękuję wszystkim za bardzo liczne wyrazy poparcia w związku z zawieszeniem mnie w czynnościach profesora. Otrzymałem je zarówno od profesorów jak i osób mniej utytułowanych. Dostaję też mnóstwo pytań i próśb o komentarz od dziennikarzy. Nie komentuję. Nadal uważam, że jest to sprawa między mną a uniwersytetem. Nawet jeśli owo uważanie jest tylko jednostronne. Nie będę się z moją uczelnią, której poświęciłem prawie 40 lat życia komunikował przez media.
Obecnie mam zakaz kontaktu ze studentami, brania udziału w gremiach akademickich, a także zakaz prowadzenia badań naukowych, do których w przypadku humanisty należy również czytanie, a zatem zakazano mi tym samym wizyt w bibliotece uniwersyteckiej. Nie ma jeszcze orzeczenia dyscyplinarnego, ale już czuję się jak groźny przestępca, jak pedofil, molestant albo skazaniec.
Ale mam wewnętrzny spokój, bo postąpiłem w zgodzie ze swoim sumieniem. I nie ma takich konsekwencji, których bym nie był gotów ponieść. Mam też prośbę do wszystkich wspierających mnie w walce z dyktatem poprawności politycznej - proszę pozwolić mi na prywatność, nie chcę być celebrytą, bohaterem, politykiem posłem, gwiazdką mediów. Chcę w ciszy nadal pracować naukowo, a także walczyć o taką Polskę, którą swego czasu obiecywała mi „dobra zmiana”. Nie jestem i nie czuję się nikim wyjątkowym, nie jestem też specjalnie odważny. Po prostu naiwnie walczę o ideały. Póki jeszcze mi się chce, dopóki dobry Bóg daje siły.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/463413-nie-jestem-celebryta