„Gazeta Wyborcza” od chwili wygranych przez PiS wyborów ma jednego wroga. Walczy z nim na wszelkie możliwe sposoby, nie przebierając w środkach. Uderzała już rząd m.in. sprawą uchodźców, czarnymi protestami, strajkiem lekarzy rezydentów i nauczycieli, ulicznymi protestami i sejmowym „puczem”. Za każdym razem histeria jest coraz większa. Jednak przedwyborczy czas wymaga wyjątkowych środków. Dziennikarze „GW” ogłaszają totalną wojnę o prawa mniejszości LGBT+ bo: „Musimy być solidarne i solidarni, bo inaczej nikt nie zaprotestuje, kiedy przyjdą po ciebie, po mnie, po nas”. Ręce opadają.
Od niemal tygodnia „Gazeta Wyborcza” działa według precyzyjnie nakreślonego planu. Na temat potępianych przez wszystkich i wyjaśnianych oraz rozliczanych przez policję wydarzeń w Białymstoku pisze nieustannie i na wszelkie możliwe sposoby. Na temat rozróby wywołanej przez kiboli wypowiedzieli się już wszyscy jej dziennikarze i zaproszeni na łamy „GW” goście. Był m.in. Jacek Żakowski, Monika Olejnik, Marta Lempart, Piotr Stasiński.
Szokujące i niedopuszczalne zajścia w Białymstoku stały się dla „GW” powodem do kłamliwych stwierdzeń i paliwem do opozycji, która tak, jak do tej pory straszyła PiS-em, teraz straszy odradzającym się w Polsce faszyzmem, któremu sprzyja oczywiście partia Jarosława Kaczyńskiego i Kościół. To bzdura, ale powtarzana na tysiące sposobów zacznie w końcu nakręcać histerię.
Stoimy po stronie bitych uczestników Marszu Równości w Białymstoku, po stronie osób LGBT+. Zawsze będziemy z krzywdzonymi i poniżanymi, z tymi, którym odmawia się praw. „Wyborcza” wraca do hasła: „Nie ma wolności bez solidarności”
—czytamy w odezwie dziennikarzy.
Alarm podniesiony przez „Gazetę Wyborczą” przybiera na sile. Czytamy o przemocy, gnębieniu mniejszości, zabieraniu im wolności, autorytarnej władzy, która potrzebuje ciągle nowych wrogów i nasilającej się przemocy. Czy my naprawdę żyjemy w tym samym państwie?
Obserwując marsze narodowców, kopiących dziewczyny po twarzy osiłków z flarami i celtyckimi znakami, wygrażających „lesbom i pedałom”, widząc wiernych Kościoła z „krzyżem na piersi i browningiem w kieszeni” ryczących: „Wypierdalać!”. Słuchając podziękowań przedstawicieli Kościoła za „patriotyczną postawę i obronę wartości katolickich”, widząc bierność prokuratury i policji w ściganiu agresorów - uważamy, że dziś trzeba stanąć po właściwej stronie
—piszą dziennikarze „Wyborczej”.
Wydarzeń w Białymstoku nie można pomijać milczeniem. Winnych trzeba ukarać, ale ten wojenny język, szczucie na tych, którzy są przeciwni ideologi LGBT i mają prawa wyrażać swoje zdanie, przekracza nie tylko zdrowy rozsądek, ale też podstawowe zasady logiki. Co to ma być, poza dostarczanie „paliwa” opozycji?
Zaczyna się od stopniowego przyzwalania przez instytucje państwa na przemoc symboliczną, która przechodzi w werbalną, a kończy się fizyczną. Autorytaryzm sieje wiatr i zbiera burzę, a potem obłudnie wypiera się wszelkiej za to odpowiedzialności
—twierdzą dziennikarze „GW”.
Kto tu używa agresywnego języka? A kto studzi emocje i nawołuje o spokój i poszanowanie prawa. Trzeba nieustannie odpowiadać sobie na te pytania czytając te histeryczne wywody
Dziś stoimy po stronie bitych uczestników Marszu Równości w Białymstoku, po stronie osób LGBT+. Zawsze będziemy z krzywdzonymi i poniżanymi, z tymi, którym odmawia się praw
—piszą.
Czy obronią też dzieci przed seksualizacją, rodziny przed nachalną ideologia gender i katolików przed prześladowaniami?
Obiecujemy, że nie będziemy milczeć, że nie będziemy obojętni, bo za ciszę i obojętność ktoś może zapłacić życiem. Niech nikt nie pozostanie sam! Wracamy do tego, co na początku: „Nie ma wolności bez solidarności”
—piszą dziennikarze „GW” w obronie mniejszości LGBT.
ann/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/456631-wyborcza-na-totalnej-wojnie-o-prawa-osob-lgbt