„Faszyzm u bram!” - krzyczą coraz głośniej lewicowe media. Dowody? Proszę bardzo: rządzi rząd, którego nie cierpią, wybrany wbrew woli salonów. W Białymstoku grupka kibiców stanęła na drodze tzw. parady równości, i doszło do scysji. Paru odważnych księży nie dało się zastraszyć i powiedziało parę słów prawdy o totalitarnych charakterze ideologii gender.
Marne? Im to wystarczy. Wy tego, drodzy czytelnicy, nie czujecie, ale oni czują się tak, jak antyfaszyści w Berlinie wczesnych lat 30. Co prawda nie widać na ulicach umundurowanych Oddziałów Szturmowych, nikt nie demoluje niczyich sklepów, pluralizm kwitnie jak nigdy w dziejach III RP, policja zabezpiecza lewackie pochody, a przed nami wybory, których prawomocności nie kwestionują nawet najbardziej szaleni zwolennicy opozycji, ale kto by się przejmował takimi szczegółami?
Zagadnienie faszyzmu, nazizmu i komunizmu, a szerzej problem ustrojów totalitarnych i autorytarnych, to jeden z najważniejszych problemów nauk społecznych ostatnich 80 lat. Napisano na ten temat tysiące, dziesiątki tysięcy książek. Wydawało się, że naukowcy i myśliciele doszli do pewnych wspólnych wniosków, że wiemy już, co stanowi charakterystyczny wyróżnik takich systemów. I że zasadniczo wyróżnia je (obok innych czynników) dążenie do objęcia kontrolą każdej sfery życia.
Czy obecny obóz rządzący kiedykolwiek zdradzał takie zamiary? Jest dokładnie odwrotnie: PiS jak ognia boi się wywołania wrażenia, że próbuje wchodzić z butami w życie ludzi. Co najwyżej, i to zdaniem wielu zbyt nieśmiało, broni świata zastanego, tradycji, dobrego obyczaju, prawa do życia według własnego uznania. To lewica spod znaku LGBT próbuje przeorać nasz świat, to ona jest agresorem, wyjątkowo zresztą brutalnym, nie znającym żadnego pardonu. Jeśli ktoś chce szukać znamion faszyzmu, niech szuka właśnie tam.
Ale oczywiście żadne argumenty wiele tu nie zmienią: dla „GW” i jej klonów Polska pod rządami PiS będzie nadal Polską zmierzającą ku faszyzmowi. Bo według „Wyborczej”, można odnieść wrażenie, faszyzm zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończy się wszechwładza redakcji z Czerskiej.
Można by to uznać za lokalny, nadwiślański wkład w światową myśl politologiczną, ale mam wrażenie, że ta „diagnoza” nie wytrzyma próby czasu, i kto wie, czy sama „Wyborcza” nie będzie się jej kiedyś bardzo wstydziła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/456329-wg-gw-faszyzm-zaczyna-sie-tam-gdzie-konczy-sie-jej-wladza