Tomasz Lis, dziennikarz znany m.in. z komplementowania Donalda Tuska i zdecydowanej krytyki Prawa i Sprawiedliwości oraz niechęci do Jarosława Kaczyńskiego, pokazał, że tok jego rozumowania jest dość osobliwy. Lis zauważył, że straszenie prezesem PiS nie działa, więc obraża wyborców jego partii.
Jednym z najważniejszych powodów powodzenia, ale i moralnej deprawacji PiS, jest bezdyskusyjny sukces jej lidera. Sformatował on grupę wyborców, którzy uwierzą w każdą bzdurę
—pisze w artykule wstępnym w najnowszym numerze „Newsweeka” Tomasz Lis.
Lis tak bardzo nie znosi rządu PiS, że nie ma oporów przed obrażaniem tysięcy Polaków, którym zarzuca brak samodzielnego myślenia i bezkrytyczne, ślepe podążanie za PiS.
Od kilku lat PiS-owski elektorat poddawany był przez partię testom bezwzględnej lojalności. Kazano mu wierzyć, że PO odpowiada za jakąś gigantyczną kradzież mierzoną setkami miliardów złotych, to uwierzył i w najmniejszym stopniu nie osłabił jego wiary brak skazanych czy aktów oskarżenia. Kazano mu wierzyć, że dopiero za rządów PiS świat zaczął się z Polską liczyć, to uwierzył, choć wszystko tej groteskowej tezie przeczy. Kazano mu wierzyć, że największym zagrożeniem dla Polski jest podobno niemiecka UE, to uwierzył, tak jak potem uwierzył, że sukcesem Polski jest wybór Niemki na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Kazano mu wierzyć w smoleński zamach, to uwierzył; przestano mówić o zamachu, to przestał się tym przejmować, w końcu, jak partia przestaje o czymś mówić, to znaczy, że to coś ważne już nie jest
—pisze.
Ileż w tych słowach pogardy. Jaśnie oświecony Tomasz Lis wie więcej, widzi więcej i niemalże jak mędrzec stawia diagnozę. Dla niego wyborcy PiS dali się zmanipulować, nie myślą racjonalnie. Według logiki Lisa najwyraźniej nikt rozsądny wyborcą PiS być nie może.
Lider PiS idealnie rozszyfrował po prostu mentalność wielomilionowej grupy wyborców. Trzeba mu ten sukces oddać. 500+ odwołanie się do frustracji + gra na resentymentach, pragnieniu prestiżu, woli zemsty na nielubianych elitach + gra na niechęci wobec Zachodu, Niemców, Francuzów i kogo tam jeszcze
—zaznacza.
Sfrustrowany Tomasz Lis nie przyjmuje do wiadomości, że wyborcy PiS to nie bierna masa, ale ludzie młodzi i starsi, aktywni zawodowo i przywiązani do tradycji i jednocześnie Europy obywatele. Może Tomasz Lis przewiduje klęskę opozycji, więc robi co może by ją wspomóc. Obrażanie Polaków jest strategią o wyjątkowo krótkich nogach.
Bezwarunkowe poparcie własnego elektoratu powoduje, że PiS może bez obaw ignorować opinie, a nawet interesy ponad połowy Polaków
—zaznacza.
Lis na koniec stwierdza, że na szczęście gwarancja poparcia kiedyś mija, niestety problemem jest to „kiedyś”.
Patrząc na poczynania opozycji, lekceważenie przez nich wyborców, brak programu i arogancja to droga donikąd. A PiS przez lata budowało swoją ofertę i wiarygodność. To jednak żałosne, że „Newsweek” całymi latami straszył „złym” Kaczyńskim, a dziś Tomasz Lis zgrywa mędrca, który jest obrażony, że jego strategia nie działa.
CZYTAJ TEŻ;
ann/Newsweek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/454132-straszenie-kaczynskim-nie-dziala-lis-obraza-wyborcow-pis