„Puszka pandory została otwarta” - huknął Bartosz Węglarczyk na portalu Onet.pl. Może gdyby chwilę pomyślał, to by nie strzelał kulą w płot. Jak stwierdził, orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z którym pewien drukarz miał prawo odmówić wykonania usługi dla środowiska LGBTQ ze względu na wyznawane przez niego wartości, światopogląd czy wiarę…
”otworzyło drogę do szykanowania ludzi, bo nie podobają nam się ich poglądy lub ich styl życia. Oznacza też, że religia decyduje o tym, jak wyglądają publiczne stosunki pomiędzy ludźmi”.
Co więcej, postawił „stówkę”, że Trybunał „nie wydałby podobnego wyroku, gdyby ateista odmówił wydrukowania plakatów religijnych”, i tym samym otworzył „puszkę Pandory”, bo teraz – tu komentator Onetu załamał ręce – nie wie, „co powstrzyma kierowcę autobusu, który nie będzie chciał wpuścić do środka np. Hare Kriszna”…
Padły też inne, mało wyszukane przykłady. Ok, jak już, to już: jestem ciekaw, czy Onet lub Gazeta Wyborcza wykonałyby zlecenia sprzeczne z ich polityką redakcyjną? Np. gdyby ktoś chciał wykupić całostronicowe ogłoszenie o organizowanej debacie w sprawie komunistycznych sędziów ściganych za posyłanie żołnierzy wyklętych do piachu? Czyż nie obowiązuje wolność słowa, że o sumieniu nie wspomnę? Nie mówię już o publikacjach, które się z tą linia nie pokrywają… Idźmy dalej, czy prostytutka nie ma prawa odmówić swej usługi – według niej – cuchnącemu klientowi? Zresztą, po co sięgać do ekstremalnych przypadków, czy lekarz ma prawo odmówić zabrania do karetki pogotowia leżącego na ulicy, przebadanego pijaka, któremu poza zamroczeniem alkoholowym nic nie dolega, a który może zarzygać cały ambulans, co trzeba będzie posprzątać, więc być może owa karetka nie zdąży z pomocą do akurat cierpiącego redaktora Węglarczyka? Jeszcze jakiś przykład…?
„Państwo nie powinno się godzić na to, by religia wyznaczała zasady, na jakich prowadzimy życie publiczne”
– wnosi autor Onetu. Ok, jak już, to już…, co zatem z rytuałem obrzezania, czy to nie jest pogwałcenie praw małych obywateli, którzy nie mogą się temu sprzeciwić, czy nie powinno być im umożliwione dokonanie tego zabiegu dopiero z pełną świadomością w dojrzałym wieku? Halo, Redaktorze Węglarczyk! - coś w tej sprawie, nie słyszę…? To co z tym „państwem, które nie powinno się godzić, aby religia…” itd.?
„Każdemu, kto się dziś cieszy z takiego wyroku TK radzę, by przypomniał sobie swoją radość, gdy ten fatalny błąd TK zaczną wykorzystywać nie ludzie o podobnych do jego własnych poglądach, ale ci o poglądach całkowicie przeciwnych”
— pisze autor Onetu. O ile się nie mylę, nie jest prawnikiem/konstytucjonalistą - to po pierwsze, więc stwierdzenie o „fatalnym błędzie TK” jest mniej więcej takie, jak elektryka/noblisty/prezydenta Lecha Wałęsy, że nie można mieć pretensji do słońca, że się kręci wokół ziemi… Po drugie, także w państwach prawa obowiązują pewne niepisane, ale szanowane normy i zasady społeczne.
Czy można wymagać od kościelnych drukarni, aby drukowały hard-pornole…? Drukarz nie lekarz, nie składał przysięgi Hipokratesa, nikomu nie ratuje życia, po prostu nie ma ochoty, i to jest jego prawo, uczestniczyć w jakiejkolwiek formie popularyzowania działalności LGBTQ. Kochający inaczej mają do wyboru wiele drukarni, mogę nawet podać ich adresy, które wydrukują im wszystko. Wolny kraj, wolny rynek i - na szczęście - wolność światopoglądowa, także do sprzeciwu wobec natrętnej homopropagandy. A wykorzystującym jest nikt inny, tylko sam komentator Węglarczyk. Jak kończy swoje połajanki: TK „otworzył gigantyczną dziurę w prawie”. W prawie dziury TK nie otworzył, co najwyżej uzmysłowił w orzeczeniu w sprawie „kornika” drukarza istniejące dziury w… mózgach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/452818-sprawa-kornika-drukarza