Jest takie prawo dziecka, o którym dzisiejszy świat bardzo chce zapomnieć. Dziecko ma prawo być dzieckiem.
Sposób, w jaki coraz częściej chce się postrzegać dzieciństwo budzi zdziwienie, a nierzadko również przerażenie. Z jednej strony podkreśla się niepojętą rolę praw dziecka. Z drugiej zaś perspektywy są już takie kraje, gdzie urodzenie się dziecka może być w zasadzie uznane za nie lada osiągnięcie. Można było przecież je „usunąć w ramach ciąży.” Czemu? Bo tak, bo zezwala na to prawo. Podobnych sprzeczności jest znacznie więcej.
Niedziecięcy sex
Wyrażona w tytule wątpliwość nie jest niestety bezpodstawna. Już dzisiaj widać, że pewne grupy dzieci na świecie przestały się rodzić. Np.: lewicowo- liberalni politycy śmiało zaznaczają, że solidaryzują się z dziećmi z Zespołem Downa w dniu ich święta. Jednocześnie to właśnie oni są głównymi promotorami nie tylko utrzymania, ale również rozszerzenia przepisów pozwalających na prenatalne pozbawienie życia dzieci poczętych, w tym także tych obdarzonych dodatkowym chromosomem.
Inny obszar: Z kim dzisiaj walczą wszyscy? Oczywiście z pedofilami. M. in. Koalicja Obywatelska wsparta przez „Wiosnę” Roberta Biedronia oskarżając głównie księży o podobne czyny stawia się w roli nieustraszonych obrońców praw dziecka, rzekomo krzywdzonego przez wielu polskich duchownych. Te same jednak środowiska zachęcają do wdrażania „Standardów” Edukacji Seksualnej wydanych przez WHO. A to właśnie we wspomnianym dokumencie przeczytać można, że dziecko do czwartego roku życia winno poznać informacje na temat zachowań autoseksualnych takich jak masturbacja i onanizm. Informacje te winny być przekazane w sposób pozytywny i radosny. O antykoncepcji dziecko winno posiadać wiedzę do 12 roku życia. Z kolei trzy lata później powinno być ekspertem w negocjowaniu relacji seksualnej. Standardy WHO czyta się chwilami, jak „podręcznik, który opracował pedofil”. Po co bowiem dziecku podobna wiedza przekazywana przez „lotnego eksperta”, który nagle zjawia się w przedszkolu lub szkole całkowicie nie znając wrażliwości dzieci. czym się różni promowanie masturbacji od zachęcania do innych czynności seksualnych? Niestety podobne, promowane przez np. prezydentów Trzaskowskiego i Rabieja propozycje „edukacyjne” mają jeszcze inne niespójności. Okazuje się bowiem, że dziecko w fazie prenatalnej „może doświadczać uczuć seksualnych”. Innymi słowy: gdy mówimy o prawie dziecka do życia przed narodzeniem, to winniśmy używać zwrotu płód. Gdy jednak pojawia się kontekst seksualny wówczas mamy dziecko. Podobna irracjonalność towarzyszy dyskusjom dotyczącym pedofilii. Gdy oskarżam kapłana o podobne czyny, jestem prawym człowiekiem upominającym się o dzieci. Gdy oskarżenie kieruję wobec homoseksualistów wykorzystujących małoletnich wówczas jestem homofobem. Przecież orientacja jest tutaj nieistotna, podobnie, jak statystyki.
Jakie dzieci?!
Problem z dniem dziecka wcale nie jest wyłącznie teoretycznym rozważaniem. Liberalizacja przepisów aborcyjnych doprowadza wprost do ograniczenia liczby pojawiających się na świecie dzieci, które są pozbawiane życia w miejscu, które winno być dla nich najbezpieczniejsze, w organizmie ich matki. Ewentualna trauma po „zabiegu” ustępuje miejsca w dyskusji hasłom promującym prawa kobiet. Środowiska liberalno- lewicowe, a coraz bardziej również antykościelne, potrafią w jednym zdaniu promować in vitro, jako „walkę o dziecko” oraz aborcję, jako „prawo do decydowania o czasie posiadania dziecka”. Przyszłość Dnia Dziecka będzie także zagrożona z innego powodu. W Wielkiej Brytanii dzieci już mogą same decydować o przyjmowaniu i zakupie antykoncepcji. W Belgii młodzież może podjąć decyzję o zakończeniu własnego życia w drodze eutanazji. Ale uwaga: to kilka lat temu obecny eurodeputowany Bartosz Arłukowicz wprowadził „prawo” zakupu przez 15 letnie dzieci preparatów antykoncepcyjnych EllaOne. Wizyta u lekarza oraz zgoda rodziców przestały być wówczas konieczne zgodnie z treścią rozporządzenia, które naruszało nie tylko konstytucyjne, ale i kodeksowe zapisy dotyczące relacji między dziećmi, a rodzicami. Wszystko to dlatego, że dzieci uprawiają seks i winny czynić to w sposób „bezpieczny”. Tragizm polega jednak na tym, że zapisy takie wprowadził minister zdrowia, który jest z wykształcenia pediatrą.
Refleksja
Trzy dekady temu uchwalono w ONZ Konwencję o prawach dziecka. Działanie to miało miejsce dzięki inicjatywie polskich prawników, którzy dostrzegli wartość podobnych działań. Dzisiaj politycy potrafią stwierdzić, że winniśmy przyzwyczajać się do świadomości, że związki jednopłciowe - kiedyś także w Polsce - będą mogły adoptować dzieci. Nie, nie musimy się do tego przyzwyczajać. Musimy natomiast nieustannie przypominać sobie, że to mama i tata są najskuteczniejszymi ekspertami od dziecka oraz jego praw, nie tylko 1 czerwca, ale także każdego innego dnia. To o ich relacje trzeba wałczyć, pokazując jak ważna jest dla rozwoju dziecka. To oni mają wiedzę na temat wrażliwości swoich dzieci. To oni wiedzą, kiedy będzie odpowiedni moment, by z dzieckiem porozmawiać o ważnych sprawach. To także oni mają prawo w pewnym momencie powiedzieć dziecku, „Stop”. Dlaczego? Bo nie są niespójnymi edukacyjnymi najemnikami, tylko rodzicami i wychowawcami, którzy nie uczą o seksie, tylko pokazują czym jest prawdziwa miłość.
… *Autor jest doktorem nauk społecznych, pedagogiem, socjologiem i bioetyki, pracuje jako wykładowca akademicki oraz mediator, jest także ekspertem Instytutu Ordo Iuris. *
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/449134-kmieciak-czy-za-pol-wieku-bedzie-jeszcze-dzien-dziecka