Teraz, gdy wszyscy już wszystko wiedzą o pedofilii i zgodnie ją potępiają niezależnie od środowiska, w jakim się zdarza, warto zapytać o tło tego ponurego zjawiska w optymistycznych przecież czasach wszechstronnego, światłego postępu, a też o sposoby jego zwalczania i zapobiegania temu, chyba można to zgodnie przyznać, wynaturzeniu.
Pedofilia czyli seksualne wykorzystywanie dzieci i nieletnich nie wzięła się znikąd, nie pojawiła się dziś czy wczoraj, lecz narastała przez lata aż stała się już chyba społeczną plagą a przynajmniej takim zagrożeniem. Jeśli dawniej zdarzała się jako pojedyncze przypadki kryminalne jak inne przestępstwa, to przynajmniej od lat 60. ub. wieku znalazła odpowiedni grunt i zachętę w rewolucji ‘kulturalnej’ i obyczajowej, która przeszła przez Zachód i jego młodsze pokolenia. Jak wiadomo, była to w rezultacie rewolucja seksualna, a głoszona powszechnie wolność skończyła się na całkowitej swobodzie seksualnej prawie bez granic, stopniowym zrównaniu, jak to się odtąd ładnie nazywało, wszelkich orientacji seksualnych, w rezultacie na naturalizacji homoseksualizmu, a później na zdobywaniu przecież nie tylko praw, ale i przywilejów (aż do adopcji dzieci przez pary homoseksualne). Razem z tym szło wyzwolenie kobiet (od macierzyństwa, a do aborcji); wreszcie ideologizacja tego rewolucyjnego ruchu w chaotycznym środowisku LGBT i w enigmatycznym projekcie czy programie Gender, który miał polegać na zanegowaniu naturalnej tożsamości płciowej człowieka i zastąpieniu jej jakąś sztuczną, rzekomo kulturową czy społeczna tożsamością, mającą również zmieniać biologiczną płeć, tworzyć nową psychikę i tożsamość w drodze jakiejś zewnętrznej inżynierii biologicznej i społecznej.
Ten wpływ rewolucji seksualnej, trwający już parę pokoleń, wprowadził atmosferę niesłychanej seksualizacji życia społecznego i indywidualnego, i urósł do jakiejś nowej ideologii seksualnej, według której poczucie seksu jest podstawą czy istotą życia ludzkiego, zdrowia i właściwego samopoczucia, rozwiązuje ono właściwie już wszystkie problemy ludzkie. Nie trzeba specjalnie podkreślać, że oznacza to redukcję pojęcia człowieka i jego człowieczeństwa, czyli jego praw i godności, o które się tak głośno przecież zabiega, i ograniczenie go do jego ‘praw reprodukcyjnych’, by posłużyć się tym terminem, charakterystycznym dla nowomowy panującej w ruchu seksualnego wyzwolenia. Ten rewolucyjny i postępowy seksualizm, ignorujący uczucia wyższe, takie jak miłość, wprowadził jednak z czasem nie powszechne szczęście i harmonię, lecz niesłychany zamęt w życiu indywidualnym o zbiorowym, dowolność i niepewność ludzkich związków, podważenie roli rodziny a za tym i naturalnego wychowania dzieci, osłabienie poczucia odpowiedzialności, w rezultacie to prawo do dowolnych związków, łatwych rozwodów i aborcji na życzenie. Następne pokolenia, które pojawiły się w wyniku tej rewolucji cierpią na osłabienie tożsamości nawet seksualnej, przyhamowany rozwój uczuciowy, dezorientację moralną, niestabilności poglądów i postaw.
Po tej permanentnej rewolucji seksualnej nie sposób określić granic ‘seksualnego postępu’, a tym samym stwierdzić, czy istnieją jeszcze jakieś ‘wykroczenia seksualne’, czyny jednak naganne i godne potępienia, skoro granice tych swobód mają być stale przekraczane i przesuwane (także prawnie) właśnie w myśl złożeń nieustającego postępu, co najlepiej widać w haśle ‘obalać wszelkie tabu’. Czy gwałt, kazirodztwo, zoofilia to jeszcze takie ‘wykroczenia’, skoro pojawiają się pionierzy dalszego postępu, którzy relatywizują zło takich czynów. Pozostaje więc jeszcze tylko pedofilia…
W tym miejscu trzeba postawić wprost pytanie o związek tego ponurego wynaturzenia, jakim jest pedofilia, z programem edukacji seksualnej dla szkół (i przedszkoli), jaki mogliśmy poznać przy okazji ogłoszenia pionierskiej ‘karty LGBT’ przez władze samorządowe Warszawy. Dowiedzieliśmy się wtedy nie tylko pewnych szczegółów o owej edukacji, ale i progresywnym ‘etapowniu’, jak to dyskretnie określił wiceprezydent Warszawy, zmian prawnych dla środowisk LGBT, nie tylko ochrony, ale i przywilejów takich choćby jak przyszła adopcja dzieci przez pary homoseksualne. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że kwestionowanie przywilejów tych środowisk i ich propagandy to czysta dyskryminacją, którą będą one chciały ścigać. Program ten staje się w ten sposób programem politycznym opozycji, jedynym właściwie jakoś wyraźnym prócz tego, że głównym jej celem jest odzyskanie upragnionej władzy. Jednym słowem, pełna i czysto naśladowcza, bezmyślna ‘implementacja’, jak się to mądrze nazywa w UE, standardów zachodniej rewolucji seksualnej.
Edukacja seksualna wprowadzana do szkół ma się opierać na standardach WHO, Światowej Organizacji Zdrowia, co brzmi bardzo poważnie i autorytatywnie. Już jednak pierwszy rzut oka na te standardy wskazuje, że to na pewno organizacja światowa, ale nie zdrowia. Jak bowiem rozumieć, nawet jeśli nie jako instrukcję, ale jako opis natury człowieka, że dziecko w wieku 0-4 poznaje swe ciało, najlepiej przy pomocy masturbacji, a dziecko rozpoczynające szkołę może zrozumieć i przyjąć ‘różnorodność seksualną’, którą z trudem dostrzegają dorośli, a też pojąć i upewnić się w prawie do życia, poprzez to że najpierw pozna prawo do przerywania ciąży, czyli aborcji. Takie przedwczesne wprowadzanie w problemy życia dorosłych to karkołomna operacja na umysłach i zachowaniach nieświadomych, naiwnych i łatwowiernych dzieci jest wobec nich niesłychanym nadużyciem, które powinno budzić zdumienie i oburzenie, jest bowiem ingerencją w życie bezbronnych, zdanych na łaskę dorosłych, istnień ludzkich, co przy innych okazjach wzbudza przecież protesty i słuszne reakcje. Jest w tym niesłychana uzurpacja pewnych, konkretnych środowisk, które chcą dla siebie kształtować ‘nowego człowieka’ od najmłodszych lat, bo zauważono, że jest on wtedy najbardziej podatny na wpływ i ingerencję z zewnątrz.
Bo spójrzmy tylko, czego tu się chce dokonać. Według jakiejś, nie ustanowionej przez człowieka logiki natury wiadomo, że człowiek nie od razu (0-4 czy 5-9 itd. wg WHO) staje się dojrzały płciowo i tym samym zyskuje świadomość ponadindywidualnych związków między ludźmi, lecz potrzebuje na to czasu kilkunastu lat. Rozwija się uczuciowo, emocjonalnie dzięki związkom z najbliższymi, przede wszystkim z rodzicami, później rozwija się poznawczo i intelektualnie, orientuje się w otaczającym świecie i wśród innych ludzi. Dopiero tak stopniowo kształtuje się osobowość, poczucie bezpieczeństwa, nauka postaw i ocen, dopiero po tym, gdy już jest jakoś ukształtowany, przychodzi dojrzałość płciowa, a nie wcześniej, widać na tym polega naturalny, zdrowy rozwój. Ingerencja w tę właśnie kolejność dorastania będzie jego zaburzeniem. A już zwłaszcza instytucje i organizacje, które chcą wkraczać z zasady poprzez swych pośredników, ‘wychowawców seksualnych’, edukatorów w ten ciąg rozwoju człowieka od najmłodszych lat zaburzają w istocie jego rozwój uczuciowy, emocjonalny i poczucie bezpieczeństwa w decydującym dla niego wieku (0-4), zaburzają rozwój poznawczy i intelektualny ważny dla rozpoznania i oceny rzeczywistości (5-9), zaburzają poczucie bezpieczeństwa i zakorzenienia, właśnie podstaw zdrowia psychicznego – przez skoncentrowanie uwagi na sferach i zachowaniach niezrozumiałych dla dzieci w tym wieku, abstrakcyjnych, niemożliwych do przyswojenia i budzących reakcje lękowe, negatywne. Zwłaszcza ingerencja taka w najmłodszym wieku jest tym bardziej groźna, że odbywa się w czasie, gdy dziecko nie jest w ogóle w pełni świadome, wkracza się więc w jego podświadomość i programuje w sposób, którego skutków nie można przewidzieć, na pewno deformując jego naturalny i bezpieczny rozwój. Jednym słowem, instytucjonalne wychowanie prowadzone w myśl takich instrukcji jest jakimś eksperymentem na dzieciach, który powinien wywołać równie zorganizowany i radykalny sprzeciw.
Zwolennicy tak progresywnej edukacji seksualnej twierdzą, że może ona nie tylko uświadamiać (jak najwcześniej) i w ogóle edukować dzieci, ale też zapobiegać pedofilii. Ciekawe jak, nasuwa się od razu pytanie, w jaki sposób ma konkretnie wyglądać owa edukacja proponowana przez WHO. Jej szczegóły nie są znane, poprzestaje się na ogólnikach i mglistych, wymijających odpowiedziach. A przecież dzieci to nie dorośli, nie uczą się i poznają otoczenie z jakichś wykładów, lekcji, nauk, czyli teoretycznie, lecz uczą się na przykładach, przez naśladowanie, powtarzanie pokazywanych zachowań, gestów, słów. Są jeszcze zdane całkowicie na wpływ otoczenia, zależne od niego. Dlatego tak ważna jest opieka odpowiedzialnych rodziców, którzy uczą przez własne zachowania, kontakt i demonstracją świata, a zarazem zapewniają dzieciom bezpieczeństwo. ‘Dobry dotyk’ mogą zapewnić tylko kochający rodzice, a w początkach życia zwłaszcza matka.
Czy takich rodziców mogą zastąpić wychowawcy, instruktorzy, edukatorzy, nie poprzestający na zwykłej opiece, lecz wykonujący program seksualnego, powiedzmy, uświadamiania, a właściwie seksualnego rozbudzania, seksualizacji dzieci, które w swym wieku zupełnie tego nie znają i nie potrzebują. Czy taki ‘dotyk’ będzie dla nich dobry, skoro ma przedwcześnie nastawiać tylko na tę sferę życiową, wywoływać sztucznie skłonność, podległość i uzależnienie seksualne dzieci. Wprost przeciwnie, twierdzę, że nie będzie to ‘dobry dotyk’. Bo jak to niby dziecko ma odróżnić dobry dotyk od złego i wybrać ten dobry, jeśli zostało wcześniej zostało przyzwyczajone do seksualizacyjnych praktyk. Taki wybór będzie niemożliwy, bo zostanie już zaburzony, dziecko pozostanie w dezorientacji. To wszystko zresztą rozumowanie z punktu widzenia dorosłych, a nie nieświadomego dziecka. Twierdzę po prostu, że dziecko poddane seksulizacyjnym praktykom nie będzie w stanie obronić się przed żadną pedofilią, jak to starają się wmówić działacze LGBT, a też niestety niektórzy politycy.
Ta praktyka, a nie propaganda jest tu najważniejsza, i pytanie jak odbywa się konkretnie ta edukacja seksualna, która chce się wprowadzać do szkół i przedszkoli. Dość enigmatyczne wypowiedzi o niej pozwalają przypuszczać, że jest celowo ukrywana przed opinią publiczną, a zwłaszcza przed rodzicami, a może i przed nauczycielami. O tej praktyce można się było nieco dowiedzieć dzięki programowi „Alarm”, pokazanym niedawno w TVP. Dziennikarki, udając nauczycielki, które chcą się podjąć edukacji seksualnej, wypytywały działaczki organizacji LGBT, jak prowadzić lekcje takiej edukacji. Wypowiedzi tych działaczek ujawniają ukrywaną stronę tej edukacji, pokazują, że jest to właściwie demoralizująca operacja na dzieciach. Polega ona najpierw na odsunięciu, odseparowaniu psychicznym dziecka od rodziców, wyrwaniu go z kręgu rodziny, jej związków i wzorców. Później to rozbudzenie seksualne poprzez naukę masturbacji, prowadzonej często podstępem, jak szczerze przyznają działaczki, dalej, poznawanie ‘różnorodności seksualnej’, czyli gównie homoseksualizmu, a w końcu pokazywanie (jeszcze w wieku wczesnoszkolnym) pornografii jako ilustracji pożycia seksualnego. Instruktorki chwytały się tu różnych tłumaczeń i wybiegów, które miały uzasadniać ich zachowanie, nakłaniać różnymi sposobami dzieci do uległości, wymuszać dorosłe zachowania, nie patrząc na nieodwracalne skutki w psychice dziecka. Trudno uwierzyć w padające tam stwierdzenia, że masturbacja pomaga rozładowywać szkolne stresy uczniów, a pornografia jest pożyteczna i nieszkodliwa.
Jeśli tak odbywa się praktyka edukacji seksualnej, to trzeba postawić pytanie, czy nie jest to deprawacja nieletnich i zamach na prawa dziecka i rodziców. Czy organizacje, które wchodzą do szkół i prowadzą takie działania nie naruszają prawa, nie mówiąc już o umowach i dobrych obyczajach, czy nie dokonują oszustwa, czy nie naruszają zaufania do instytucji szkoły i opieki. Czy to jest ten ‘dobry dotyk’ edukacji seksualnej, która ma rozwijać dzieci, a także zapobiegać pedofilii. Przeciwnie, można stwierdzić, jest to przygotowanie do bycia ofiarą czynów pedofilskich. Przede wszystkim tworzy ona z dziecka bierny przedmiot dowolnych wpływów i manipulacji, powoduje podległość, zaburza poczucie bezpieczeństwa, oswaja z nienaturalną w wieku dziecka seksualizacją, osłabia właśnie obronę przed złym czynem. Edukatorzy seksualni i ich organizacje, którzy chcą zastępować rodziców i powinni zająć się opieką i bezpieczeństwem powierzonych im dzieci, stawiają się w dość dwuznacznej roli pośredników w psychicznym, niebezpośrednim wykorzystywaniu dzieci. Swoją drogą, czy podejmując się tak podejrzanej działalności, w której, jak sami przyznają, muszą nieraz używać podstępu, nie obawiają się zarzutów sprzyjania pedofilii i promowania pornografii?
Program takiej edukacji seksualnej, która uderza przede wszystkim w dzieci i rodziców, staje się ostatnio także programem politycznym opozycji, która stara się odzyskać władzę. Na razie niezbyt jawnym i, by tak rzec, pilotażowym, obliczonym na głosy lewicowych konkurentów, ale przecież w miastach rządzonych przez opozycję został on zapowiedziany nawet w szczegółach i ‘etapach’. Jeśli taka opozycja zdobędzie władzę, rodzice będą mieli prawo bać się serio o swoje dzieci, bo wprowadzi ona mechanicznie wszystkie lewicowe standardy zachodnie, nawet gdyby się już skompromitowały. Dzieci poddane stopniowo wychowaniu LGBT+Gender zostaną powoli odebrane rodzicom i ukształtowane rzeczywiście na ‘nowego, totalnie nowego człowieka’. Pedofilia oficjalnie piętnowana i karana będzie wchodzić bocznymi drzwiami, ewentualnie zostanie wyznaczony główny wróg i sprawca. A chociaż już wiadomo, że sprawcami czynów pedofilskich są najczęściej homoseksualiści, których chronią środowiska LGBT, sprawa będzie wyciszana i zwekslowana na inne tory. Manipulacje, oszustwa, podstęp, żądzę władzy już znamy. Później przyjdzie przewrotna demagogia: kary w imię tolerancji, zastraszanie w imię wolności, wymuszanie milczenia w imię prawdy i pokoju społecznego.
Jeśli więc rodzice chcą ratować swoje dzieci, powinni organizować się i stawiać opór pomysłom wychowania seksualnego w szkołach i przedszkolach, organizować nauczanie prywatne i domowe, dopóki jest dozwolone, organizować wspólną opiekę zamiast posyłać dzieci do przedszkoli i przechowywać je w żłobkach (dziwnie popieranych przez państwo, które powinno raczej zadbać o taką regulację pracy kobiet, by mogły one wychowywać dzieci i podtrzymywać rodziny). Wygląda na to, że Polska może znów być ‘papugą narodów’, naśladować wszystko, co wymyślą na Zachodzie, nawet jeśli widać, że u nas się to nie sprawdza albo i tam podupada. Będziemy na siłę wtłaczać obce standardy, zamiast uczyć się na błędach, kiedy są już widoczne. Zamęt, jaki tam powstał jakoś nas nie odstrasza, podobnie jak konflikty w jawnej już tam wojnie kulturowej i cywilizacyjnej. Obrót wielu spraw nabiera przyśpieszenia, świat postawiony na głowie jest już nie tylko zaskakujący, staje się groteskowy. Oto organizacje antyfaszystowskie w jednym z krajów UE atakują środowiska LGBT za dyskryminację muzułmanów, którzy oczywiście zwalczają homoseksualizm, są więc tzw. homofonami. Natomiast muzułmanie w innym kraju UE, których dzieci chciano poddać edukacji seksualnej, postawili się i doprowadzili do wycofania tejże edukacji z publicznej szkoły. Karkołomne? Owszem. Więc po co mamy jeść tę żabę? To pytanie także do tzw. ‘zielonych’.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/447779-zly-dotyk-pedofilii-warto-zapytac-o-tlo-tego-zjawiska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.