„Liczyłem na to, że film będzie miał duży zasięg i będzie oglądany, ale nie spodziewałem się, że taki wynik osiągniemy tak szybko” - mówi w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” Tomasz Sekielski. Jednak szybko wyszedł ze swojej roli i zajął się… pouczaniem Kościoła.
Autor filmu „Tylko nie mówi nikomu” podkreśla, że bardzo zależało mu na tym, by jego film nie był odbierany jako antyreligijny.
To byłby kompletny absurd. To nie jest film wymierzony w wiarę. Nie jest też antykościelny
—podkreśla Sekielski i dodaje, że zaszufladkowanie jego dokumentu mogłoby doprowadzić do tego, że część widzów nie chciałby go zobaczyć.
Dlatego bardzo cieszę się, że także ludziom Kościoła ten film się podobał. (…) Dostałem mnóstwo komentarzy od księży, których mój film poruszył, wstrząsnął nimi i dziękują mi. To dla mnie szalenie ważne.
Dziennikarz przyznał, że najważniejsze jest dla niego to, że nie zawiódł zaufania ofiar pedofilii, które występują w jego dokumencie i dodał, że „ostatnie tygodnie przed premierą dygotał z nerwów”.
Chciałbym, żeby mój film ośmielił kolejnych ludzi, żeby to z siebie wyrzucili. Niekoniecznie przed kamerą, ale żeby zgłosili sprawę do prokuratury, do kurii, żeby powiedzieli najbliższym i poszukali psychologa
—stwierdził.
Dziennikarz dużo czasu poświęcił jednak na to, by mówić o grzechach Kościoła i jak powinna zmienić się ta instytucja.
Kościół musi wykonać gigantyczną pracę, przewartościować myślenie i skupić się na ofiarach. Moim zdaniem powinien powstać fundusz odszkodowawczy. To pewnie wymaga czasu, ale biskupi natychmiast powinni dokonać przeglądu kadr- którzy księża mieli wyroki, byli skazywani w związku z przestępstwami seksualnymi i zacząć ich pilnować
—mówił.
Dziennikarz podkreśla, że cały czas liczy na to, że w końcu powstanie niezależna komisja:
składająca się z osób, które zostałyby do wglądu w kościelne archiwa, bo w teczkach księży jest wszystko. Powinna mieć możliwość przesłuchiwania duchownych i ich przełożonych.(…) Wiele osób nie zgłasza się do kurii, bo nie wierzy, że biskup wyjaśni ich sprawę.
Sekielski zaznaczył także, że nie chce, by jego film był łączony z polityką, a data premiery, dwa tygodnie przed wyborami, wynikała z tego, że nie chciał pokazywać go przed Wielkanocą.
Żeby nie odwracać uwagi ludzi wierzących od Zmartwychwstania takimi tematami. Potem był długi weekend, wiadomo wszyscy są w rozjazdach, zajęci zupełnie czymś innym. Pierwszy termin, który się nadawał to był właśnie 11 maja. (…) Nie chcę o tym dyskutować, bo to odwraca uwagę od tematu.
Sekielski na koniec poinformował też, że jego filmem zainteresowali się zagraniczni dziennikarze, został on przygotowany z napisami angielskimi i hiszpańskimi. Liczy więc na dystrybucję za granicą.
Byłoby pięknie, gdyby papież to obejrzał. Oczyma duszy widzę scenę: papież Franciszek siedzi przed laptopem i ogląda film Tomka Sekielskiego. Niezły czad.
Mimo wielu zapewnień o dobrych intencjach, warto jednak zaakcentować na koniec, by Sekielski nie wychodził poza swoją rolę i nie starał się pouczać Kościoła.
CZYTAJ TEŻ:
ann/kpc/”Polityka”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/446652-sekielski-rozlicza-kosciol-musi-przewartosciowac-myslenie