Jacek Borcuch, Krystyna Janda i Kasia Smutniak promują film „Słodki koniec dnia”. Przy okazji opowiadają o cenzurze w sztuce, wolności artystycznej i braku wolności w Polsce.
Krystyna dzisiaj w Polsce odczuwa pewien dyskomfort funkcjonowania, który w filmie odczuwa Maria Linde
—powiedział reżyser filmu „Słodki koniec dnia” Jacek Borcuch.
Od zmiany ustroju w Polsce minęło ponad 30 lat. Ludzie nie wiedzą dziś co to jest wolność, uważają, że wolność jest. Wtedy rozumieli to wszyscy, dziś ludzie tego nie rozumieją. Przyszły nowe pokolenia, które nie odczuwają braku wolności. To mnie zdumiewa
—utyskiwała Krystyna Janda, odnosząc się do nie do filmu, o którym miała mówić, ale do sytuacji w Polsce.
Moja bohaterka w filmie „Słodki koniec dnia” jest jak Europa. Trochę dobra, trochę lekkomyślna, prowokująca. Coś takiego jest dziś w Europie, że jest jak dzikie zwierze, którego nie można opanować
—opowiadała aktorka skacząc z tematu na temat.
O rzekomym braku wolności zaczął też opowiadać Jacek Borcuch. Stwierdził, że jego film jest właśnie trochę o wolności słowa.
Mamy z tym teraz w Polsce bardzo dużo do czynienia. Ściągnięcie instalacji Kozyry i Natalii LL to jest brutalna cenzura, najbardziej brutalny akt cenzury w ostatnich latach
—mówił nawiązując do ostatnich wydarzeń w warszawskim Muzeum Narodowym.
Jak widać nie ma takiego tematu przy którym nie da się ponarzekać na Polskę. Ciężki los Jandy.
CZYTAJ TEŻ:
ann/onet.pl/”Rezerwcja”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/444706-janda-ubolewa-nad-brakiem-wolnosci