Trwający przez ostatnie tygodnie „festiwal” nacisków nauczycieli pod wodzą pana Broniarza przypomniał mi, jak kilka lat temu, w rozkwicie rządów Tuska, mieliśmy z żoną do czynienia z systemem szkolnictwa. Właściwie miał do czynienia nasz syn, który zdawał wówczas egzamin gimnazjalny, a jego wyniki skutkowały przyjęciem do liceum. Byliśmy trochę zdziwieni, gdy za wypracowanie stanowiące część pracy pisemnej z języka polskiego dostał najniższą możliwą notę. Myśleliśmy początkowo, że zjadła go trema lub zrobił jakieś głupie błędy. Jakoś jednak nie dawało nam to spokoju, więc postanowiliśmy sprawdzić, co się stało, i napisaliśmy odwołanie.
Minęło kilka dni, w ciągu których rekrutacja została zakończona, a młodzież, jeśli wystarczyło jej punktów, trafiła do wybranych szkół. Wtedy w naszym domu zadzwonił telefon. W słuchawce pani z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej najpierw zdenerwowanym głosem zapytała, czy syn dostał się do wybranej szkoły, a gdy się okazało, że tak, z ulgą poinformowała, że komisja przeanalizowała wypracowanie i przyznała maksymalną liczbę punktów. Okazało się, iż wcześniejsza niska ocena została wystawiona prawdopodobnie z tego względu, że „praca była zbyt dojrzała jak na ten wiek”! Pani zaprosiła nas na przeczytanie owej pracy. Co zobaczyliśmy? Syn w gimnazjum interesował się filozofią, więc w swym wypracowaniu używał terminów z teorii filozofii, które zostały podkreślone na czerwono jako błędne sformułowania! Pod punktacją nie było żadnego wyjaśnienia.
Panie w CKE przeprosiły osobiście nasze dziecko, a nam powiedziały, że osoba, która sprawdzała prace, mogła nie być do końca kompetentna. „Są braki kadrowe, może to był nauczyciel innego przedmiotu, rozumieją państwo…”. Kiedy Tadek oddawał w liceum kartę z poprawionymi wynikami egzaminu, nauczycielka powiedziała ze śmiechem: „Będziesz przychodził do mnie po lekcjach przez rok, żebyś się nauczył pisać na niższym poziomie”. Ale całą tę sytuację nasz syn bardzo przeżył. Już nigdy nie odzyskał zaufania do systemu oświaty. My także. Szczególnie że sytuacja powtórzyła się na maturze. Zaczęliśmy wtedy stawiać ważne pytania – o jakość i poziom wykształcenia kadry nauczycielskiej. To również powinno być przedmiotem troski w trakcie dokonywania reform systemu nauczania.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 15/2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/444370-tomasz-lysiak-w-sieci-praca-zbyt-dojrzala
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.