Nowojorska dyskusja pomiędzy premierem Mateuszem Morawieckim a prof. Josephem H.H. Weilerem odbiła się w Polsce szerokim echem. Słusznie, bo było to ważne wydarzenie - ze względu na rangę miejsca, publiczność, a także postać prof. Weilera - nie ukrywającego swojego żydowskiego pochoddzenia, ale znanego również z obrony obecności krzyża w przestrzeni publicznej.
Prof. Wailer jest specjalistą w dziedzinie prawa konstytucyjnego i międzynarodowego, doskonale orientuje się w sprawach polskich, także w kwestii relacji polsko-żydowskich. Ma nie tylko ogromną wiedzę, należy go również uznać za osobę życzliwą Polsce i wrażliwą na polski punkt widzenia.
Zapis całości wątku polsko-żydowskiego znajdą państwo na naszym portalu:
Na jeden szczegół warto jednak zwrócić uwagę. Otóż w czasie debaty z polskim premierem, gdy Mateusz Morawiecki zwracał uwagę na sprawy podstawowe, dla nas wręcz gardłowe, prof. Weiler reagował dość podobnie, stwierdzając: przecież to oczywiste, wszyscy o tym wiedzą.
Tak reagował, gdy polski premier przywołał heroizm Polaków ratujących Żydów, i pytał, czy Weiler ma świadomość, że ”żaden z ocalałych Żydów nie mógłby ocaleć bez pomocy Polaka”?
Weiler: Oczywiście. Największa liczba Sprawiedliwych…
Podobnie, gdy Morawiecki wskazywał na niemieckie próby zmiany percepcji takich miejsc jak Buchenwald czy Dachau.
Weiler: Mogą próbować to czynić, ale każdy zna prawdę w tej sprawie.
Na uwagę premiera, że to wcale nie jest takie pewne, odpowiedział:
Weiler: Sądzę, że każdy na świecie zna prawdę o niemieckim ludobójstwie. Historia, którą nam pan opowiada, powinno się opowiadać.
Z kolei na podkreślenie przez premiera, że „nigdy nie było >polskiego< SS, nigdy nie było >polskiego gestapo<”, prof. Weiler stwierdził:
Weiler: Oczywiście, że nie, oczywiście.
Morawiecki kontynuuje: Pan to wie.
Weiler: większość ludzi to wie.
Publiczność (w części polonijna) dopowiada: nie, nie, nie.
W sumie charakterystyczne sceny. Gdy Polska próbuje coś zrobić z zalewającym świat kłamstwem o wojennych realiach, o roli Polaków, gdy chce przypominać prawdziwy przebieg zdarzeń, słyszy, że „właściwie wszyscy wiedzą, jaka była prawda”.
Gdy z kolei nie robi nic, kłamstwo rośnie i nabiera wiarygodności, także z tego powodu, że również ludzie, którzy znają prawdę, bagatelizują je, zbywają milczeniem, biernością. Bo albo nie doceniają jego siły, albo mają złe intencje.
W czasie nowojorskiej dyskusji premier jednoznacznie stwierdził, że nie żałuje, iż Polska przyjęła swego czasu ustawę o IPN, mającą penalizować kłamstwo o „polskich obozach śmierci”.
I powiem panu: nigdy nie zdołalibyśmy stworzyć i podpisać takiej deklaracji [premierów Polski i Izraela], gdyby nie ustawa o IPN. Rozumiem, że ta ustawa wywołała wiele niepokoju na całym świecie. I życzyłbym sobie, by procesy, które ona uruchomiła, były możliwe bez jej przyjęcia. To takie moje teoretyczne życzenie. Ale prawda jest taka, że nie mogliśmy się przebić do świata z tą podstawową prawdą [że nie było „polskich obozów śmierci” - red.].
To celna uwaga. Bez tej wielomiesięcznej, międzynarodowej awantury, trwalibyśmy na równi pochyłej, spętani i złudzeniami, i swoistą poprawnością polityczną. Teraz, owszem, też możemy przegrywać bitwy, też możemy jeszcze tracić, ale zyskaliśmy wyraźnie większą swobodę ruchu. I chyba coś już drgnęło na lepsze, nie tylko po naszej stronie. Także dzięki rosnącej świadomości, że naprawdę nie każdy wie to, co wiedzieć powinien.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/443605-wlasciwie-wszyscy-wiedza-jaka-jest-prawda-czy-na-pewno