Patriotyzm to nie nacjonalizm, bo nie chodzi o to, by swój patriotyzm narzucać innym. To nie polityka. To szukanie własnej tożsamości - napisała w liście otwartym do „wszystkich ludzi dobrej woli zainteresowanych historią Polski” dr Wanda Półtawska - lekarz, psychiatra, była więźniarka obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, przyjaciółka Jana Pawła II.
W liście Wanda Półtawska apeluje o zachowanie pamięci o tym, co działo się w nazistowskim obozie koncentracyjnym Ravensbrueck i sprzeciwia się opiniom, że odwiedzanie dawnego obozu przez polską młodzież, by uczcić pamięć więźniarek, to przejaw „polskiego nacjonalizmu, który próbuje zawłaszczyć pamięć o Ravensbrueck”. Sama trafiła do tego obozu jako 20 -letnia dziewczyna - w listopadzie 1941 r. z wyrokiem śmierci; na miejscu przeprowadzano na niej eksperymenty pseudomedyczne.
Wanda Półtawska przypomniała w liście, że od 2011 roku decyzją Senatu RP kwiecień jest miesiącem pamięci o ofiarach niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbruck, wyzwolonego pod koniec kwietnia 1945 r.
Kwiecień to także miesiąc, w którym dokonano egzekucji 13 Polek z transportu z 22 września 1941 roku. Były wśród nich młode dziewczęta, harcerki. Zostały rozstrzelane 18 kwietnia 1942 roku w wąskiej uliczce między bunkrem a murem obozu, nazywanej Tottengang, bo na terenie obozu nie było jeszcze komory gazowej i krematorium
—wspomina Półtawska, dodając, że w miejscu ich śmierci w 1997 roku udało się wmurować tablicę pamiątkową, którą podczas swojego pobytu w Berlinie poświęcił papież Jan Paweł II.
Została ona później zdemontowana, a na murze obozu umieszczono tablice narodowe, poświęcone więźniarkom z wszystkich krajów. Mamy i tam swoje miejsce. Dla polskiej pamięci ważna jest jednak i ta wąska uliczka, po której spłynęła krew rozstrzelanych 18 kwietnia Polek
—podkreśliła.
Wanda Półtawska zaznacza, że dopiero teraz, po przeszło 70 latach, mówi się o tym, co działo się w obozie koncentracyjnym w Ravensbrueck, o losie więzionych tam kobiet i prowadzonych na Polkach z transportu warszawsko-lubelskiego pseudomedycznych eksperymentach.
Historią Ravensbrueck interesuje się teraz młodzież, która bierze udział w organizowanych konkursach. Teraz, kiedy ta nabierająca świadomości polska młodzież odwiedza dawny obóz, by uczcić pamięć więźniarek, pojawiają się głosy, że to polski nacjonalizm, który próbuje zawłaszczyć pamięć o Ravensbrueck
—pisze Półtawska.
Patriotyzm to nie nacjonalizm! Pamięć o obozie najbardziej żywa jest w naszym kraju, bo wśród 132 tys. więzionych w obozie było 40 tys. Polek
—napisała.
Podkreśliła, że nie były to kobiety z łapanek, ale więźniarki polityczne, zatrzymywane za działalność konspiracyjną, za przynależność do Armii Krajowej - świadome patriotki, działające na rzecz obrony kraju.
Przez wiele lat nie można było o tym wspominać. Nie wolno nam o nich zapomnieć
—apeluje Półtawska.
Wspomina w liście, że na początku 1945 r., kiedy więźniarki dowiedziały się, że 5 stycznia ma zostać wykonana egzekucja ofiar pseudomedycznych eksperymentów, nazywanych „królikami doświadczalnymi”, spisały swój testament.
Żądałyśmy w nim utworzenia w Europie międzynarodowej szkoły, wychowującej młodych ludzi, którzy rozumiejąc wartość człowieczeństwa nie dopuściliby do wojny i zbrodniczych eksperymentów, jakich dokonywano na nas w Ravensbrueck. Chciałyśmy, aby to, co było naszym losem, nigdy się nie powtórzyło
—podkreśliła Wanda Półtawska.
Nikt nie rodzi się świętym ani zbrodniarzem, człowieczeństwo trzeba w sobie rozwijać. Od lat zajmuję się młodzieżą i przekazuję im prawdę okresu wojny. Moją troską jest, by młodzi byli ludźmi, bo ja w swoim życiu spotkałam nieludzkich mężczyzn i nieludzkie kobiety. Wojna się skończyła, ale jej skutki wciąż trwają. Najstraszniejszym z nich jest zaniżenie wartości życia, co widzimy w dramatach aborcji i eutanazji
—pisze Półtawska.
Powtórzę jeszcze raz. Patriotyzm to nie nacjonalizm, bo nie chodzi o to, by swój patriotyzm narzucać innym. To nie polityka. To szukanie własnej tożsamości. Dlatego trzeba zachować pamięć o tym, co było, żebyśmy umieli stawać po stronie dobra i piękna, a nie zła i nienawiści
—podkreśliła.
OTO PEŁNA TREŚĆ LISTU otwartego dr Wandy Półtawskiej do wszystkich ludzi dobrej woli, zainteresowanych historią Polski
Od 2011 roku kwiecień - decyzją Senatu RP - jest miesiącem pamięci o ofiarach niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, wyzwolonego pod koniec kwietnia 1945 roku.
Kwiecień to także miesiąc, w którym dokonano egzekucji 13 Polek z transportu z 22 września 1941 roku. Były wśród nich młode dziewczęta, harcerki. Zostały rozstrzelane 18 kwietnia 1942 roku w wąskiej uliczce między bunkrem a murem obozu, nazywanej Tottengang, bo na terenie obozu nie było jeszcze komory gazowej i krematorium. W miejscu ich śmierci w roku 1997 udało się wmurować tablicę pamiątkową, którą podczas swojego pobytu w Berlinie poświęcił papież Jan Paweł II. Została ona później zdemontowana, a na murze obozu umieszczono tablice narodowe, poświęcone więźniarkom z wszystkich krajów. Mamy i tam swoje miejsce. Dla polskiej pamięci ważna jest jednak i ta wąska uliczka, po której spłynęła krew rozstrzelanych 18 kwietnia Polek.
Dopiero teraz, po przeszło 70 latach, mówi się o tym, co działo się w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, o losie więzionych tam kobiet i prowadzonych na Polkach z transportu warszawsko-lubelskiego pseudomedycznych eksperymentach. Historią Ravensbrück interesuje się teraz młodzież, która bierze udział w organizowanych konkursach. Teraz, kiedy ta nabierająca świadomości polska młodzież odwiedza dawny obóz, by uczcić pamięć więźniarek, pojawiają się głosy, że to polski nacjonalizm, który próbuje zawłaszczyć pamięć o Ravensbrück.
Patriotyzm to nie nacjonalizm! Pamięć o obozie najbardziej żywa jest w naszym kraju, bo wśród 132 tys. więzionych w obozie było 40 tys. Polek. Nie były to kobiety z łapanek, ale więźniarki polityczne, zatrzymywane za działalność konspiracyjną, przynależność do Armii Krajowej. Wywiezione do Ravensbrück były także kobiety z wyrokiem śmierci. Grupa Polek w Ravensbrück to były świadome patriotki, działające na rzecz obrony kraju. Przez wiele lat nie można było o tym wspominać. Nie wolno nam o nich zapomnieć.
Na początku 1945 roku dowiedziałyśmy się, że 5 stycznia ma zostać wykonana egzekucja ofiar pseudomedycznych eksperymentów, nazywanych „królikami doświadczalnymi”. Wtedy spisałyśmy swój testament. Żądałyśmy w nim utworzenia w Europie międzynarodowej szkoły, wychowującej młodych ludzi, którzy rozumiejąc wartość człowieczeństwa, nie dopuściliby do wojny i zbrodniczych eksperymentów, jakich dokonywano na nas w Ravensbrück. Chciałyśmy, aby to, co było naszym losem, nigdy się nie powtórzyło.
Nikt nie rodzi się świętym ani zbrodniarzem, człowieczeństwo trzeba w sobie rozwijać. Od lat zajmuję się młodzieżą i przekazuję jej prawdę okresu wojny. Moją troską jest, by młodzi byli ludźmi, bo ja w swoim życiu spotkałam nieludzkich mężczyzn i nieludzkie kobiety. Wojna się skończyła, ale jej skutki wciąż trwają. Najstraszniejszym z nich jest zaniżenie wartości życia, co widzimy w dramatach aborcji i eutanazji.
Powtórzę jeszcze raz. Patriotyzm to nie nacjonalizm, bo nie chodzi o to, by swój patriotyzm narzucać innym. To nie polityka. To szukanie własnej tożsamości. Dlatego trzeba zachować pamięć o tym, co było, żebyśmy umieli stawać po stronie dobra i piękna, a nie zła i nienawiści.
Wanda Półtawska
ann/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/442186-wanda-poltawska-patriotyzm-to-nie-nacjonalizm