Premier Mateusz Morawiecki poinformował kilka dni temu, że planuje debatę (na kierownictwie politycznym i na Radzie Ministrów), której celem będzie omówienie skutków wprowadzenia zakazu handlu w niedziele.
Celem było, aby małe sklepy rosły w siłę; pierwsze analizy pokazują, że nie koniecznie tak się stało -
— stwierdził premier.
CZYTAJ: Wolne od handlu niedziele nie przyniosły oczekiwanych skutków? Premier zapowiada debatę
Debata oczywiście nie zaszkodzi, ale warto przestrzec kierownictwo PiS przed zbyt pochopnymi decyzjami. W tej sprawie niemal od początku toczy się bowiem nie tyle uczciwa debata, co raczej mamy do czynienia z niezwykle intensywnym lobbingiem. Nie wiem, jaka część publikacji na ten temat w sposób uczciwy opisuje problem, a jaka jest elementem zaplanowanych kampanii PR-owych i lobbingowych, ale z pewnością tych drugich jest znacznie więcej. Co widać zresztą gołym okiem.
Dane dotyczące skutków zakazu handlu w niedzielę trzeba więc traktować bardzo ostrożnie. Nawet wykazywany regres rodzimego handlu nie jest tu żadnym dowodem, ponieważ zbiega się on z wręcz wykładniczą inwazją wielkich sieci handlowych; w mojej niewielkiej, podmiejskiej gminie właśnie otworzono drugą dużą Biedronkę, dwa i pół kilometra od tej pierwszej. Podobnie rośnie w siłę Lidl, oraz inne zagraniczne sieci. To one koszą polską, niewielką konkurencję; wpływ zakazu handlu jest tu moim zdaniem bez znaczenia. Trudno zresztą uwierzyć, że nie ma pozytywnego wpływu na obroty małych sklepów, skoro i ja sam, i wielu przepytanych znajomych, korzysta teraz z rodzinnych punktów znacznie częściej niż poprzednio. To oczywiście tylko obserwacja, więc oczywiście nie jest ona twardym dowodem, choć pewną przesłanką już tak.
Tu nasuwa się pytanie, czy ekspansja wielkich sieci handlowych rzeczywiście nie powinna napotykać na żadne ograniczenia? Czy mają one rosnąć aż do momentu, gdy padnie ostatni niezależny sklep, ostatnia mała sieć? Czy finalnie skorzysta na tym nasza gospodarka, i my, klienci, skazani codziennie na tę samą mamałygę? Za chwilę, robiąc zakupy, nie będziemy mieli realnego wyboru, chyba, że zdecydujemy się poświęcić pół dnia na dalszą wyprawę.
W każdym razie, biorąc pod uwagę potężne, wielomiliardowe presje w tej sprawie, byłbym ostrożny z orzekaniem, że zakaz jest bez sensu. Publikowane dane - powtarzam - nie budzą mojego zaufania. A należy też pamiętać, że celem zakazu handlu w niedziele była nie tylko ochrona polskich sklepów, i nie tylko umożliwienie pracownikom spędzania niedzieli z rodzinami; ważnym elementem jest budowa realnie prorodzinnego kontekstu społecznego. Najwyższe nawet transfery społeczne nie pomogą, jeśli nie będzie szedł za nimi odpowiedni ekosystem, zachęcający nie tylko do wspólnych zakupów, ale i do nieco bardziej ambitnej aktywności. W tym obszarze nowe regulacje wpłynęły, moim zdaniem, dość pozytywnie na nasze społeczeństwo.
A więc rozważmy wszystko porządnie, zanim wylejemy z kąpielą tę zmianę. Zmianę skierowaną ku rodzinie, ale także ku spokojniejszemu, bardziej zachodniemu rytmowi życia.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/437557-pamietajmy-ze-z-zakazem-handlu-w-niedziele-walcza-miliardy