Ostatnie dni przyniosły kilka ważnych informacji dotyczących najważniejszej być może bitwy tego roku, a kto wie, czy nie naszych czasów: bitwy o niewinność i normalność naszych dzieci, zagrożonych przez szalone postulaty lewicy i mniejszości seksualnych. Po pierwsze, powstał Ruch 4 Marca, który stawia sobie za cel zaktywizowanie i zorganizowanie rodziców sprzeciwiających się narastającej agresji. To bardzo ważne, ponieważ ani politycy, ani Kościół, nic nie osiągną, jeśli nie ruszymy się my wszyscy.
Po drugie, wreszcie głos zabrali biskupi warszawscy, a niewykluczone, że głos zabierze także cały episkopat. To ważne, ponieważ milczenie Kościoła w sprawie tego, co dzieje się w Warszawie, było odbierane nieco dwuznacznie, jako brak woli walki. Teraz już wiemy, że Kościół jest po stronie rodziców.
Po trzecie, Jarosław Kaczyński zapowiedział, że PiS nie odpuści tej sprawy, i będzie walczyło w obronie polskich dzieci i polskich rodzin. To ważna deklaracja, tym bardziej, że zapewne wielu doradzało prezesowi milczenie, w obawie przed sporem światopoglądowym, który w kampanii może tyleż pomóc, co i zaszkodzić.
To wszystko bardzo dobre wiadomości, ale też wciąż za mało. Ofensywa LGBT jest faktem, to już nie są zapowiedzi, ale konkretne działania. A więc i druga strona nie może tylko mówić, musi działać.
Wydaje się, że niezbędne są trzy konkretne kroki:
Po pierwsze, powstrzymanie lewicowych samorządów przez wejściem do szkół, tu i teraz. To zadanie dla ministerstwa edukacji, które musi przypomnieć wszystkim szkołom stan prawny (może w formie specjalnego listu), i które musi także ten stan prawny EGZEKWOWAĆ, także tam, gdzie już dziś jest naruszany.
Po drugie, konieczna jest ustawa, która wzmocni obecne regulacje, sprawi, że staną się jednoznaczne i trudno niepodważalne. Jeśli nie da się jej uchwalić przed wyborami, powinna być jednym z pierwszych kroków nowej, wierzę że wciąż konserwatywnej większości w parlamencie.
Po trzecie, tej bitwy się nie wygra, jeśli nie postawi się tamy Georgowi Sorosowi i jemu podobnym. Tu trzeba działać w dwóch kierunkach: ograniczając, wzorem Węgier, aktywność tego szaleńca, oraz wzmacniając, lub wręcz animując organizacje pozarządowe broniące rodziny.
Stawka jest naprawdę duża; ma rację Konrad Kołodziejski, gdy na naszych łamach ostrzega, że nasze dzieci mogą nie mieć już wyboru, mogą znaleźć się w sytuacji faktycznego terroru.
CZYTAJ: Dziś mamy jeszcze wybór. Nasze dzieci mogą go nie mieć. O „tęczowej demokracji” w działaniu
Doświadczenia zachodu są jasne: jeśli wejdą do szkół, już stamtąd nie wyjdą. I zawsze żądają więcej. Jeśli ktoś myśli, że tej bitwy można uniknąć, jest w dużym błędzie, i właściwie już przegrał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/437291-slowa-sa-arcywazne-ale-z-lgbt-mozna-wygrac-tylko-czynami