Zastanawia mnie, dlaczego radykalne feministki – choćby te spod znaku Manify – świętują Dzień Kobiet. Przecież nie ma chyba nic gorszego, nic bardziej patriarchalnego, od widoku wąsatych Januszów, którzy raz w roku przypominają sobie o istnieniu kobiet i wręczają onieśmielonym Grażynom bukieciki.
Ja oczywiście rozumiem: Międzynarodowy Dzień Kobiet ma lewicową proweniencję, ustanowiła go na początku XX stulecia Międzynarodówka Socjalistyczna, aby promować emancypację kobiet i ich prawa. I ten postulat ciągle jest jeszcze aktualny w wielu miejscach świata. Nadal też kobiety muszą walczyć o pełne równouprawnienie, choćby w kwestiach płacowych.
Jednak te dawne socjalistyczne postulaty wydają się w dzisiejszym świecie radykalnej lewicy trącić myszką. Bo przecież skoro chcemy równouprawnienia kobiet, to dlaczego obchodzimy święto oparte na kryterium płci, wszak płcie są sobie równe. Mało tego, mówi się nam, że płeć jest kwestią kulturową, czysto umowną. Zatem pojęcie kobiety (podobnie jak mężczyzny) jest sztucznym konstruktem narzuconym nam przez patriarchalną cywilizację. Skoro więc, obiektywnie rzecz biorąc, kobiet nie ma, to w jakim celu obchodzone jest ich święto?
Opuszczając jednak odległe galaktyki współczesnej myśli lewicowej i powracając na Ziemię, warto zwrócić uwagę na, że na drodze do równouprawnienia kobiet wykonaliśmy w ostatnich latach naprawdę kawał dobrej roboty. Oto w najnowszym zestawieniu Women In Work Index Polska awansowała już na ósmą pozycję, wyprzedzając takie państwa jak Niemcy (miejsce 18), Holandię (19), Francję (22) czy USA (23). Zestawienie sporządza się na podstawie analizy takich wskaźników jak: różnica w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn, aktywność zawodowa obu grup, stopa bezrobocia wśród kobiet oraz bezpieczeństwo i forma zatrudnienia. Jak wskazują badania, różnica w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn (tzw. gender pay gap) w 2017 r. w Polsce wynosiła 5 proc. To po Luksemburgu (4 proc.) najlepszy wynik w całej grupie OECD, dla którego średnia wyniosła 15 proc. Z kolei według Eurostatu niemal połowę stanowisk menedżerskich w Polsce (46,86 proc.) obejmują kobiety, co daje nam piąte miejsce w Unii Europejskiej (średnia dla Unii – 36,25 proc.). Wyprzedzamy tu takich „gigantów równouprawnienia” jak Szwecja (42 proc.), Niemcy i Holandia (oba kraje zaledwie po 29 proc.).
Jak widać – przynajmniej na polu ekonomicznym możemy mieć, jako społeczeństwo, powody do satysfakcji, choć oczywiście nie oznacza to, że zarabiamy – i kobiety, i mężczyźni – tyle, ile nam się należy. Ale może – mimo to – warto świętować, zanim pewnego dnia radykałowie nie unieważnią kryterium płci i ostatecznie nie rozprawią się z kobietami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/437194-dzien-kobiet-czy-dzien-feministek-na-czym-polega-roznica
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.