Dziwna sytuacja, w której zakwestionowano i wiarę i rozum zaczęła się rozwijać w Oświeceniu, które „zabiło Boga”, a więc Absolut, źródła prawdy i dobra
— pisze prof. Wojciech Roszkowski w swym najnowszym dziele „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”.
Bez odniesienia do prawdy nauce pozostaje jedynie pustosłowie. Na opustoszałe miejsce po Boga i rozumie wkradły się mętne intuicje, zachcianki, przedsądy lub przesądy. Najbardziej zbrodnicze systemy XX wieku były jak najbardziej „naukowe”. O ile Freud sprowadzał wszystko do seksu, o tyle Lenin i Stalin - do walki klas, a Hitler - do walki ras. Zanim ktoś odniesie się więc do „naukowości”, spytać należy jak rozumie jej kryteria. Wtedy dość szybko okaże się, czy naprawdę używa rozumu, czy manipuluje przesądami. Niestety, wykluczywszy wiarę jako źródło poznania, luminarze nauki i kultury Zachodu XX wieku w końcu wykluczyli też umysł.
Poniżej obszerny fragment Wojciecha Roszkowskiego z książki „Roztrzaskane Lustro. Upadek Cywilizacji Zachodniej”.
Nie wiedząc w czym pokładać nadzieję, współczesna elita umysłowa Zachodu tworzyła coraz bardziej skomplikowane konstrukcje, by uzasadnić swój autorytet, tyle, że wymagało to coraz większej sprawności erystycznej i hałasu medialnego. W tym sensie przypominali czarnoksiężnika z poematu Johanna Wofganga Goethe „Uczeń czarnoksiężnika”. Znał on ponoć tajemne sztuki, pozwalające mu opanowywać rzeczywistość. Współcześni zachodni czarodzieje cieszą się podobnym autorytetem „oświeconej” i „nowoczesnej” części opinii publicznej. Podobno znają oni ducha dziejów, podobno wiedzą, czym jest nowoczesność. Głoszą coraz większe wyzwolenie. Sprawnie żonglując słowami, domagają się równości wszystkich we wszystkim. Teksty luminarzy postmodernizmu trudno jednak nazwać filozofią. Są to najczęściej eseje z krytyki sztuki, w których skrzy się od tajemniczych aluzji, przypisów do przypisów i neologizmów w minimalnym stopniu związanych z rzeczywistością. Trudno zresztą tego oczekiwać od autorów, którzy starają się dopowiedzieć sens dziełom sztuki z natury swej wieloznacznym. Alegorie, symbole i ukryte znaczenia to jednak za mało, by wyjaśnić otaczający nas świat.
Nie da się ukryć, że niektórzy z owych luminarzy są po prostu szarlatanami. Pouczająca jest kariera niejakiego Deepaka Chopry, hinduskiego endokrynologa, który na początku lat osiemdziesiątych XX wieku zwrócił się ku medytacji transcendentalnej i hinduskiej ajurwedzie. Prawdziwy sukces Chopry zaczął się od promocji jego książki o wiecznej młodości – w programie telewizyjnym Oprah Winfrey w lipcu 1993 r. Mądrości zawarte w tej książce – takie jak „wszystko, co robię, to boski moment wieczności” lub „ty i ja jesteśmy przyszłymi świętymi” – zachwyciły miliony Amerykanów pragnących szczęścia i wiedzy instant, a także urzekły sławnych ludzi, takich jak Demi Moore, Michael Jackson, Elisabeth Taylor, Madonna i Hillary Clinton, którym Chopra dostarczył metafizycznego uzasadnienia egoizmu. O wpływie szarlatanów umysłu na współczesny świat niech zaświadczy Jean Houston, która pochlebiła Hillary Clinton, że „niesie brzemię pięciu tysięcy lat poddaństwa kobiet”, za co pierwsza dama USA odwdzięczyła się dopuszczeniem Houston do rozmów z duchami przeszłości, które na ganku Białego Domu pomagały im w „samouzdrowieniu”. Kiedy jednak Houston zaproponowała, by porozmawiać także z Jezusem Chrystusem, pani Clinton stwierdziła, że „byłoby to zbyt osobiste”.
Słoweński filozof Slavoj Žižek, pupil mediów zachodnich, uwielbia prowokacje, jednak pod względem umysłowym może budzić wątpliwości. „Chętnych do zmieniania świata – powiada – mamy aż za dużo, a chodzi o to, by go wreszcie poprawnie zinterpretować. Nie chodzi już o udzielanie właściwych odpowiedzi, tylko o szukanie właściwych pytań” – powiada słoweński myśliciel. Nikt jednak jeszcze świata nie zinterpretował przez pytania, ale przez próby odpowiedzi. Dla Žižka „punktem wyjścia jest stwierdzenie, że Bóg umarł. Co zostało? Duch Święty”. W rozumieniu filozofa z Ljubljany „w chrześcijaństwie Duch Święty ma dużo wspólnego z wyidealizowanym kolektywem w wizji partii komunistycznej – to uświadomiona zbiorowość ludzi dobrej woli”. Žižek wyznaje dalej, że w Nowym Testamencie najbardziej podoba mu się „Jezus jako leninista”, zapowiadający, że nie przynosi pokoju tylko miecz, że – to interpretacja Žižka - potrzebna jest rewolucja. „Dzisiejszy marksista staje więc przed arcytrudnym pytaniem: co dalej?” Žižek wie, że trzeba nam rewolucji, ale nie wie po co.
Jeszcze dalej posuwają się dekonstruktywiści. Są oni aktywnymi burzycielami świata, jaki dotąd starano się interpretować przez wiarę i rozum. Zdominowali oni nie tylko wydziały językoznawstwa w USA i Amerykańskie Stowarzyszenie Języków Współczesnych, ale pomieszali także języki na większości wydziałów humanistycznych. (…) Pewna matka ze zdumieniem dowiedziała się od córki, że na studiach, za które płaci ona 25 tysięcy dolarów rocznie można dostać obniżony stopień za użycie słowa „rzeczywistość” bez użycia cudzysłowu.
Świat zawsze wydawał się dziwny i trudny do zrozumienia. Ale przynajmniej luminarze nauki usiłowali go wyjaśnić. Teraz już nie. Niby to uprawiając filozofię, socjologię czy psychologię, luminarze współczesnej humanistyki wprowadzili do tych gałęzi wiedzy język „interdyscyplinarny”, mieszając w nim bez ładu i składu pojęcia z dziedziny nauk ścisłych i tworząc niezrozumiały dla nikogo bełkot.
Tendencje obserwowane w zachodniej cywilizacji w ciągu XX wieku nasiliły się pod jego koniec i trwają nadal. Jest rzeczą dowiedzioną w historii, że cywilizacje psują się od głowy. Najpierw marnieją elity społeczne i intelektualne, a gdy zepsucie zatacza szersze kręgi i choroba przerzuca się na masy, widać już koniec cywilizacji. Tak działo się w starożytnym Rzymie i tak dzieje się w XX wieku z cywilizacją zachodnią. Dechrystianizacja elit rozprzestrzeniła się na całe społeczeństwa zachodnie, a wraz z nią poszerzała się przepaść między żądaniem praw i ograniczaniem odpowiedzialności. Godziło to w pierwszym rzędzie w podstawy etyki seksualnej. Rewolucja seksualna lat sześćdziesiątych podkopała fundamenty życia rodzinnego, a w końcu także zakwestionowała ludzką płciowość i istotę rodziny. Efektem zmian w hierarchii wartości i upowszechnienia stosunku do życia jako przedmiotu użycia stał się dramatyczny kryzys demograficzny. Wszystko to dałoby się, być może odwrócić, gdyby w elitach zachodnich zwyciężyła refleksja nad przyczynami kryzysu. Ponieważ tak się nie stało, mechanizm destrukcji rozwinął się do etapu, z którego prawdopodobnie nie ma już odwrotu.
Jest to fragment z książki prof. Wojciecha Roszkowskiego pt. „Roztrzaskane Lustro. Upadek Cywilizacji Zachodniej”. Więcej na bialykruk.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/435465-jest-rzecza-dowiedziona-ze-cywilizacje-psuja-sie-od-glowy