Holland nie przyszło do głowy, że katastrofizm, chaos, pustka i próżnia aksjologiczna mogą być pokłosiem zdrady wobec chrześcijańskiej Europy.
Agnieszka Holland nie od dziś potrafi zadziwiać. Szkoda, że coraz mniej dobrymi filmami, a coraz bardziej dziwacznymi koncepcjami historiozoficznymi. Holland ma problem z Polską i ze światem, choć właściwie to ma kłopot z nihilizmem. Wszechogarniającym nihilizmem, głównie w wersjach aksjologicznej i moralnej. Agnieszka Holland zapewne coś słyszała o nihilizmie Friedricha Nietzschego, czyli o świecie pozornych wartości niemających szans stać się wartościami prawdziwymi w świecie, w którym Bóg umarł. U Holland jest prościej, czyli jest pełny chaosu nihilizm, ale bez odwołania się do Boga, nawet negatywnego odwołania. Istotą współczesnego świata jest rozpacz, a wynika ona przede wszystkim z pustki. Nieprzypadkowo Holland odnosi się do książki „Dzieci pustki”, autorstwa Raphaëla Glucksmanna, syna nieżyjącego już znanego francuskiego filozofa André Glucksmanna.
Rozmawiając w „Gazecie Wyborczej” z Tadeuszem Sobolewskim (w związku z jej nowym filmem „Obywatel Jones” – o wielkim głodzie na Ukrainie), Agnieszka Holland zauważyła: „’Obywatela Jonesa’ robiłam w (…) mrocznym świecie, w którym panuje nastrój wielkiej niepewności, narasta katastrofizm. Historia powróciła w taki sposób, że zaczęliśmy wierzyć, że uaktualnia się w niej jakieś metafizyczne zło”. Mroczny świat wygląda tak, że „brak wymiaru tragicznego tworzy wielkie vacuum, próżnię aksjologiczną, antywartość, która wsysa to, co dobre, a wypuszcza, co złe. W ludziach jest przeświadczenie, że musi nastąpić jakaś katastrofa, musi dojść do wielkiego konfliktu, nie mówiąc już o zmianach klimatycznych w skali planetarnej, które przekraczają wyobraźnię”. Mroczny świat zbudowany na oczekiwaniu kataklizmu i wykastrowany z wartości wydaje się podrzutkiem kosmitów. Ewentualnie jest dziełem prawicowych potworów, które mordują demokrację: z jednej strony niszczą wspaniały multikulturalizm, z drugiej – przyrodę. Holland powtarza za młodszym Glucksmannem: „W Ameryce Trump, we Włoszech Salvini, w Polsce skrajna prawica. Pochód demokracji został zatrzymany; zamiast multikulturalizmu mamy rosnące mury; zmiany klimatyczne wymagają powstrzymania postępu konsumpcji”.
Nie jest przypadkiem, że Holland ani słowem nie odwołuje się do chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, skądinąd ściśle powiązanego z tradycją grecką i rzymską. Najwyraźniej dla niej Europa jest tworem postnietzscheańskim, gdzie po ogłoszeniu śmierci Boga zrealizował się oświeceniowy nowy, wspaniały świat. Było pięknie i nagle katastrofa. Wprawdzie nie wiadomo, kiedy dokładnie było tak pięknie, bo gdyby być złośliwym, można powiedzieć, że najpierw rewolucja francuska, a potem komunizm były najwyższą formą oświecenia. Szczególnie komunizm z jego apologią „naukowego światopoglądu” (skądinąd jaki to piękny oksymoron). I nagle ten nowy wspaniały świat wpadł znowu w rozpacz. Można się tylko domyślać, że stało się tak wskutek odejścia od oświecenia i „światopoglądu naukowego”.
Jak za młodszym Glucksmannem relacjonuje Holland, „nasi rodzice żyli w świecie wypranym z mitów i dogmatów. My urodziliśmy się w świecie wypranym z sensu”. Świat bez mitów i dogmatów, w domyśle: religijnych, był oczywiście dobry, dlaczego więc następne pokolenie straciło sens. Zapewne z powodu knowań antyoświeceniowej, religianckiej prawicy oraz wskutek jej braku szacunku dla przyrody. Jeśli teraz ma nastąpić jakieś odrodzenie, jakieś zmiany, to jedyną nadzieją jest ekologia. Zdaje się, że zgodnie z koncepcją natura naturans (przyrody stwarzającej), w przeciwieństwie do natura naturata (przyrody stworzonej) autorstwa Awerroesa czy w późniejszej wersji Barucha Spinozy – jako nieskończonej substancji. Właściwie to o tym jest niedawny film Agnieszki Holland „Pokot” (wedle powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”). Tylko dlaczego głos przyrody jest znaczony tyloma trupami? Chociaż może to nie ma znaczenia, bo zabijano głównie wrednych wrogów przyrody, miłośników myślistwa. A poza tym zarówno rewolucja francuska jak i bolszewicka usłane były trupami w słusznej sprawie – ostatecznego oświecenia.
Dziwnym trafem Agnieszce Holland nie przyszło do głowy, że katastrofizm, chaos, pustka i próżnia aksjologiczna mogą być pokłosiem zdrady wobec chrześcijańskiej (z elementami grecko-rzymskimi) Europy. Współcześni awerroiści czy spinozyści, a Agnieszkę Holland trzeba do nich zaliczyć w pierwszej kolejności, przyjęli do wiadomości konkluzje Nietzschego i zaczęli żyć wedle zasady „róbta co chceta”. Nic dziwnego, że po początkowej euforii wynikającej głównie z zatracenia się w hedonizmie, przyszło dojmujące wrażenie pustki i rozpaczy jednostek (trochę jak w czasach Alberta Camusa i Jeana-Paula Sartre’a). Ale to byłoby pół biedy, gdyby nie systematyczne niszczenie fundamentów Europy, jej wartości i tworzących ją zasad. To dlatego Unia Europejska nie stanowi żadnej ostoi dla „dzieci pustki”. To dlatego lękają się oni przyszłości. Sami zburzyli fundamenty tego, co przed pustką i rozpaczą chroniło. A teraz trwożliwie czekają na to, co będzie, gdy Afryka i Azja przyjdą do Europy. I jak powiada Agnieszka Holland za Raphaëlem Glucksmannem, żadne wyjście nie jest dobre. Ani pozwolenie, żeby przyszły bez oporu, ani strzelanie. Tyle że sami tego chcieli, a nawet zrobili wszystko, żeby była tylko taka alternatywa.
-
W nowym numerze „Sieci” mocny wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, który stanowczo komentuje tzw. „taśmy Kaczyńskiego”. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/433486-holland-w-rozpaczy-nie-rozumie-ze-wyznaje-nihilizm