Dziś poród, ostatni dzień kiedy moje dziecko jest ze mną. Cudownie było ją mieć przy sobie, a kochać będę zawsze. Jestem przykładem, że nie ma ani jednego argumentu za aborcją. Albo miłość albo aborcja
— napisała 1 lutego na Twitterze Irena, mam Anielki, dziecka z bezczaszkowiem.
Wpis ten spotkał się z ogromnym odzewem internautów. Otoczyli oni miłością, modlitwą i wsparciem rodzinę w tej trudnej i jednocześnie pięknej chwili. Podkreślali, że Anielka nie mogła mieć lepszych i bardziej kochających rodziców. Z ogromnym szacunkiem wypowiadali się też o odwadze i pięknym świadectwie wiary i miłości rodziców.
Anielka ma bezczaszkowie. Lekarz proponował aborcję. Był przekonany, że dziecko nie dożyje porodu. Rodzice nie byli pewni czy dziecko przeżyje poród. Tymczasem Anielka otoczona miłością rodziców, rodzeństwa i modlitwą setek ludzi z całej Polski, urodziła się, została ochrzczona i ze szpitala pojechała do własnego domu, w którym poznała swoje rodzeństwo!
Przerasta mnie to szczęście i nie zapomnę Wam nigdy, że o nią walczyliście
—napisała 4 lutego na Twitterze mama Anielki, dziękując za liczne modlitwy i wsparcie, o których była zapewniana.
Jaka jest historia Anielki?
O tym, że Anielka ma wadę dowiedzieliśmy się dosyć wcześnie, najwcześniej jak można było ją wykryć, czyli podczas tzw. USG genetycznego około 10 tygodnia ciąży.(…) Zespół lekarzy wypowiedział się jednoznacznie: to jest bezczaszkowie, wada jest letalna, śmiertelna. Praktycznie pierwszym pytaniem było: czy zdecydowałaby się pani na terminację? To było pytanie ustawiające całą rozmowę, lekarz chciał sprawdzić z kim ma do czynienia, co ma proponować: konkretny termin czy ewentualne prowadzenie ciąży
—opowiadają rodzice dziewczynki serwisowi stacja7.pl.
Pani Irena opowiada też:
Stanowczo odmówiłam. Powiedziałam, że w przypadku śmiertelnej choroby któregoś z naszych starszych dzieci, nie odebrałabym im ostatniego pół roku życia. Na co pan doktor przerażony odpowiedział: ale proszę pani, na tym etapie to tylko pigułka.
Rodzice Anielki poszukali lekarza, który będzie prowadził ciążę, zaczęli powoli mówić trójce pozostałych dzieci o chorym dzidziusiu, który umrze. Anielka urodziła się żywa, rodzice mogli zabrać ją domu, dziewczynkę poznało starsze rodzeństwo jest otoczona bezwarunkową miłością i opieką. Dlaczego rodzice opowiadają swoją historię?
Chciałabym powiedzieć, że przede wszystkim to jest człowiek. Anielka jest człowiekiem. Nie trzeba być osobą wierzącą, by go nie zabić, bo to jest po prostu elementem bycia człowiekiem, by nie podnosić ręki na życie drugiego. Z wiarą jednak lepiej znosi się trudy, które mogą przyjść później
—podkreśla Irena, a jej maż Maciej dodaje:
Chodzi nam również o świadectwo, o sianie dobrego fermentu, obalenie pewnego fałszywego przekonania, które dali sobie wpoić także niektórzy ludzie wierzący. Czyli o tak zwaną “decyzję”, “wybór”. Niektórzy, w serdecznych przecież komentarzach, dziękowali nam za “ten wybór”. Tymczasem tu nie było pola “wyboru”. Problem w “wyborze” aborcji jest wtórny. Pierwotnym problemem jest pomysł by postawić człowieka przed pytaniem: zabić drugiego, czy pozwolić mu żyć? Ale przecież już rozum podpowiada, że taki wybór nie należy do nas, do ludzi.
Dla rodziców Anielki wybór był prosty. Albo miłość albo aborcja.
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Andrzeja Fedorowicza „Słynne ucieczki Polaków” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/432946-albo-milosc-albo-aborcja-anielka-bedzie-odchodzic-w-domu