Prezydent Paweł Adamowicz walczy o życie. W chwili kiedy piszę te słowa, według nieoficjalnych wiadomości ze szpitala, w którym przebywa, jest utrzymywany sztucznie przy życiu. Stan jego jest bardzo ciężki i możliwości przeżycia graniczą z cudem. Przez 20 minut był pozbawiony akcji serca, co wiąże się z niedotlenieniem mózgu i możliwymi poważnymi konsekwencjami trwałego uszczerbku na zdrowiu. Sprawca zadał mu cios długim na 30 cm nożem, przesuwając ostrze od dołu do serca, dewastując organy oraz uszkadzając prawą komorę. Było to szczęście w nieszczęściu, ponieważ gdyby stal doszła do lewej komory szanse przeżycia byłyby zerowe. Nikt nie wie, co się może stać gdyby prezydenta odłączono od aparatury. Teraz pozostaje tylko modlitwa. Lekarze czekają na powrót żony Pawła Adamowicza z USA, gdzie oboje pojechali odwiedzić córkę uczącą się w Santa Monica. Rząd wysłał po nią samolot. Prezydent Gdańska wrócił wcześniej, by wziąć udział w ulubionej imprezie - finale WOŚP.
Z tej tragicznej historii można już wyciągać pierwsze wnioski. O pomstę do Nieba woła zabezpieczenie imprezy. Najprawdopodobniej ze względów oszczędnościowych obniżono próg bezpieczeństwa do uczestnictwa 900 osób (w rzeczywistości było ich więcej), a co za tym idzie zredukowano koszty do ok. 45 tysięcy złotych. Efektem tego było nieskrępowane dojście szaleńca i atak nożem na prezydenta miasta oraz jego, trwające stosunkowo długo, występy przed gdańską publicznością, zanim wreszcie został obezwładniony.
Drugą sprawą jest atmosfera jak panuje wokół tego tragicznego zdarzenia. Wielokrotnie krytykowałem prezydenta Pawła Adamowicza za to jak sprawował swój urząd, ale jestem ostatnim człowiekiem, który życzyłby mu śmierci. Dlatego powstrzymam się od komentarzy krytykujących zachowanie niektórych polityków, a także niestety i dziennikarzy usiłujących obciążyć winą jedną ze stron politycznego sporu. Według mnie zbrodniczy atak na Pawła Adamowicza był dziełem osobnika o zwichrowanej psychice, mającego poważne problemy z odróżnianiem dobra od zła – zwykłego bandyty, który doszedł do chorego wniosku, że wszystkim jego nieszczęściom była winna nie własna, kryminalna droga życia tylko prezydent Adamowicz wraz z Platformą Obywatelska. Trudno to porównywać z zabójstwem Marka Rosiaka, którego sprawcą był zwykły człowiek kierujący się motywami politycznymi.
Pomijając polityków nie można niestety zapomnieć o skandalicznych wypowiedziach organizatora imprezy, szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka. Jego bulwersujące uwagi w stylu „Polska od 3 lat jest dzikim krajem” są jakimś kuriozum. Nie kto inny, jak ludzie wypowiadające takie słowa w takiej sytuacji sami pozbawiają się statusu człowieka należącego do kręgu kultury chrześcijańskiej i europejskiej. Czemu pan Owsiak nie przerwał zabawy kiedy na niej został dźgnięty nożem prezydent Gdańska. W jakimś sensie ponosi on współodpowiedzialność jako główny organizator za fikcyjną ochronę trójmiejskiej imprezy. Wygłaszanie podobnych andronów i kontynuowanie radosnych wrzasków w rytm muzyki po tym jak wydarzyła się tragedia dyskwalifikuje go jako szefa WOŚP. Do takich ludzi nic nie dociera. To koniec mitu Jurka Owsiaka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/429448-tragiczny-stan-prezydenta-adamowicza-i-koniec-mitu-owsiaka